Beata Przewłocka obchodzi w tym roku jubileusz 35-lecia pracy artystycznej, a także 35 rocznicę ślubu z aktorem Jerzym Przewłockim. Jak aktorka wspomina swoją zawodową pracę oraz czy są rolę, o których marzy opowiedział w rozmowie dla info.elblag.pl.
W piątek, 17 maja, po spektaklu „Mayday 2” zespół aktorski oraz dyrektor Teatru im. Aleksandra Sewruka Mirosław Siedler przygotowali dla Pani szereg atrakcji. Czy rzeczywiście tak huczne obchody Pani jubileuszu udało się utrzymać w tajemnicy?
Rzeczywiście była to dla mnie niespodzianka. Przed ukłonami zobaczyłam, że dyrektor Mirosław Siedler jest w garniturze, a przecież gra z nami w Mayday 2 i wiem, w jakim kostiumie występuje. Wtedy wiedziałam, że coś się kroi. Jednak na pierwszy ogień poszedł Jacek Gudejko, który miał 20-lecie pracy artystycznej i sądziłam, że to będzie tylko jego jubileusz. Kiedy zostałam wyczytana i mój jubileusz również był uroczyście obchodzony bardzo się ucieszyłam.
Niespodzianek nie brakowało. Która z nich była dla Pani szczególnie wzruszająca?
Wszystkie były miłe, ale szczególnie wzruszyłam się dwa razy. Po raz pierwszy, kiedy uświadomiłam sobie, że to jest tyle lat, czego w ogóle nie czuję. Drugi raz, kiedy zobaczyłam mojego męża z ogromnym bukietem czerwonym róż. Ten jubileusz był dla mnie niezwykle wzruszający.
Szczególnie, że tak hucznie obchodzone jubileusze są raczej dowodem sympatii.
Dla mnie atmosfera w pracy jest tak samo ważna, jak sama praca. Lubię, jak ludzie się lubią, jak dobrze się do siebie odnoszą. Taka atmosfera sprzyja rozwojowi. Bardzo się cieszę, że w naszym teatrze jest taka tradycja, że dla aktorów z okazji ich jubileuszy przygotowywane są niespodzianki. Niedawno Teresa Suchodolska obchodziła swój jubileusz po spektaklu „Tajemniczy Ogród”. To bardzo miły dowód sympatii.
Jubileusze skłaniają do refleksji. Czy są takie role, które mają szczególnie miejsce w Pani sercu?
Nie każda rola jest takim samym wyzwaniem, bo większe role są bardziej absorbujące niż epizod. Ale do wszystkich ról, które się dostaje podchodzi się równie poważnie. Staram się patrzeć w przyszłość. Niewiele mi brakuje do emerytury, ale wcale mnie do niej nie ciągnie. Zawsze powtarzam, że jak mnie ktoś nie wyrzuci to ja na emeryturę w ogóle nie pójdę. Nie wyobrażam sobie siebie siedzącej w domu. Teatr zajmuje ogromną część mojego życia i nie wyobrażam sobie momentu, żeby mogłoby go zabraknąć.
Kiedy narodziła się w Pani miłość do teatru?
Ona jest od zawsze. Nie wiem z czego to wynika. Nie potrafię znaleźć takiego momentu w swoim życiu, który byłby przełomowy. Teatr zawsze mnie interesował. Zawsze chodziłam do teatru, należałam do różnych kółek teatralnych, uczestniczyłam we wszystkich akademiach szkolnych. To było naturalne, że kiedyś trafię do teatru.
Ale zastanawiała się Pani również nad medycyną.
To była moja druga namiętność. Zawsze wiedziałam, że albo teatr albo medycyna. Trzeciej drogi nie było. Są to zupełnie różne strony i był etap w moim życiu, że bardziej stawiałam na medycynę. Poszłam do klasy biologiczno-chemicznej, bo z tych przedmiotów zdaje się egzaminy na medycynę. Skończyłam 3-letnie pomaturalne Studium Medyczne. Zdałam dyplom z wyróżnieniem i... poszłam do teatru. Serce zwyciężyło.
W elbląskim teatrze miała Pani okazję zagrać zarówno w komediach, musicalach, jak i w dramatach. W których spektaklach najlepiej się Pani odnajduje?
Jesteśmy jedynym teatrem w Elblągu i cieszę się, że mamy tutaj eklektyczny repertuar. Jestem z Krakowa, gdzie jest wiele teatrów przez co każdy z nich może skupiać się na innym repertuarze. Tu jest inaczej, mamy szerszy wachlarz możliwości. Sądzę, że i dla widza jest to dobre, bo przychodząc w jedno miejsce może wybrać różnorodny repertuar. Każdy ze spektakli jest dla mnie ciekawy. Od komedii, po spektakle dla dzieci. Zaraz będziemy grać „Czarodziejskie Krzesiwo” i jest to spektakl, który wprost uwielbiam.
A czy są rolę, które z chęcią by Pani zagrała?
Przyszłość jest wielką niewiadomą. Nie wiem, co będę grała. Sztuką, która bardzo mnie nęci jest „Kabaret”, którą wyreżyseruje Paweł Szkotak. Nie wiem, czy będę w tym obsadzona, ale bardzo bym chciała. Na wrzesień jest planowana premiera „Czarownic z Salem”. To również bardzo ciekawy projekt.
Podczas Jubileuszu na scenie pojawił się Pani mąż, który również przygotował dla Pani niespodzianki, bo w tym roku obchodzą Państwo 35 rocznicę ślubu.
Jesteśmy małżeństwem aktorskim. Ludzie się pytają, jak możemy ze sobą wytrzymać i w domu i w pracy i wakacje spędzamy razem. I tak od 35 lat. Po prostu lubi ze sobą spędzać czas, lubimy swoje towarzystwo.
Z okazji Państwa rocznicy po raz pierwszy Jerzy Przewłocki ze sceny recytował wiersz swojego autorstwa.
Mój mąż pisze wiersze od lat, ale do szuflady. Nigdy nie wiem, jak to się odbywa, bo pisze jak mnie nie ma. Pisze wiersze, ale nigdy ich nie czyta publicznie. Czyta je w bardzo wąskim gronie, najbliższym przyjaciołom. Bardzo się zdziwiłam, kiedy zrobił to podczas mojego Jubileuszu. Był to piękny wiersz płynący prosto z serca. To była dla mnie wyjątkowa chwila.
Dziękuję za rozmowę.
Wraz z Jubileuszem Beaty Przewłockiej obchodzono także Jubileusz 20-lecia pracy aktyrtycznej Jacka Gudejki. Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z tego wydarzenia.