- Jak się Pan odnalazł w obecnym miejscu pracy, po 8 latach pełnienia funkcji wiceprezydenta?
- Dobrze się odnalazłem. Tematami, którymi się teraz zajmuję interesowałem się od zawsze. Zanim zostałem radnym i wiceprezydentem miasta byłem pracownikiem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. W trakcie pracy w urzędzie monitorowałem te zagadnienia i współpracowałem z tym zespołem, z którym obecnie tu pracuję. Nie przeżywałem więc żadnego stresu zmieniając miejsce pracy. Jest to kontynuacja tego, co wcześniej robiłem
- Jak Pan ocenia okres swojej wiceprezydentury?
- Można go ocenić w dwóch okresach. W pierwszym, kiedy byłem członkiem zarządu, kreowanie polityki lokalnej miało charakter kolegialny. Zarząd był wówczas wybierany przez Radę Miejską. Każdy z członków zarządu miał swoją grupę tematów, którymi się interesował i zajmował. Natomiast w poprzedniej kadencji, wedle przepisów o samorządzie terytorialnym, charakter pracy był już nieco inny. Organem samorządu miasta był prezydent, natomiast jego najbliżsi współpracownicy musieli realizować jego politykę. Także inne były kontakty z Radą. Będąc radnym i członkiem zarządu funkcjonowałem w ramach Rady Miejskiej i mogłem zabierać głos na sesji, wyrażać swoje stanowisko. W poprzedniej kadencji było to już niemożliwe z tego względu, że nie będąc radnym nie mogłem samodzielnie prezentować swojej opinii. Dzisiaj jestem radnym, przewodniczącym Klubu Radnych Lewicy i Demokratów i mogę na forum Rady wyrażać swoje stanowisko. Ogólnie mogę powiedzieć, że okres mojej pracy w Urzędzie to było pasjonujące doświadczenie. Miałem okazję poznać zasady funkcjonowania tak złożonego organizmu jakim jest miasto. Uczestniczyłem w jego życiu, rozwoju. Ponadto poznałem wielu bardzo ciekawych ludzi. Generalnie była to dobra szkoła życia.
- Co się udało Panu w tym czasie dokonać, a czego nie udało?
- Ja jestem daleki od takiego określania swojej działalności w samorządzie mianem porażki czy sukcesu. Nie można bowiem powiedzieć, że jakieś przedsięwzięcie czy wydarzenie miało jednego konkretnego sprawcę, ojca czy animatora. Na to, co się dzieje w mieście wpływ ma bardzo wiele czynników. Mnie zawsze trochę dziwiło to, że np. różnego rodzaju podejmowane inicjatywy, które były kreowane w ramach polityki miejskiej, jakiś tam radny przypisywał sobie. Słysząc o wielkim przedsięwzięciu, zgłaszał w tym zakresie swoją inicjatywę w formie wniosku czy interpelacji i chełpił się później na sesji, że to on był inicjatorem np. przebudowy fragmentu miasta. Prawda jest taka, że tego typu przedsięwzięcia powstają z inspiracji określonych środowisk, grup i ludzi. Nie można więc powiedzieć, że coś w czym uczestniczyłem jest tylko i wyłącznie moją zasługą. Ja uczestniczyłem w bardzo wielu ciekawych przedsięwzięciach, które udało się nam zrealizować. Ocena tych wszystkich działań została dokonana w kolejnych wyborach, w których kolejny raz, lewica jako formacja i ja jako radny, uzyskaliśmy mandat społecznego zaufania.
- Będąc radnym i przewodniczącym Klubu Radnych LiD nie ukrywa Pan poparcia dla rządzącego miastem Henryka Słoniny, co widać było zwłaszcza podczas niedawnych sesji: budżetowej i absolutoryjnej.
- Nie ukrywam tego, gdyż wywodzimy się z jednej formacji. Co prawda prezydent zawiesił formalnie swoje członkostwo w niej, ale do wyborów przystępowaliśmy w ramach Lewicy i Demokratów, która wraz z Dobrym Samorządem poparła w nich kandydaturę Henryka Słoniny jako prezydenta. Obecnie tworzymy w Radzie Miejskiej stabilną większość, mimo że jest to większość tylko jednego mandatu.
