Wtorek, 3.12.2024, Imieniny: Franciszek, Hilary, Ksawery
Nie masz konta? Zarejestruj się »
zdjęcia
filmy
baza firm
reklama
Elbląg » artykuły » artykuł z kategorii WYWIADY

Ciekawi elblążanie - Tomasz Gliniecki

15.07.2012, 21:11:14 Rozmiar tekstu: A A A
Ciekawi elblążanie - Tomasz Gliniecki
fot. Astrid Jarosławska

Wieloletni dziennikarz prasowy i radiowy, były redaktor naczelny „Gazety Olsztyńskiej” i „Dziennika Elbląskiego”.  Jest pasjonatem historii Elbląga i recenzentem książek historycznych. Obecnie jest kierownikiem Działu Edukacji i Promocji Muzeum Archeologiczno - Historycznego w Elblągu. W rozmowie z nami opowiedział o lokalnych mediach, roli dziennikarza i zapomnianych, aczkolwiek ważnych, wydarzeniach z historii Elbląga.

Analizując Pańską biografię można zauważyć, że dał Pan temu miastu dużo. A czy Elbląg dał coś Panu? Jeśli tak, to co?

Nigdy nie oczekiwałem, by to miasto dało mi coś w zamian. Po prostu jestem elblążaninem, tu się urodziłem i stąd też wywodzą się moje korzenie, część mojej polskiej rodziny mieszkała w tym mieście już w czasie wojny. Natomiast fakt, że daję mu dużo wynika z tego, że wciąż chcę to miasto poznawać, a skoro mam trochę wiedzy, to przez swoją działalność mogę się nią dzielić z innymi. Kilka razy wyjeżdżałem z Elbląga, ale zawsze wracałem. Tutaj jest moja „życiowa baza”.

Chęć dzielenia się wiedzą z innymi zadecydowała o tym, że wybrał Pan pedagogikę jako kierunek studiów? Marzył Pan o karierze nauczycielskiej?

Pedagog to nie tylko nauczyciel (śmiech). Zawsze zajmowałem się sprawami osób dorosłych. Niemniej, jestem człowiekiem wielu zawodów, otwartym na wiedzę i umiejętności. Nie zawsze byłem "panem redaktorem", bo bywało i tak, że byłem barmanem w knajpie, albo zajmowałem się handlem makulaturą. Pedagogika była potrzebna, by poznać człowieka i wiedzieć, jak z nim pracować, by nie dokonać wielkich krzywd. Na tej podbudowie można było robić zupełnie inne rzeczy - już w połowie studiów zostałem etatowym dziennikarzem w jednej z olsztyńskich gazet.

Więc jeśli nie kariera nauczyciela, to może właśnie dziennikarstwo było Pańskim marzeniem? Zawsze chciał Pan uprawiać ten zawód?

Nie zawsze. Jako dziecko chciałem być żołnierzem (śmiech).  Studiowałem w latach 1987-1992, więc poznałem smak końcowej komuny i początków samorządności. Te czasy dały mi wybór między działalnością typowo społeczną lub polityczną, albo przyjęciem pozycji recenzenta tych działań. Ja wybrałem tę drugą opcję, bo mogłem mieć swoje zdanie i nie podporządkowywać się woli większości. Zawód dziennikarza gwarantował to, że mogłem powiedzieć, co chcę.

Zajmował się Pan nie tylko dziennikarstwem prasowym, ale też radiowym. Która z tych dwóch form była Panu bliższa?

To nie jest kwestia takiego doboru. W ostatnich latach mojej pracy byłem bardzo zainteresowany dziennikarstwem internetowym. Robiłem też projekty, co prawda nieskończone, poświęcone między innymi informacji mobilnej – więc ta nowoczesność mnie nie ominęła. Tę wiedzę zdobywałem w sposób międzynarodowy, jeżdżąc do różnych firm dziennikarskich i wydawnictw, jednych z lepszych na świecie. Odpowiadając na pytanie, myślę, że wszystkie formy dziennikarstwa mają swoją specyfikę. Najmniej satysfakcjonującą odmianą jest jednak dziennikarstwo internetowe. Najprzyjemniejszą formą jest chyba dziennikarstwo radiowe, bo można kiwać się i podśpiewywać, gdy mikrofon jest wyłączony (uśmiech).

