Za nam pierwsze spotkania z aktorami i twórcami trzech seriali. Wśród nich był "Komisarz Alex". W małej sali kina Światowid z elblążanami spotkał się m.in. odtwórca roli Ryszarda Puchały - Ireneusz Czop. Zgodził się on udzielić wywiadu specjalnie dla info.elblag.pl.
Jesteśmy tuż po spotkaniu z elblążanami. Jak Pan ocenia pytania, które zostały zadane przez mieszkańców naszego miasta?
Były miłe. To nie były pytania, które dotyczyły wewnętrznej pracy aktora czy tego, o się działo na planie. Raczej sugerowały że ten serial się po prostu podoba.
Padło nawet pytanie dotycząc Pana postaci granej w innym serialu.
To pytanie sprawiło mi bardzo dużą przyjemność, że ludzie patrząc na mnie w jednym serialu nie mają mnie dość, że jestem w następnym. Słyszałem uwagi, że jest jakaś grupa aktorów w Polsce, która gra we wszystkich serialach i nie ma nowych twarzy. Ważne jest, żeby się nie powielać i tworzyć nowe wizerunki. To jest miłe, że widz to zauważa.
Praca aktora wymaga tego, by zapoznać się z danym zawodem, w jaki się wciela, poznać go na tyle, by być wiarygodnym. Czy w związku z rolą w serialu "Komisarz Alex” musiał Pan przyswoić wiedzę na temat pracy policjantów?
Wcale nie jest łatwo być funkcyjnym policjantem w serialu. Czyli nie siedzieć tylko przy biurku, przy laptopie, co wydaje się wszystkim bardzo proste. Trzeba wziąć na siebie sytuację, kiedy się komuś zakłada kajdanki, kiedy się kogoś obszukuje, kiedy się kogoś broni, walczy, kiedy się do kogoś strzela, samemu się dostaje postrzał. To nie są proste sprawy i muszą być tak wykonane, by były prawdopodobne. Często pracujemy z konsultantami, którzy pokazują nam, jak to się robi. Jak należy trzymać pistolet, jak go czyścić, przeładować.
Podobnie wygląda praca nad rolą lekarza?
Kiedy gra się ordynatora pediatrii, jest się ortopedą, chirurgiem to pytanie brzmi jak się mam zachować? Jak osłuchać? Jak zobaczyć, że ktoś nam "odjeżdża"? Co to znaczy "reakcja sztywnego karku"? To jest miłe, że człowiek uczy się w trakcie. Tam też mamy fantastycznych konsultantów. Niektórzy są prawdziwymi chirurgami. Podziwiam ich, że oprócz swojej normalnej pracy przyjeżdżają na plan i pokazują nam rzeczy, które dla nich są codziennością.
Czy jest jakieś zadanie, spośród tych, które Pan wymienił, które za pierwszym razem sprawiały Panu szczególną trudność?
Każde zadanie jest trudne. Czasami jest tak, i to najbardziej lubię, kiedy w ujęciu jest do zagrania i do przemycenia, i do zrobienia, i to się tak wszystko składa - naszą rzemieślniczą sprawność z tym, co się dzieje spontanicznie na planie. Wtedy mamy poczucie, że udało się zrobić dużą, fajną scenę.
My, widzowie, oglądamy finalny efekt. Za nim się kryje wiele powtórzeń danych scen. Czy długo trwa praca nad jednym odcinkiem?
Trzeba wziąć pod uwagę, że praca z psem to nie jest prosta rzecz. To jest 4-5 dni zdjęciowych przypadających na jeden odcinek. W tym trybie pracy to jest mało. Dzień zdjęciowy to jest minimum 12 godzin. Czasami jest więcej. Ale oprócz tego musimy się przygotować. Musimy nauczyć się tekstu, obmyśleć, jak to zrobić, spotkać się z konsultantami.
Ogląda Pan efekt finalny na ekranie?
Bardzo często. Nie zawsze mam możliwość, żeby zobaczyć "od dechy do dechy" trzynaście odcinków danej serii. Największy problem, jaki miałem był na początku kręcenia. Mamy za sobą siedem sezonów, czyli prawie 100 odcinków.
Podczas spotkanie z elblążanami wspomniał Pan, że na planie dochodzi do improwizacji. Czy jest to dla Pana wyzwanie?
Nawet jeżeli coś jest improwizowane to my musimy mieć pewne haki, do których dążymy. Musimy mieć wyznaczone momenty kulminacyjne i puenty, bo jeśli tego nie będzie to by było istne szaleństwo. Musimy wiedzieć o czym jest dana scena, jakie ma przesłanie.
Większość improwizacji jest spowodowane przez tytułowego bohatera?
Oczywiście, że tak. Nie jest łatwo grać ze zwierzętami i dziećmi. Natomiast jest też tak, że bardzo często rzeczy, które wydawały nam się trudne pies zrealizować bardzo szybko. Jestem bardzo zadowolony, że te improwizacje są, choć czasami są tak trudne historie, że nawet ludzie nie dają sobie rady. Wydaje się, że pies szybko biega czy wysoko skacze, a tak nie jest do końca.
To jest jeden z powodów, dla których w rolę Alex-a wcielają się dwa psy?
Tak. Każdy z nas ma inny charakter. Jeden jest bardziej fizyczny, inny bardziej intelektualny. Tak też jest u zwierząt.
Jak Pan ocenia pomysł zorganizowania Festiwalu Polskich Seriali?
Pomysł jest fantastyczny. Uważam, że telewizja na świecie idzie w stronę seriali. To będzie serial zamknięty, często nawet wysokobudżetowy i niebanalny. Mamy już parę takich przykładów. Myślę, że łatwiej jest zrobić serial zamknięty, jako duży film.
Na koniec pytanie dotyczące naszego miasta. Co przychodzi Panu do głowy, gdy słyszy Pa słowo "Elbląg"?
Mój kolega, który jest dyrektorem elbląskiego teatru (śmiech). Pozdrawiam Mirka (Siedlera- przyp. red.)
Współpraca medialna: Elbląski Dziennik Internetowy info.elblag.pl
Bardzo dobrze