- Czy według Pana opozycja w Elblągu ogranicza się jedynie do przeszkadzania w podejmowaniu istotnych dla miasta decyzji?
- Można to ocenić w różnych kategoriach. Są takie sytuacje gdzie wszyscy radni reprezentują w określonych sprawach wspólny pogląd i tu różnice polityczne nie mają względów, bo przeważa jednak czynnik miastotwórczy. Zdarzają się też sytuacje, gdzie często dochodzi do różnych spięć w drobnych sprawach, urażonych ambicji czy słownych potyczek słownych, gdzie dają o sobie znać wszelkiego rodzaju animozje polityczne. Takim klarownym przykładem jest to, że w Elblągu mamy konsolidację Platformy i PiSu, gdy na szczeblu centralnym są to formacje wobec siebie opozycyjne. Tu w Elblągu one funkcjonują jako opozycja do rządzącej większości, która trudno by chwaliła działania rządzących. Sprowadza się to raczej do kontrolowania i patrzenia władzy na ręce. Staramy się jednak nie dopuszczać do sytuacji konfrontacyjnych, bo funkcjonujemy w jednej radzie i musimy ze sobą współpracować.
- Dużo szumu na ostatniej sesji wywołała sprawa budowy w Elblągu drugiej stacji dializ. Czy jest ona potrzebna w naszym mieście?
- Znam od podszewki funkcjonowanie służby zdrowia w Elblągu. Zawsze problemem było skoordynowanie spraw w ten sposób, żeby maksymalnie wykorzystać istniejący potencjał na terenie miasta: sprzęt, obiekty i ludzi. Pieniędzy na funkcjonowanie służby zdrowia zarówno w Elblągu, jak i w całym kraju jest za mało. Chodziło o to, by tak to wszystko zorganizować, by mieszkańcy mieli jak najlepszy dostęp do usług medycznych. Dzisiaj mamy w szpitalu wojewódzkim oddziały zabiegowe na bardzo wysokim poziomie. Ich piętą Achillesową są ograniczone możliwości w zakresie bloków operacyjnych i tej części zabiegowej. Lekarze narzekają, że muszą czekać z kolejkami na zabiegi, bo są pozajmowane bloki. To jest kierunek, gdzie szpital wojewódzki jak najbardziej intensywniej powinien się rozwijać. Jednak dzisiejsze działania szpitala w kierunku budowy stacji na jego terenie, nie wynikają z żadnych racjonalnych potrzeb. Wyposażenie mieszkańców Elbląga w zakresie dializoterapii jest wystarczające i nie ma tu żadnych braków. Szpital przy ul. Związku Jaszczurczego w tym zakresie zapewnia pełną opiekę i budowa tego typu instalacji stwarza wielką konkurencję dla tej placówki, którą szpital przy Zw. Jaszczurczego musi przegrać, jako placówka z o wiele mniejszym kapitałem.
- Konkurencja ma jednak swoje plusy. Czy miałaby rację bytu w tym konkretnym pzypadku?
- Można by nad tym przejść do porządku dziennego, machnąć ręką i powiedzieć: dwie prywatne instytucje, niech się biją, będzie to z pożytkiem dla pacjentów. Nic takiego nie nastąpi z tego względu, że w służbie zdrowia nie ma dzisiaj normalnej konkurencji, polegającej na tym, że kto da niższą cenę otrzyma zlecenie. NFZ tymi kategoriami się nie kieruje. Jest wyceniona cena jednego punktu, czyli jedna usługa dializoterapii ma określoną cenę i jeżeli kolejny podmiot zostanie wprowadzony na teren Elbląga, to uzyska zlecenie w takiej samej cenie, jaką dzisiaj uzyskuje szpital przy Zw. Jaszczurczego. Jedynie szpitalowi zabierze się część kontraktu i przekaże się dla nowej stacji. Przy określonym poziomie kosztów, jakie te jednostki będą musiały ponieść, ten szpital jako mniejszy i słabszy padnie za jakiś czas na rzecz nowej stacji dializ. Uważam, że będzie to nie w porządku w stosunku do tej placówki, bo jak pamiętamy to nasz samorząd przekształcił szpital miejski przy ul. Zw. Jaszczurczego w Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej w ramach wprowadzonej na terenie Elbląga reformy. W ten sposób zrestrukturyzowaliśmy część szpitala miejskiego, stwarzając El-Vicie warunki i dając zapewnienie funkcjonowania. Do tej pory placówka ta działa bez zarzutów i sprawnie.