Jak Pan wspomina swoją współpracę z nieistniejącym już Radiem EL?

W radiu pracowałem dwukrotnie. Ale od razu zastrzegam, że nie było żadnych dramatycznych rozstań. W dziennikarstwie normalnym jest fakt, że ktoś przychodzi i odchodzi. Kilkanaście razy zmieniłem tytuły, a bywało też tak, że trzy razy zmieniałem tytuł bez zmiany biurka. Radio wspominam bardzo dobrze, dlatego że było ono swego rodzaju kuźnią: przez stację przewinęło się bardzo dużo mądrych ludzi, z których spora część została w dziennikarstwie, jeszcze inni – w branży muzycznej. Jest też grupa osób, która emigrowała, ale zajmuje się bardzo ciekawymi projektami – i tych wszystkich ludzi warto wspomnieć. Natomiast z punktu widzenia samego radia... pewne rzeczy można było zrobić inaczej, ale to było zależne od właściciela, czyli stowarzyszenia. Oczywiście jest żal, że nie udało się go utrzymać… Mam taką teorię, którą wygłaszałem publicznie kilkakrotnie, mianowicie „takie media są w Elblągu, jaki jest Elbląg”. Dlatego też dzisiaj lokalne media nie są w najlepszej kondycji. Jeżeli w mieście nie ma dużych pieniędzy, będących w prywatnych rękach, to także i jakość mediów jest, jaka jest.

Czyli los Radia EL był nieuchronny? „Niewidzialna ręka rynku” sprawiła, że tego radia już nie ma?

W dużej mierze tak. Przez pierwsze lata radia był w Elblągu inny świat biznesowy. To środowisko wycofało swoje fundusze mniej więcej w tym samym okresie, kiedy Elbląg utracił status stolicy województwa. Do wszystkiego, co żyje w biznesie, potrzebne są pieniądze. Zresztą wystarczy spojrzeć na małe media, chociażby na małe wydawnictwa internetowe, które pojawiają się i znikają. Jest tylko kilka, którym udało się przetrwać.
 
Wracając do dziennikarstwa prasowego: lepiej jest być szefem redakcji, czy wolnym strzelcem recenzującym otaczający go świat?

To zależy, czego się potrzebuje. Pełnienie funkcji redaktora naczelnego nie polegało jedynie na przyjemnościach i odbieraniu gratulacji, tylko na podejmowaniu trudnych decyzji, chociażby zatrudnianie czy zwalnianie pracowników. Jednakże, zawsze chciałem budować całe produkty. Z przyjemnością pisze się samemu, bo jest się odpowiedzialnym tylko za swój tekst. Natomiast zarządzając kilkusetosobowym zespołem, jak mi się trafiło w życiu, zaczyna się myśleć o innej skali. Człowiek musi się wtedy zastanawiać, jak trzeba ustawić pracę tylu ludzi, jakie decyzje podejmować – ale mi to odpowiadało. Lubiłem przebudowywać coś, albo zaczynać projekt od zera. Przykładem może tu być stworzenie „Nowego Głosu Elbląga” czy zmieszanie redakcji „Gazety Olsztyńskiej” i „Dziennika Bałtyckiego”, by powstał „Dziennik Elbląski”. Eksperyment ten był udany, chociaż można mieć zarzuty do tego typu pomysłów, ale gdyby było stać to miasto na dobrą codzienną gazetę wydawaną na miejscu, to ona by powstała. Jednak właściciele dwóch firm dogadali się na środku i zamiast dwóch konkurencyjnych mutacji zdecydowali się utworzyć do dzisiaj funkcjonujący „Dziennik”.

Ostatnimi czasy mówi się o dewaluacji zawodu dziennikarza. Co więcej, w oczach niektórych osób dziennikarstwo przestało być zawodem. Czy zauważył Pan w swoich obserwacjach symptomy potwierdzające te tezy?

