Wojciech Cejrowski, znany podróżnik, autor książek, prowadzący niejeden program telewizyjny, dziś elblążanom pokazał się z innej strony. Do naszego miasta przyjechał On bowiem z występem "Stand up Prawo Dżungli". Specjalnie dla czytelników info.elblag.pl zgodził się udzielić wywiadu, w którym m.in. opowiedział o swoim najgorszym występie, który miał miejsce w krakowskim więzieniu oraz czy naprawdę urodził się w Elblągu.
Czy Elbląg znalazł się na trasie Pana występów przez przypadek czy ma Pan jakiś sentyment do naszego miasta?
Całkowity przypadek. Elbląg jest jednym z niewielu miasta, w którym nigdy nie miałem występu. W czasach" WC kwadransa" była jakaś jedna wizyta, ale to nie był występ, a wizyta w lokalnym radio. A tak na północy jestem aktywny, bo pochodzę z Kociewia, więc mi jest z okolic Trójmiasta łatwo przyjechać. Czy do Mikołajek, gdzie co roku jestem, czy do Suwałk. Elbląg jakoś tak pierwszy raz wyskoczył. To przypadek, bo Multikino zaoferowało to miejsce w pakiecie wynajmowanych przeze mnie sal.
Z czym kojarzy się Panu Elbląg?
Kojarzy mi się ze zbrodniarzami ze stanu wojennego, czyli z tym gościem, który powinien dyndać na szubienicy, z Wojciechem Jaruzelskim, który wydawał rozkazy, żeby zabijać ludzi również w Elblągu, w 1970 roku. Wcześniej też wydawał. KGB-owiec sowiecki, który przyjechał na sowieckich czołgach, który powinien odpowiadać za zdradę ojczyzny i zamordowanie własnych obywateli, kiedy już objął władzę. Z tym mi się Elbląg kojarzy, trochę historycznie i nieprzyjemnie.
W internecie można znaleźć informację, że urodził się Pan w Elblągu.
Mnie to strasznie rozśmiesza, bo w internecie mam siedem dat urodzenia i cztery miejsca urodzenia, a wszystkie są nieprawdziwe.
Jaka jest zatem prawdziwa?
Prywatność ma się raz. Bardzo cieszę się z tego, że wszystkie są nieprawdziwe, bo dzięki temu prawdziwa nadal pozostaje w ukryciu. Podchodzą do mnie różne osoby, które upierają się, że urodziłem się w ich mieście, a ja tego nie dementuję. Jestem Kociewiakiem, czyli wychowałem się na Kociewiu i stamtąd pochodzę, cała moja rodzina stamtąd pochodzi, tam są nasze korzenie. Poza tą informacją nie podaję nigdy nic więcej, bo prywatność ma się raz. Moi koledzy z branży rozrywkowej często robią taki błąd, że coś o sobie opowiedzą. Sporadycznie odrobinka tu, odrobinka tam, a potem jesteśmy w stanie w internecie wyłuskać komplet informacji o danej osobie. A przecież ta osoba ma Bogu ducha winną mamusię, która nie jest aktorem i nie potrzebuje, żeby jej TVN przez płot robił zdjęcia.
Jak udało się Panu tego uniknąć?
Miałem ojca w rozrywce, który zresztą był związany z Elblągiem. Śp. Stanisław Cejrowski tworzył chociażby Galerię El, imprezy jazzowe. Pewnie to się ludziom myli. Myślą, że ten Stanisław to jest ten Wojciech i przypisują mi działania mojego tatusia. On był w stanie mi opowiedzieć, jak to działa. I ja już tego błędu nie popełniłem. Nie sprzedaję nigdy żadnych informacji na temat mojej prywatności. Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, nie komentuję, bo każdy oddech jest informacją.
W takim razie czego można się dowiedzieć na Pańskich spotkaniach?
Co roku jest nowy scenariusz. W zeszłym roku był "Smak Tropików", teraz jest "Prawo dżungli", wcześniej jeszcze był "Dziki człowiek" czy "Nie chcecie tam być". To są Stand Up-y. Forma, która zaczęła się pojawiać w Polsce od jakiś 2-3 lat. Moim zdaniem to nie wypali, bo w Polsce nie ma różnorodności. W Ameryce znajdują się zarówno liberały, czyli ci , którzy są Palikotem i Donaldem Tuskiem jednocześnie i chcą marihuany i zabijania dzieci nienarodzonych, jak i osoby o poglądach zbliżonych do moich. Natomiast w Polsce wszystkie kabarety są lewackie. Może poza niektórymi skeczami Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Czyli na dłuższą metę Stand Up nie będzie miał racji bytu w Polsce?