- Na niedawnej sesji Rady Miasta komisja zdrowia chciała doprowadzić do debaty na ten temat, jednak ostatecznie nie doszła ona do skutku.
- Odbieranie Radzie Miejskiej prawa do oceny, tego co się dzieje jest dużym nadużyciem. Nie można, jak twierdzą przedstawiciele szpitala wojewódzkiego, mówić abyśmy nie wtrącali się w konkurencję dwóch niepublicznych zakładów. Jeden z nich został przecież stworzony na bazie mienia publicznego i spełnia on wystarczającą rolę w Elblągu. Jeśli ta zagraniczna, silna kapitałowo konkurencja wyprze tą naszą, rodzimą, elbląską firmę, to może narzucić nam drakońskie warunki, które będziemy musieli spełnić. Tymczasem nad szpitalem El-Vita mamy jakiś wpływ, gdyż funkcjonuje on w ramach infrastruktury miejskiej. W razie gdyby wykonywał on jakieś nieprzewidywalne ruchy na rynku medycznym, to możemy oddziaływać na niego, np. poprzez zmianę warunków w sposobie wynajmu obiektu.
- Decydujące zdanie, co do budowy stacji dializ na terenie szpitala wojewódzkiego będzie miał jednak marszałek województwa.
- Decyzja w tej sprawie leży po stronie samorządu wojewódzkiego, gdyż szpital jest instytucją marszałkowską. My możemy jedynie w tym zakresie wyrazić swoją opinię. Dyskusja jest zaplanowana na czerwcowej sesji Rady Miejskiej i będą wypowiedziane argumenty w tej sprawie. A czy samorząd wojewódzki się z tymi argumentami pogodzi, na to już nie mamy bezpośredniego wpływu. Naszym prawem jest opiniowanie i tego nam nie można odbierać.
- Równie ciekawa jest także sprawa zablokowania żeglugi na Zalewie Wiślanym. Są takie podejrzenia, że to Polacy go zablokowali. W wystosowanym m.in. do prezydenta Elbląga liście, Jerzy Kulas zwraca się z prośbą o wyjaśnienia w tej sprawie. W piśmie znalazło się także Pańskie nazwisko. Jak się Pan ustosunkuje do tej całej sprawy?
- Przez 8 lat byłem przewodniczącym Zarządu Komunalnego Związku Gmin Nadzalewowych i w tym kontekście pan Kulas wymienia moje nazwisko. Znam poglądy tego pana w zakresie funkcjonowania żeglugi na Zalewie Wiślanym i są one niezwykle oryginalne i ja nie chcę z nimi w żaden sposób polemizować. Uważam, że są one nieprawdziwe i szkodliwe, jednak pan Kulas ma prawo do wyrażania swoich opinii. Są to teorie stricte subiektywne i powiązane są z biznesem, który pan Kulas prowadzi w Jagodnie. Ja się z tymi poglądami całkowicie nie zgadzam. Ograniczony charakter żeglugi na Zalewie ma swoje przyczyny tylko i wyłącznie polityczne, poza zasięgiem lokalnym na linii minister spraw zagranicznych Polski i Rosji.