Potwierdzam. Zawód dziennikarski w ostatnich latach został zniszczony – a stało się tak z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że dzisiejsze upowszechnienie informacji sprawia, że każdy może zostać dziennikarzem, więc te same informacje możemy uzyskać w różny sposób, ale nie zastąpi to profesjonalnego dziennikarstwa. Wydawcom jest dziś łatwiej zapłacić kilka groszy człowiekowi, którego praca oparta jest na systemie „kopiuj-wklej”, nie zadającemu trudnych pytań, nie mającemu doświadczenia. Moim zdaniem, dziennikarstwo zawsze polegało na konwencji „mistrz-uczeń”: nie można być dobrym dziennikarzem po trzech czy pięciu latach – można być wtedy jedynie dobrym zadatkiem na dziennikarza. Umiejętności w tym zawodzie przychodzą z czasem. Podobnie jest z rzemiosłem – nie zostaje się nagle złotnikiem, bo tego fachu trzeba się nauczyć od kogoś, kto to dobrze robi. Gdybym mógł wybierać jeszcze raz, to najprawdopodobniej nie zostałbym dziennikarzem po raz wtóry. W czasach, kiedy ja zaczynałem, ten świat był inny – dawał mniej możliwości, ale był bardziej uporządkowany i – co też ważne – szanował ludzi. Możliwe, że narażę się tymi słowami niektórym czytelnikom, ale wtedy, i już w wolnych mediach, rzecz jasna, anonimy wyrzucało się do kosza. Dzisiaj w wielu przypadkach anonim urósł do rangi podstawowej informacji. Każdy siedmiolatek potrafiący pisać na klawiaturze może wyrazić swoje zdanie, a nie na tym polega wolność słowa.

W swojej wypowiedzi wspomniał Pan o braku szacunku. Czy jego brak objawia się wyłącznie w anonimach?

Brak szacunku do czytelnika, ale także do dziennikarza – to działa w obie strony. Dziennikarz mając mniejsze umiejętności przestaje być wyrocznią. Oczywiście trochę trywializuję, ale jeśli dziennikarz dostaje kilkaset złotych za swoją miesięczną pracę, bez żadnych zabezpieczeń socjalnych, to nie będzie w swym zawodzie spełniony i nie będzie reprezentował poziomu, który byśmy chcieli. Jeżeli chcemy zamieniać dobrych dziennikarzy na tanich dziennikarzy, a taką tendencję obserwuję w różnych miejscach, to nie wykonamy dobrego ruchu, bo posiadając zły produkt dojdziemy do punktu, gdy jego sprzedaż okaże się niemożliwa. Może skończyć się tak, że będziemy dezinformowani – i mówię tu już o mediach globalnych: wystarczy obejrzeć ogólnopolskie programy informacyjne, by wychwycić błędy dziennikarskie i realizacyjne – ja je dostrzegam codziennie. Boli mnie to, aczkolwiek nie mam na nie wpływu.

I to wszystko odbija się na odbiorcy?

Tak. Jednak niektórzy mogliby mi zarzucić, że łatwo przychodzi komentowanie, jeśli od kilku lat nie uprawia się dziennikarstwa zawodowo. Otóż ja zrezygnowałem z tej profesji, bo zmienił się świat, a oprócz tego musiałem się w pewien sposób „obronić”. Jakiś czas temu miałem sporo problemów ze zdrowiem. Taka jest niestety specyfika tego świata, że praca w mediach mocno wyniszcza ludzi.

Po długim okresie dziennikarstwa objął Pan stanowisko dyrektora Elbląskiej Orkiestry Kameralnej – jeszcze wtedy bez siedziby głównej. Łatwo było zarządzać jednostką kulturalną, która de facto nie miała stałego miejsca pracy?

Moja praca w Orkiestrze była dość krótka, bo nie trwała roku. Szybko okazało się, że nie był to najlepszy pomysł i trzeba było świadomie wycofać się z tego projektu, co wyszło na dobre i mi, i Orkiestrze. Dzisiaj, patrząc na to z dość krótkiej perspektywy czasu widać, że obie strony dość szybko poradziły sobie po rozstaniu. Orkiestra gra świetnie, a ja realizuję się w innych pasjach.