Stand up nie wyjdzie, bo on musi działać na takim napięciu, że pół sali jest za, pół przeciw i co jakiś czas to się zmienia. Artysta też musi stanąć odważnie przeciwko całej sali. Moje występy są od 2008 jakoś powiązane z "Boso przez świat", bo to jest najbardziej widoczny, widowiskowy program, który robię teraz. Wcześniej były związane z polityką, czyli takie bardziej amerykańskie, bo przystawały do "WC kwadransa". Teraz jest bardziej podróżnicza, ale jak się Pani przyjrzy temu, to są tam wolnościowe różne wypady, które Cejrowski robi. Ojciec mi mówił: Każdy program jest o tobie, każdy show jest o tobie, każda książka. Nawet jak piszesz o Indianach, to sposób, w jaki piszesz świadczy o tobie. To są twoje przeżycia, twoje myśli, twoja idea. To przedstawienie będzie w tym sensie o mnie.
Woli Pan opowiadać o swoich przygodach czy przeżywać wciąż to nowe?
Samotny człowiek z mikrofonem, który musi przytrzymać uwagę publiczności przez taki czas, jakim jest normalny seans filmowy, to jest przeżycie. To jest wyzwanie. Kto inny, w normalnym kabarecie, ma gitarę i może uskoczyć w piosenkę jak mu nie idzie. A Stand Up, jak jest martwa sala, to... Raz miałem martwą salę i nie wiedziałem dlaczego. Najcięższy występ w życiu. Było to w więzieniu przy Montelupich w Krakowie. Chciałem jak Johnny Cash zrobić dla więźniów występ. Dogadałem się z tamtejszym KO-wcem. Zezwolenia, cuda wianki... i siedzą ci kryminaliści na sali i żadnej reakcji. Ja już sięgałem pamięcią wstecz do najlepszych występów, jeszcze amerykańskich, jak studentem będąc robiłem tam Stand Up-y. Nic nie działało na tej sali. Dopiero ten KO-wiec przepraszał mnie i stwierdził, że zrobił błąd, bo wymieszał grypsujących i niegrypsujących. Układ polegał na tym, że grypsujący, czyli taki zastarzały kryminalista z doświadczaniem nie "gubi twarzy" przy frajerach, czyli on się nie zaśmieje z żadnego dowcipu, bo jest twardy. Natomiast frajerowi przy grypsującym nie wolno się odezwać, bo dostanie potem bańki. Oni mogli w środku gotować się ze śmiechu, natomiast w ogóle się nie odzywali.
Ulżyło Panu, jak się Pan o tym dowiedział?
Nie, bo nadal mam to wspomnienie przedzierania się przez ciszę. Zrobiłem krótszy występ, bo 1 godz. 10 min. Opowiada się rzeczy, które albo powinny wzbudzić protest, czyli jakąś żywą reakcję, jakiś odgłos albo śmiech, a tu nic...
Nie ma nic gorszego niż brak wzbudzenia jakiejś reakcji?
Jak opowiadam najlepsze dowcipy i nie ma reakcji to jest źle.
W takim razie zapytam o najlepsze występy. Lepiej występuje się Panu w Polsce czy za granicą?
Ja lubię tę robotę. Jakbym nie lubił to bym co innego w tym czasie robił. Lubię to robić szczególnie przed studentami, którzy nie mają litości. Jak się wejdzie na salę to chały nie kupią. Potrafią wygwizdać, warknąć, pytają w trakcie... I o to chodzi w Stand Up-ie.
Jak przygotowuje Pan swój program?
Na początku ustawiam sobie występy cztery w tygodniu, żeby wytrenować nowy program. Jak sobie przygotowuję scenariusz to nie wiem co publiczność kupi, a czego nie, co rozbudować, a co wyrzucić. Muszę zrobić ileś występów, żeby ten program powstał. Wcześniej jest tylko teorią. Wczoraj w Gdyni mi wyszło. Wszystko wskoczyło na swoje miejsce i wiem, że to jest to. Dzisiaj postaram się go powtórzyć dokładnie tak, jak było wczoraj. Zobaczymy jak wyjdzie. Wcześniej niektóre elementy były w innej
kolejności, czegoś nie było. A potem już przez resztę roku się wchodzi i się robi.
Życie na walizkach nie jest zbyt kłopotliwe?
