Ania Wyszkoni była jedną z gwiazd występujących podczas sobotniego (27.07.) koncertu „Lato z Radiem i Telewizją Polską”. Podczas próby udzieliła wywiadu Kamili Jabłonowskiej.
Czuję od Pani spokój. Jakby znalazła Pani równowagę w życiu i jest Pani w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu.
Też to czuję. Dokładnie tak jest. Osiągnęłam równowagę w moim życiu i to się przekłada na moją energię. Mam wokół siebie ludzi, z którymi uwielbiam pracować. Oni czują pasję do muzyki tak samo jak ja. My nie jeździmy na tzw. „joby”. Bardzo tego określenia nie lubię. Ono jest zakazane w mojej ekipie. My jeździmy na koncerty, na spotkania z publicznością, którą bardzo szanujemy.
Odejście z zespołu „Łzy” wymagało odwagi. Na pewno były osoby, które odradzały Pani tę decyzję. Dlaczego ostatecznie zdecydowała się Pani na taki krok?
Kiedy już jesteś tak zmęczona, że czujesz, że się dusisz, że nic więcej się nie wydarzy i wszystko cię przytłacza, to po prostu musisz zaryzykować. Ja nie wiedziałam, co się wydarzy. Co prawda byłam po pierwszej solowej płycie, ale nie wiedziałam, czy będę mogła to kontynuować, a jeśli tak, to jak i jak przyjmą to moi fani. Czy zostaną ze mną? Czy zostaną z zespołem „Łzy”? Wszystko było jedną, wielką niewiadomą, ale czułam, że dla zdrowia psychicznego, mentalnego muszę to zrobić.
A kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Niby miałam wybór, ale tak naprawdę go nie miałam i tak, jak mówisz – kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ja postawiłam na siebie. Byłam głodna nowych kontaktów, chciałam pracować z nowymi ludźmi. Chciałam poczuć świeżość, a w zespole „Łzy” była na to dość duża blokada, a ja się z tym nie godziłam.
Bycie w tak popularnym zespole niesie za sobą pewne konsekwencje. Fani tęsknią za pewnymi utworami i ich oczekują. Czy powrót do śpiewania tych utworów był trudny?
To był bardzo naturalny proces. Nigdy niczego nie robię wbrew sobie. Kiedy poczułam, że opadły negatywne emocje i już wszystko sobie poukładałam, doszłam do wniosku, że to jest część mojej historii i nie chcę z niej rezygnować. To, co tworzyłam z zespołem „Łzy” przez 14 lat, jest także częścią mnie. Dlatego wróciłam do „Agnieszki”. „Oczy szeroko zamknięte” były ze mną od zawsze. To jest piosenka, która była pisana dla mnie i bardzo mocno odczuwam ją emocjonalnie. Te dwie piosenki wystarczają mi, żeby podsumować całą mogą historię z zespołem „Łzy”. Z wielu piosenek wyrosłam. Emocjonalnie są mi tak odległe, że czułabym, jakbym oszukiwała publiczność. Wiem, że fani chcieliby usłyszeć np. „Narcyza”, ale dopóki nie przyjdzie ten moment, kiedy nabiorę do niego dystansu, że będę mogła to zaśpiewać z zupełnie innym samopoczuciem, to nie będę tego śpiewać.
Szczególnie, że na scenie prawda jest najważniejsza. Publiczność ją wyczuwa.
Tak i myślę, że robienie czegoś pod tak zwaną publiczkę nie jest dobre. To może działać na chwilę. Kiedy publiczność czuje, że śpiewa się z przekonaniem, to skupia się ich uwagę. W śpiewie muszą być emocje.
Występ na scenie wymaga od artysty wiele energii. Jak udaje się Pani ostudzić te emocje po zejściu ze sceny?
Po wielu latach na scenie to wyrównuje się samoistnie. Chociaż rzeczywiście od razu po zejściu ze sceny pojawia się zmęczenie. Adrenalina trzyma jeszcze podczas spotkań z publicznością, które bardzo cenię. To jest chyba ten moment, kiedy w moim organizmie ten poziom adrenaliny się normuje. Ale kiedy wracam do hotelu to po prostu idę spać. Co wydaje mi się naturalne, bo jestem po wysiłku fizycznym i psychicznym, bo ja się na scenie nie oszczędzam (śmiech).
Co poza sceną sprawia Pani radość?
Mam wiele różnych pasji. Niektóre potraktowałam ze słomianym zapałem, inne kontynuuję. Przez wiele lat grałam w tenisa, ale w tej chwili nie gram. Od prawie roku maluję obrazy. Moja kolekcja się coraz bardziej powiększa i sama widzę mój progres. To jest cudowne.
Pani obrazy są sprzedawane?
Udało mi się kilka sprzedać. Kilka też wystawiłam na aukcje.
Planuje Pani wystawę swoich obrazów?
Planuję. Niedługo też wszystkie moje obrazy trafią do mojego sklepiku i będzie można je zakupić.
Kiedy odbędzie się wystawa?
Będzie w niedalekim czasie. To nie jest proste, bo dla nas to jest nowa materia. Mówię dla nas, bo mam tu na myśli mój management. My obracamy się w świecie muzycznym, więc musimy się nauczyć nowego świata, ale damy radę.
