Elbląscy aktorzy pracowicie spędzili wakacje. Trwały bowiem intensywne przygotowania do nowego spektaklu pt."Plotka", w reżyserii Wojciecha Malajkata. Jak ocenia on pracę w Teatrze im. Aleksandra Sewruka oraz dlaczego warto przyjść na tę sztukę opowiedział w wywiadzie udzielonym info.elblag.pl.
Spektakl opowiada o perypetiach księgowego, który postanawia zatrzymać pracę tworząc na swój temat plotkę.
Obśmiewamy pewien mechanizm, a śmiejemy się, bo to komedia. Kłamstwo nie ma zwyciężyć.
W tej plotce nie ma ziarna prawdy i choć z początku główny bohater dopina swego to jednak później nie ma kontroli nad dalszym rozwojem sytuacji.
Jak to plotka zaczyna żyć własnym życiem, a przy tym komplikować sprawy. Krótko mówiąc idzie za daleko. Nasza wspólna zabawa- aktorów i publiczności, polega na tym, żeby ten mechanizm ośmieszyć...
I ukazać, że nie warto plotkować?
Tu akurat było warto, bo chytry plan się powiódł.
Ale jakim kosztem?
Dlatego trzeba uważać, żeby nie przesadzać z tym wymyślaniem.
Jak doszło do Pana współpracy z elbląskim teatrem?
Dostałem zaproszenie od pana dyrektora, Mirosława Siedlera, z którym znam się jeszcze od czasów studiów w Łodzi. Było to miłe zaskoczenie. Zespół jest bardzo zawodowy. Współpraca jest taka, o jakiej można marzyć.
Ten sam spektakl od trzech lat grany jest u Pana w teatrze (Syrena w Warszawie). Czy mechanizm jest ten sam?
Tak. Mam pewien styl. Na tydzień przed premierą wszystko jest gotowe. Koledzy sobie grają, żeby okrzepną i sprawdzać różne możliwości. Tak pracuję wszędzie, cokolwiek nie robię. Nie ma tu żadnej różnicy. Wszystko jest na czas.
Elbląscy aktorzy robią dokładnie to, czego Pan, reżyser, od nich wymaga?
To są profesjonaliści. Jest pewien rodzaj umowy między aktorami a reżyserem na pomysł, obraz tego, i reżyser namawia aktorów, żeby się do tego ustosunkowali. W tym przypadku odbyło się to bezboleśnie.
Co przekonało Pana, żeby przejść na tę drugą stronę, z aktorstwa na reżyserię?
Od szkoły miałem takie ciągoty, żeby coś kreować z zewnątrz, żeby budować jakąś rzeczywistość i świat. I to nie tylko ze środka, jako aktor, ale także z boku jako reżyser. To już robię od dłuższego czasu i bardzo to lubię.
Łatwiej widza doprowadzić do łez ze śmiechu czy smutku?
Chyba nie ma łatwej czy trudniej. Tak samo trzeba się postarać i nawymyślać, żeby było i zabawnie, i wzruszająco. Jeśli nie chce się czegoś zrobić tanim kosztem, a ja nie chcę, to zawsze wymaga to pewnego wysiłku.
Elblążanie podczas spektaklu będą mogli spodziewać się dużej dawki śmiechu i nagłym zwrotów akcji?
Po to to robimy. To jest komedia, z tym, że prezentuje rodzaj swoistego poczucia humoru. Stawiam na tym własną pieczęć, więc być może nie będzie to tak, że się gania i podstawia nogi. Raczej to będzie dowcip, który zmusza do pewnego myślenia, podglądania i tropienia naszych pomysłów.
Podczas pierwszej próby generalnej na widowni zasiadł Piotr Polk, który gra w spektaklu "Plotka" ale w Teatrze Syrena. Podzielił się z Panem swoimi spostrzeżeniami?
Bardzo chwalił realizację. Ona mimo wszystko jest inna, bo inni są aktorzy, inne temperamenty, inne wrażliwości ludzi. Niektórych rzeczy nie widział, bo zawsze siedzi po drugiej stronie, a teraz mógł sobie obejrzeć w całości to w czym sam bierze udział. Podobało mu się to, co zobaczył i to mnie cieszy.
Zatem ci, którzy mieli okazję zobaczyć ten spektakl w Warszawie niech nie sądzą, że już znają nasz spektakl i przyjdą na elbląską sztukę?
Zachęcam, bo to jest zupełnie inne przedstawienie. Inne są dekoracje, z innymi pomysłami i innymi aktorami, którzy swoje wnoszą.
Dziękuję za rozmowę.
szkoda,ze już biletów brak .