Beata Bandurska po raz kolejny przywiozła do Elbląga złote madale. Tym razem z Mistrzostw Europy Masters w Mediolanie oraz międzynarodowych zawodów Battle of the North o kartę PRO w Kopenhadze. - Jestem bardzo dumna - podkreśliła elblążanka w rozmowie z Kamilą Jabłonowską. - Zostałam Mistrzynią Europy Masters. Tylko tego tytułu mi brakowało. A złote medale w Battle zdobyłam w kategorii wiekowej 45+ oraz w kategorii 40 plus. Biorąc pod uwagę, że mam prawie 49 lat to duży sukces.
17 listopada brałaś udział Mistrzostwach Europy Masters w Mediolanie. Jak wyglądały Twoje przygotowania do tych zawodów?
Przygotowania do tych zawodów zaczęłam równy rok temu, po powrocie z poprzednich mistrzostw Europy, na których byłam druga i zdobyłam wicemistrzostwo. Cały rok przygotowań był konkretnie zaplanowane pod te zawody. Plan treningowy miałam ułożony tak, żeby poprawić wszystko zgodnie z feedbackiem sędziów z zeszłego roku. Generalnie te przygotowania były zupełnie inne niż w poprzednich lat. Były bardzo przemyślane, dobrze rozplanowane, rozciągnięte w czasie. Z dużą energią i radością przepracowałam cały rok. Obyło się bez kontuzji, bez żadnych „przeszkadzajek”. To był najlepszy sezon w przygotowaniu, jaki do tej pory miałam.
Czyli jaki?
Na wysokich kaloriach, z dobrze dobranym planem treningowym. A sama redukcja przebiegła powiedziałabym niezauważalnie. Nie byłam głodna, nie byłam zmęczona. To dzięki dobremu prowadzeniu moich trenerów. W zasadzie planowałam tylko ten jeden start i do niego głównie się przygotowywałam. We wrześniu musiałam wziąć udział w kwalifikacjach regionalnych, żeby móc wziąć udział w mistrzostwach Europy.
Czy udało Ci się zrealizować wszystkie założenia, jakie postawiłaś sobie przed zawodami?
Dokładnie tak - zrealizowałam wszystkie założenia. Zrealizowałam plan w 100%, dałam z siebie 100% i wygrałam swoją kategorię i zostałam Mistrzynią Europy Masters. Tylko tego tytułu mi jeszcze brakowało. Jestem prze szczęśliwa i dumna, że tego dokonałam. Chociaż w dniu zawodów wygrana już się nie liczyła, bo widząc swoją formę, która przeszła moje najśmielsze oczekiwania, czułam się już wygrana i dumna, że tego dokonałam.
Droga do osiągnięcia takiej formy nie jest prosta. Kosztowało Cię to wiele wyrzeczeń?
Czy osiągnięcie takiej formy jest proste? I tak i nie. Najważniejszą rzeczą jest chyba wybór trenera i potem wejście w to na 100%. Nigdy nie patrzę w kategoriach wyrzeczeń, poświęcenia i tak dalej, bo by mnie to nie cieszyło. To jest styl życia, który wybrałam i nie ukrywam moje życie jest podporządkowane pod zawody, pod uprawianie tej dyscypliny. Jest mi o tyle łatwiej, że moi najbliżsi też to robią. Mój mąż i mój syn są sportowcami, więc rozumieją czym się kieruję.
Jaki to styl życia?
Żeby dojść do takiej formy i osiągać zamierzone cele przede wszystkim trzeba być zdyscyplinowanym i konsekwentnym. Sporty sylwetkowe, jak większość sportów na takim poziomie, to przede wszystkim rutyna powtarzalność każdego dnia tych samych czynności, dyscyplina i konsekwentność. To jest proste jeżeli rozumiesz ten proces, ale będzie to ciężkie, jeżeli nie sprawia ci to radości i tym nie żyjesz.
Ile razy w tygodniu trenujesz?
To w zależności od tego, w jakim okresie przygotowań jestem. W okresie budowania masy mięśniowej trenuje cztery razy w tygodniu. Są to treningi dużo cięższe, bardziej siłowe niż na redukcji. W okresie redukcji trenuje pięć razy w tygodniu i to są dużo przyjemniejsze i dużo lżejsze treningi niż w okresie budowy.