Co Pani maluje?
To są przede wszystkim twarze, sylwetki kobiet. Nie myślałam, że będę malować konkretne obrazy. Sądziłam, że będzie to raczej abstrakcja. Szybko zrozumiałam, że tak, jak w muzyce, tak i w innych przestrzeniach potrzebuję konkretów. Kiedy mam konkretną wizję łatwiej mi jest malować.
Skąd wzięła się wizja akurat kobiety?
Nie wiem. Przyszła sama. Dopóki nie miałam konkretnej wizji nie zaczęłam malować. Miałam już wszystko kupione, ale nie wiedziałam, co to ma być. Dopiero jak „złapałam” wizję kobiety, która stoi na plaży, to zrozumiałam, że to będzie to.
Powróćmy jeszcze do muzyki i trasy koncertowej, która na chwilę została przerwana ze względu na „Lato z Radiem i Telewizją Polską”. Składa nią Pani hołd Markowi Jackowskiemu. Tą trasą podkreśla Pani, jak ważną rolę odgrywał Marek Jackowski w polskiej muzyce i wyraża Pani swoją niezgodę na pomijanie Jego roli we współtworzeniu zespołu Maanam. Dlaczego się Pani na to zdecydowała?
Przede wszystkim zaważyły na tym względy osobiste. Miałam przyjemność nie tylko pracować z Markiem Jackowskim, ale również miałam przyjemność poznać go bliżej, jako człowieka i artystę. Bardzo doceniam to, co zrobił. Z drugiej strony jest to, o czym powiedziałaś – ta niezgoda na pomijanie postaci Marka Jackowskiego w historii polskiej muzyki. Nikt nie kwestionuje roli Kory, która jest absolutną ikoną i współtworzyła ten zespół. Ale właśnie – współtworzyła z Markiem Jackowskim. To oni byli całą dźwignią Maanamu. To był ten moment, w którym chciałam przypomnieć ludziom, że oczywiście Kora te utwory śpiewała, ale Marek Jackowski je komponował.
To było też nie lada wyzwanie. Zmierzenie się z utworami, które są na tyle znane, że pewne oczekiwania ze sobą niosą. Obawiała się Pani zmierzenia z jakimkolwiek z tych utworów?
Całego strachu i obaw wyzbyłam się zanim w ogóle przystąpiłam do pracy. Gdybym tego nie zrobiła, to ta praca byłaby po protu niemożliwa. Podeszłam do tych utworów z czystą kartą. Chciałam dać tym utworom cząstkę siebie. Nie składałam hołdu Korze, więc nie musiałam się mierzyć z Jej interpretacjami. Mierzyłam się ze wspaniałymi kompozycjami. Zachowałam ich charakter, melodię. Pobawiliśmy się jedynie na przestrzeni aranżacyjnej i mojej, interpretacyjnej. To mi w zupełności wystarczyło. Wiedziałam, że mierzę się z kawałkiem historii i będę mierzyć się z krytyką, ale OK. Ludzie mają prawo do własnego zdania. Ja zrobiłam to dla siebie i Marka Jackowskiego.
Na koniec zapytam o nasze miasto. Jak słyszy Pani słowo „Elbląg”, co pierwsze przychodzi Pani na myśl?
Z Elblągiem kojarzy mi się spokój. Jest to piękne miasto. Bardzo podoba mi się architektura, ceglaste budynki, które w ogóle nie są w żaden sposób przytłaczające. Można tutaj złapać oddech. Zaraz pójdziemy do kawiarni poleconej przez Ciebie i myślę, że naprawdę fajnie spędzimy tu czas.
Mam nadzieję, że ten czas będzie na tyle miło spędzony, że będzie nas Pani częściej odwiedzać.
Mam do Was daleko, ale bardzo chętnie znowu tu przyjadę.
Dziękuję za rozmowę.
Z Anią Wyszkoni rozmawiała
Racja cisza i spokój seniora
Polecam pani Ani również spacer po prężnie się rozwijającej, a jednocześnie zadziwiająco bezpiecznej i spokojnej dzielnicy naszego miasta, Dębicy. Relaks i wyciszenie gwarantowane.
Mnie w Elblągu zadziwia to że rządzący tym miastem od dekad działają na jego niekorzyść szkodząc niszcząc grabiąc swoim niechlujstwem i niegospodarnością doprowadzili wiele obiektów do ruiny. Jak PiS chciał tu budować port to się bronili przed jego powstaniem nawet ankietę zorganizowali żeby on tu nie powstał. Wszelkie budowy to jakieś minimalistyczne kameralne kiczowate twory nie nadające się do niczego. I ci ciekawe ci którzy uważają się za inteligentów jeszcze temu przyklaskują i nie chcą głośno się wypowiedzieć że potencjał miasta jest marnowany. To jest przerażające jak w jakimś Orwell u
Figura dziennikarki extra!!
Cytuję "... Zaraz pójdziemy do kawiarni poleconej przez Ciebie i myślę, że naprawdę fajnie spędzimy tu czas...." niby gdzie to pani nadredaktor?