To nie jest życie dla każdego. Jeden mój brat jest misjonarzem, druga moja siostra jest zakonnicą. On na walizkach, a ona na tyłku. Każdy ma inne powołanie. Ja wbrew pozorom nie żyję na walizkach. Podróżuję bez walizek. Podróż z bagażem jest absurdalna. Gdzie samolot leci, tam wszystko jest. Zabieranie pasty do zębów z Polski w sytuacji, kiedy ta sama pasta "Made in China" jest tam dokąd Pani leci, dokądkolwiek to będzie, jest marnowaniem zasobów. Wszystko poza Polską jest taniej. Wszystko poza Unią Europejską jest taniej niż tutaj, więc zabieranie czegokolwiek na jakiekolwiek wakacje nie ma sensu. Nawet pustej walizki. Ja jadę bez walizek i staram się, aby po każdym występie wrócić do domu. Nie prowadzę typowego życia rockandrollowca. Stąd się bierze u nich alkoholizm. Pracują fizycznie i intelektualnie, przez jeszcze pewien czas są rozkręceni i te dwie godziny w hotelu, kiedy ciało stygnie sięgają po flaszkę lub po 19-letnią panienkę i psują sobie życie rodzinne. Ja od początku kariery pilnuję, żeby wracać na noc jak Kopciuszek do domu. Nawet jakbym miał jechać przez pół Polski i wylądować w domu o 4 nad ranem, to ten moment położenia się we własnym łóżku jest istotny. Nie spędziłem czasu w hotelu i następnego dnia nie budzę się w obcym mieście, z którego muszę rozpocząć podróż i pół dnia zmarnowane. Nawet jak nad ranem pójdę spać to wstaję u siebie w domu, mogę zjeść normalne śniadanie i zabrać się do roboty. Czyli nie żyję na walizkach. Dzisiaj przyjechałem z Kociewia, przez Sopot, byłem u okulisty, odwiedziłem cioteczkę po drodze, zameldowałem się tutaj na 18.00, o 19:00 występ, a potem do domeczku.
Choć, jak Pan twierdzi, nie żyje Pan na walizkach, to jest Pan w ciągłym ruchu i ma Pan na swoim koncie wiele miejsc. Czy jest jeszcze takie, do którego chciałby Pan pojechać?
To klasyczne pytanie, więc odpowiem klasycznie - na Księżyc. Przed śmiercią jeszcze mi wnuki to zafundują. Głównie chodzi o to, że tam jest 1/6 grawitacji ziemskiej, czyli stary dziadek, który na Ziemi ledwo chodzi, tak będzie mógł znowu poskakać. Takie piękne wspomnienie młodości, kiedy nasze mięśnie były sprawne. W tym celu. A z bardzie prozaicznych to na Hawaje bym pojechał. Widziałem dzikie wyspy ludożerców, wyspy Pacyfiku, a Hawaje to jest jedyny przykład wysp, na których żyli ludożercy
jeszcze 100 lat temu, a teraz jest to pięknie ucywilizowane. Jest to fragment ulubionego mojego kraju, poza Polską, czyli Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Chciałbym zobaczyć, jak to można zrobić. Jak można zagospodarować wyspy ludożerców?
Pytam o to, bo skoro istnieje na Ziemi takie miejsce, w którym Pana jeszcze nie było, a chciałby Pan być, to co stoi na przeszkodzie?
Na razie jeszcze się nie złożyło. Ja jeszcze krótko żyję. Ale skoro o tym pamiętam i o tym myślę, to na pewno się tam wybiorę. Na razie miałem zaproszenie od pana, który lubi moje książki, ale pojechać do takiego gościa to on nas zagada pytaniami. Skoro się fascynuje moimi książkami, a będzie miał mnie na wyciągnięcie ręki, to ja nie będę mógł odpocząć, tylko cały czas będę musiał dawać występ. Myślę o tych Hawajach, więc jak Pan Bóg pozwoli, to tam pojadę.
Dziękuję za rozmowę.
Z Wojciechem Cejrowskim rozmawiała
dla info? to była konferencja prasowa - nie tylko wywiad dla info
Pragniemy poinformować, że Wojciech Cejrowski nie zwołał konferencji prasowej. Zgodził się jednak przed występem odpowiedzieć na kilka pytań. Podczas spotkania obecni byli dziennikarze z czterech redakcji, którzy również mieli szansę zadawać pytania. Wszystkie pytania przedstawione w artykule zadała dziennikarka info.elblag.pl.
Z jego ślubem z Pawlikowską w Mikołaju to mu się Elbląg też nie kojarzy?
Fajny gość i super występ !!!
Zwykły pajac, pozer, skandalista dla "masówki"........., . Wystąpił w Elblągu bo kazali. Elbląg dostał w tz. pakiecie więc musiał, kasa, kasa. Że obraża elblążan to chamowi nawet nie przyjdzie do głowy.
Obraza dla Elblążan i samego Elbląga. Pluje w twarz a my - oooo deszczyk pada.....
Cham i prostak. Tyle co mam do powiedzenia o tym jegomościu !
Tylko z tym kojarzy ci się Elblag ,prostaku.A mnie kojarzysz się ze straszliwym, prymitywnym ,katolickim oszołomem.
Kato piso prawicowy oszołom!!!
po co to "katolickim" zwierzaku? Co złego jest w tej religii?