Fot. Adam Wołosz
To nie wina ludzi z El-vity ,że nie są w SZpitalu Wojewódzkim,bo gdy oddziały przenosiły się do nowego szpitala w 1989 roku włodarze służby zdrowia nie chcieli w wielkim nowym szpitalu wyspecjalizowanego w chorobach nerek oddziału wraz ze stacją dializ.woleli w niczym nie specjalizujące się oddziały wewnętrzne.nikomu nie była potrzebna stacja dializ.Tak było przez lata,co jakiś czas podnoszono sprawę braku sztucznej nerki, zwłaszcza gdy trzeba było na coś zrzucić niepowodzenie jakiegoś zabiegu... W 1999 roku było wiadomo jakie są koszty w służbie zdrowia i ile poszczególne oddziały zarabiają pieniędzy za swoje ,,usługi",ludzie z Jaszczurek nie mogli już zdzierżyć ,,kompetenych"uwag jak bardzo ich kosztowna działalność pogrąża szpital miejski,tym bardziej ,że widzieli jak bardzo zdewastowany był sprzęt ,który miał ratować ludzkie życie w stacji dializ,tak dalej nie można było pracować.Powstała ,,EL-VITA"a dzięki elbskiemu samorządowi ,któremu dziś niektórzy próbują zabronić zabierać głos w tej sprawie,ale przede wszystkim dzięki ciężkiej pełnej wyrzeczeń pracy całego personelu dzisiejsza EL-VITA to najładniejszy szpital w Elblągu i najładniejsza Stacja Dializ w województwie. Elblążanie korzystają nie tylko ze Stacji Dializ ,ale co roku ok.2000 chorych jest leczonych w oddziale wewnętrznym.NIe wierzę ,że nikt o tym nie będzie pamiętał..,nie wierzę też ,że poważny polityk-dyrektor mówi poważnie o konkurencji między spółką pracowniczą ,a wytwórcą sprzętu do dializ z międzynarodowym kapitałem... Wydaje się ,że z chwilą uruchomienia nowej stacji dializ nie będzie już niezadłużonych szpitali w Elblągu,wielki mit najlepszego/niestety zadłużonego/ wojewódzkiego szpitala znów zajaśnieje pełnym blaskiem. Dobrem zwyciężaj zło-Szpital Wojewódzki potrzebuje nowego bloku operacyjnego,OIOMU itd. Panie Marszałku proszę pomóc ,może pomogą też Elblążanie,Pan Prezydent i inni ,by menagerowie z Wojewódzkiego Szpitala nie musieli uciekać się do stwarzania zagrożeń likwidacją innych placówek ..
No to wyszło szydło z worka - Jaszczurki to EKSPERYMENT , który się wymknął "spod kontroli" , beszczelnie udowodnił, że można w miarę przyzwoicie prowadzić działalność szpitalną , w miarę godziwie dać zarobić lekarzom i pielęgniarkom (zatrudniając w większości na umowę o pracę), zredukować do niezbędnego minimum administrację i "pion teczniczny" , rozwijać się pozyskując środki unijne , dać godziwe warunki rozwoju na swoim terenie 5 niepublicznym firmom działającym w sektorze ochrony zdrowia , dodatnio bilansować działalność przez 6 lat przekazując zysk w całości na inwestycje oraz płacąc podatki nie tylko od zarobków, ale również od działalności , remontwać dzierżawiony budynek , a wszystko to za pienądze z NFZ-u ! DOŚĆ już kreciej roboty ! - TO TYLKO WYJĄTEK POTWIERDZAJĄCY REGUŁĘ, że pieniędzy z NFZ-u jest tragicznie za mało , trzeba dofinansować ISO, certyfikaty, normy (lekarze z Polski którzy wyemigrowali do Unii Europejskiej śmieją się na ich wspomnienie- tam ich nikt nie przestrzega tak skrupulatnie, bo musieliby zamknąć większość placówek, a na to ICH NIE STAĆ !), biurokrację, ale tak działająca ochrona zdrowia pochłonie każde pieniądze- jak Armia i Administracja Rządowa. A jak Państwo nie chce dać pieniędzy, to jest tylko jedna recepta- trzeba się sprzedać Obcemu Kapitałowi - efekt po paru latach Elblążanie znają - BROWAR , ZAMECH. Tak więc kończmy ten eksperyment- i najlepiej o tym nie dyskutujmy, bo jeszcze ktoś uwierzy, że może być inaczej niż jest.
A ja myślę, że ujawnienie właścicieli i udziałowców EL-Vity wiele by wyjaśniło urnochodom.