Jak wygląda Twój plan żywieniowy?
Jeśli chodzi o plan żywieniowe to nie trzymam się kaloryki, a makro mam przez trenera podaną odpowiednią ilość białka, węglowodanów, tłuszczy i tego się trzymam. To z czego przygotowuje posiłki i co jem zależy tylko ode mnie. Nie mam ograniczeń jeśli chodzi o produkty. Wiadomo, że nie sięgam po cukry proste albo bardzo rzadko, że nie jem produktów przetworzonych. Jeżeli tylko zgadza się to z moim podanym makro, to mogę jeść wszystko i tak też robię. Nie ograniczam się do ryżu, brokułów i indyka. Moje posiłki są urozmaicone i smaczne. Oczywiście są też takie momenty, kiedy dużo więcej pracuje i mam mniej czasu. Wtedy już robię bardzo monotonne posiłki, bo nie chce mi się kombinować i marnować żadnej minuty, ale nie jestem też wymagająca jeśli chodzi o jedzenie. Jedzenie traktuje jako paliwo dla ciała.
Co poczułaś, gdy ogłoszono wyniki?
Pierwsza moja myśl... Co dalej? To takie dziwne szykować się cały rok z myślą każdego dnia, że chcę to wygrać i to się stało. W pierwszej chwili spanikowałam, bo nie wiedziałam, co teraz będę robiła dalej. Osiągnęłam cel, który sobie gdzieś postawiłam wysoko, ale oczywiście po chwili ogromna radość. W zasadzie stało się to, o czym marzyłam i nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie wymyśliła. Wracając do domu z Mediolanu z moim wymarzonym tytułem wpadłam na pomysł, że za kilka dni są zawody w Kopenhadze i może warto jeszcze coś tam ugrać. I tak jak wymyśliłam, tak też zrobiłam. Zadzwoniłam do trenera, poinformowałam go o swoich planach, dostałam zielone światło i kilka dni później wylądowałam w Kopenhadze na międzynarodowych zawodach Battle of the North o kartę PRO.
Kolejne zawody i kolejny sukces.
Wróciłam z dwoma złotymi medalami. W kategorii wiekowej 40 plus i biorąc pod uwagę, że mam prawie 49 lat to duży sukces oraz w kategorii 45+. Bardzo się cieszę, że wymyśliłam te kolejne zawody i że tam polecieliśmy. Moi trenerzy wpadli na pomysł, że spróbujemy innego „ładowania” i tak jak Mirosław powiedział - zobaczymy ile da się we mnie wcisnąć jedzenia, żeby mieć na przyszłość takie doświadczenie. No i wyszło super, bo na tych zawodach formę miałam jeszcze lepszą niż w Mediolanie tydzień wcześniej.
I co teraz? Jakie plany?
To ważne pytanie. Mam już nowy plan treningowy, nowy plan żywieniowy, w który już weszłam. Oczywiście celem nadrzędnym jest poprawienie sylwetki zgodnie z feedbackiem sędziów, dopracowania szczegółów. Mam chytry plan atakować kartę PRO w swojej kategorii. To jest największe wyróżnienie w sportach sylwetkowych. Tak naprawdę tylko Mistrzostwa Europy brakowało mi do kompletu tytułów. Mam dwukrotny tytuł Mistrzyni Świata WPF, kilkukrotne Mistrzostwo Polski Puchar Polski na swoim koncie. więc teraz mierzę już zdecydowanie wyżej.
Trzymamy za Ciebie kciuki. Dziękuję za rozmowę.
Z Beatą Bandurską rozmawiała
Do : ESTETA- tyle wiesz o kobietach co KACZYŃSKI , zostały tobie tylko Niemieckie świerszczyki- hhihi haha
fajna
Niesamowicie dociera...piszecie, że karykatura? To zobaczcie jak wygląda ta kobieta, kiedy nie ma 5% tkanki tłuszczowej...popatrzcie na nią, a później na siebie samego. To jest hit, że alkoholickoe menele mają coś do powiedzenia o tej kobiecie.
Wiek niestety już też widać, tego akurat żadne suplementy nie zmienią, kobieta ma być kobiecą , a to zachwyca tylko pewną grupę i niech tak zostanie, każdy ma swoje ideały