Pani Marianna Małkowska z Elbląga obchodzi dziś swoje urodziny. Być może nie byłaby to szczególna wiadomość, gdyby nie fakt, że Pani Marianna pije wodę ze zdroju życia już … 103 roku z rzędu.
Długowieczność staje się znośna, a nawet interesująca, tylko wtedy, gdy wpierw opanujemy umiejętność cieszenia się najprostszymi rzeczami. I tak jest w przypadku szanownej jubilatki. Rytm życia pani Marianny wyznaczają obecnie letnie dni – spokojnie i leniwe, przerywane stosownymi dla jej wieku drzemkami ucinanymi w ciągu dnia, spędzane w małym domku z pelargoniami w oknach w otoczeniu rodziny, z którą mieszka – córką i zięciem. Towarzystwa Pani Mariannie na co dzień dotrzymuje też jedyna, żyjąca, 93-letnia siostra i drugi zięć, małżonek jej już, nieżyjącej córki. - Ale przedtem było ciężkie, rolnicze życie. – mówi córka jubilatki, Wiesława Libucka. I praca, która nauczyła panią Mariannę wielkiej samodzielności i obowiązkowości.
Marianna Małkowska urodziła się 25 lipca 1909 roku w Izabelowie k. Zduńskiej Woli. Tam też jako młoda panna została wypatrzona przez przyszłego męża, Franciszka. - Tato pewnego dnia przejeżdżał przez Izabelów na targ i zauważył mamę – opowiada Wiesława Libucka, córka pani Marianny. – Przypadła mu do gustu. Potem coraz częściej zaglądał do jej domu rodzinnego pod różnymi pretekstami. I tak znajomość się zawiązała. – Któregoś dnia wszedł do domu i się oświadczył, najpierw prosząc moich rodziców o zgodę na ślub. – wspominała wczoraj dostojna jubilatka. – Rodzice pobrali się 13 kwietnia 1936 roku, a wesele trwało tydzień. – dodaje córka Pani Marianny.
W czasie wojny pani Marianna została na gospodarstwie sama z córkami, gdyż jej męża wywieziono na roboty do Niemiec. – To były ciężkie czasy. – wspomina pan Henryk Smułka, zięć pani Marianny. – Moja nieżyjąca już żona, a córka jubilatki opowiadała, że gdy głód w oczy zaglądał zbierało się grzyby i jagody w pobliskim lesie.
Po wojnie panią Mariannę z siostrą i dwiema córkami przesiedlono na ziemie odzyskane. Swoją nową ostoję zaczęła budować z mężem Franciszkiem, który wrócił z Niemiec w Kępniewie (Gm. Markusy). Tutaj prowadzili gospodarstwo rolne, aż do roku 1971 kiedy to przeprowadzili się z córkami do Elbląga. Pani Marianna przeżyła z mężem 66 lat w zgodzie i miłości. Wychowała 3 córki, i doczekała się 7 wnuków, 12 prawnuków i 6 praprawnuków.
Obecnie jubilatka cieszy się zdrowiem stosownym do wieku. - Mama słabo widzi i słyszy, ma problemy z poruszaniem się, ale komunikuje się z nami, jak na swój wiek dobrze. – opowiada Wiesława Libucka. - W latach młodości była bardzo aktywna i samodzielna, lubiła pracę. W Elblągu pracowała jako krawcowa. – mówi córka jubilatki.
A kiedy pani Marianna przeszła na zasłużony odpoczynek umilała sobie każdą chwilę szydełkowaniem i robótkami na drutach, dopóki wzrok pozwolił. – A jeszcze trzy lata temu aby zachować sprawność każdego ranka mama gimnastykowała się. – wspomina córka.
Jaka jest więc recepta na długowieczność pani Marianny? – Ciężka praca. – śmieje się rodzina jubilatki. – I aktywność i ruch, który mama bardzo lubiła. – mówi Wiesława Libucka. – Nigdy też nie stosowała jakiejś wyjątkowej diety. Zawsze lubiła nabiał, miód i drób, za to nie przepadała za wędlinami. – opowiada córka pani Marianny. – I tak w zasadzie zostało to mamie do tej pory. – uśmiecha się kobieta.
Czego więc życzyć tak dostojnej wiekiem jubilatce? - Przede wszystkim zdrowia. – mówi z uśmiechem córka pani Marianny. - I tylu lat, ile Pan Bóg da – dodaje zięć, Henryk Smułka.