Joachim Utake (19 lat), uczestniki programu You Can Dance - Po prostu tańcz! w niedzielę (11 grudnia) wziął na warsztat młodych elblążan. Młody tancerz przez kilka godzin trenował, dzielił się wskazówkami i zarażał energią blisko sto osób. My zapytaliśmy go o to, jak poradzili sobie uczestnicy warsztatów w Elblągu i o jego przygodę z tańcem.
Jak młodzi elblążanie dali sobie radę na twoich warsztatach? Dali radę?
Poziom jest dobry. Wiadomo, mógłby być lepszy, ale ci ludzie mają w sobie ogromny potencjał. Ostatnio zacząłem jeździć i widzę, nie tylko w elblążanach, ale ogólnie w ludziach strasznie dużo dobrego potencjału. Nie chodzi o to, że fizycznie super wyglądają, są mega zbudowani. Widać, że w nich coś iskrzy. Są młodzi, tak jak ja i cały czas szukają. Cieszę się bardzo, że widzę u niektórych osób to, co ja miałem w ich wieku. Zajęcia naprawdę fajne.
Jestem pewna, że dla tych młodych ludzi zajęcia z tobą to coś, ale czy tobie te warsztaty coś dają?
Oczywiście. Dają mi najwięcej inspiracji. Mimo tego, że ich uczę, to też ich obserwuję, Każdy jest inny, co chwilę widzę, że ktoś zrobił coś mojego w zupełnie inny sposób. Wtedy jest: "Wow! To się tak da?". Warsztaty dają mi też dużo szczęścia. Spełniam się, jeżdżąc po Polsce, czasami po świecie. Ogrom szczęścia, satysfakcja, inspiracja, dużo pozytywnej energii, bo ludzie potrafią dać energię - to dają mi te spotkania.
Sam dosyć późno, bo w wieku 13 lat, zacząłeś przygodę z tańcem. Co cię skłoniło do tego pierwszego kroku?
Mój przyjaciel, obecnie mieszka w Chicago, namawiał mnie na taniec. Na początku mówiłem, nie, nie ma opcji. W końcu jednak stwierdziłem, że to mój przyjaciel, więc pójdę, zrobię to dla niego i zostałem. Chyba się już od tego tańca nie odczepię.
Co było dla ciebie na początku najtrudniejsze, właśnie to przełamanie się?
Sam fakt pójścia. Moje podejście do tańca zmieniło się na pierwszej lekcji. Wcześniej tak naprawdę byłem przeciwieństwem siebie obecnego. Byłem zamknięty w sobie, smutny cały czas, nie chciałem wychodzić do ludzi, niektórzy nie akceptowali mnie za pochodzenie, za to, że mój tata jest Japończykiem. Nagle zobaczyłem ludzi, którzy są otwarci, którzy się uśmiechają, razem tańczą, słuchają muzyki. To wszystko skleiło mi się w coś bardzo wartościowego. Poczułem się, jakbym wszedł do swojego pokoju, bo myślę, że mam w sobie taki pokój z duszą, zobaczyłem ile tam jest piękna i zostałem.
Rozumiem, że taniec w twoim przypadku to nie tylko kondycja, nie tylko kolejne trofea, ale możliwość uczenia się i poznawania samego siebie?
Trofea są chyba tak naprawdę najmniej ważne. Taniec, dla mnie i dla wielu moich przyjaciół, to rzeczywiście możliwość poznawania samego siebie. Dzięki niemu odkryliśmy i cały czas odkrywamy, kim jesteśmy. Wydaje mi się, że ludzie, którzy nas uczą, sami cały się uczą i poszukują. Taniec dla nas to po prostu życie, nauka. Bardziej tak do tego podchodzimy, niż przez pryzmat sportu, wysiłku fizycznego.
Chciałabym Cię podpytać o You Can Dance!, dlaczego zdecydowałeś się na udział w tym programie?
To było spontaniczne. Początkowo nie chciałem iść, bo nie ciągnęło mnie aż tak do telewizji, ale stwierdziłem, że pójdę, spróbuję, może wyjdzie. Bez oczekiwać dostałem się na casting główny, później bez oczekiwań dostałem się na Maltę, później na live'y. Myślałem, że odpadnę w pierwszym odcinku. Co odcinek mówiłem: "Odpadam". Ostatecznie stało się tak dopiero w półfinale, więc udało mi się zajść mega daleko. Jestem z tego bardzo zadowolony. Program mi dał mnożnik 100 razy tego, co robiłem wcześniej w moim życiu. Otworzył mi nowe drogi. Byłem szczęśliwy, a teraz jestem jeszcze bardziej szczęśliwy. Poznaję jeszcze więcej ludzi, którzy mnie inspirują.
Półfinał w You Can dance! to rzeczywiście sukces, które może ci pozazdrościć nie jeden młody tancerz. Co teraz, jakie masz jeszcze swoje taneczne marzenia?
Postanowiłem sobie po programie, że ja nie chcę mieć marzeń.
Odważnie?
Nie chcę, bo marzenia to jest przyszłość, a dla mnie przyszłość jest niewarta myślenia, bo tak naprawdę nie mamy pojęcia, co wydarzy się w przyszłości. Przez ostatni rok wydarzyło się może z pięć rzeczy, które zaplanowałem. Cały czas zmieniają mi się plany, cały czas robię coś spontanicznie i wtedy jestem najszczęśliwszy. Więc nie chce sobie myśleć, że za pięć lat to będę w tym punkcie, bo tak może się nie stać. Nigdy nie wiadomo, może po drodze zacznę robić coś innego. Cieszę się chwilą i to tak na maksa. Zacząłem sobie nazywać rzeczy pozytywne, które się wydarzyły, że to były moje marzenia. Tak sobie powiedziałem z You Can Dance!. To było moje marzenie.
Czyli nic, nawet małego marzenia?
Gdzieś tam w planach mam, żeby kiedyś zatańczyć na scenie dla jakiejś gwiazdy. To jest chyba taki mój szczyt marzeń.
Kogoś konkretnego masz na myśli?
Chris Brown, Beyonce to są ludzie, którymi ja się inspiruję. Chciałbym iść w tę stronę.
Ty już jesteś na najlepszej drodze, żeby swoje marzenie spełnić. Co powiedziałbyś młodym tancerzom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę, warto łapać szansę, pójść na casting?
Oczywiście. Warto, nawet jeśli się nie uda, to możemy z tego wyciągnąć jakieś wnioski i spróbować jeszcze raz. Ważne, żeby się nie poddawać i iść po swoje. Jeśli się w coś głęboko wierzy, to się to stanie prędzej czy później.
Dziękuję za rozmowę.
Warsztaty z Joachimem Utake odbyły się w Studio Tańca Hipnotic, które było ich organizatorem.