Dzisiaj za to jest Pan kierownikiem Działu Edukacji i Promocji w elbląskim Muzeum. Jak duży odsetek odwiedzających to turyści? Czy możemy powiedzieć, że elblążanie chodzą do swojego Muzeum?

Elblążanie chodzą do Muzeum, bo ono znalazło na siebie pomysł już ładnych kilka lat temu. Dobrym duchem była tu Ewa Trocka – pierwszy koordynator Działu Edukacji i Promocji. Moje pozostanie w Muzeum to wynik współpracy, która się wtedy nawiązała. Nasza instytucja jest nastawiona na edukację najmłodszych, poznawanie historii w sposób atrakcyjny, za pośrednictwem kopii eksponatów, gier czy zabaw, a mniej standardowy, mało szkolny. Ten pomysł się sprawdza, bo przychodzą do nas dzieci nie tylko z wycieczkami szkolnymi, ale także ze swoimi rodzicami i dziadkami. Oczywiście, turyści też są - trzeba przyjąć, że odsetek turystów w Muzeum jest adekwatny do tego, ilu jest ich w Elblągu. I turyści przychodząc tu wiedzą, co chcą zobaczyć – a jest co oglądać. Nasze zbiory są bardzo ciekawe, jak na muzeum regionalne. Warte wystawiania nie tylko w kraju, ale też poza jego granicami. Dzisiaj mogę powiedzieć, że odnalazłem tu siebie - historia była moją pasją od zawsze. Oprócz pedagogiki studiowałem także historię, tylko że utrzymanie domu i nowo powstałej rodziny wymagało większego nakładu pracy, więc musiałem z czegoś zrezygnować. Dziś ta pasja powraca.

Jakie atrakcje przygotowaliście w Muzeum na tegoroczne lato?

Muzeum ma jasno określoną linię zachowania: to jest miejsce, w którym czas się zatrzymał. Tu nie ma wielkich wydarzeń, jest za to wiele kameralnych spotkań. Wolimy codzienną pracę u podstaw, niż organizowanie kilku imprez w roku z gwiazdami. Przygotowaliśmy na wakacje trzy cykle, które się kumulują w jednym miejscu: pierwszy to „Wszystko Gra”, czyli rekonstrukcja gier i zabaw od czasów najdawniejszych po nam współczesne. Prowadzimy też codzienne pokazy i warsztaty w chacie Wikingów z Truso. Dodatkowo, od jakiegoś już czasu zbieramy zabawki z czasów PRL-u od elblążan, które później wystawiamy na naszej ekspozycji. Ta wystawa cieszy się powodzeniem nie tylko wśród dzieci, bo równie chętnie odwiedzają nas dorośli chcący powspominać czasy, gdy nieobca im była beztroska zabawa. Na czas wakacji składamy nasz ukłon turystom, albowiem codziennie o godzinie dwunastej bilet wstępu do Muzeum ma wliczoną usługę przewodnika, który zawsze o tej porze czeka na zwiedzających.

W nocy z poniedziałku na wtorek będziemy obchodzić 63. rocznicę wybuchu pożaru w jednej z hal Zamechu, co dało początek tzw. „Sprawie Elbląskiej” - największemu przejawowi stalinizmu w naszym mieście. To jedna ze spraw, którą się Pan dziennikarsko interesował. Dlaczego tak ważna kwestia jest mało znana elblążanom?

Powojenne dzieje Elbląga zostały opisane kilkadziesiąt lat temu w sposób „uładzony”. W tych opracowaniach nie znajdziemy zadr czy trudnych momentów. Sytuacje, jakie miały miejsce w Elblągu, choćby w Grudniu '70, nie przebiły się do powszechnej świadomości w Polsce. Mało kto więc wie, że byliśmy jednym z kilku miast czynnie walczących z ówczesnym ustrojem. Sądzę też, że takim historiom powinien towarzyszyć klimat w mieście, którego tu przez pewien czas brakowało. Dzięki pasjonatom, którzy dwie dekady temu wybudowali obeliski, nazwali skwery i ulice, ta pamięć wróciła, ale na krótko - może poza historią Zbyszka Godlewskiego. Przyznaję, że ja też zainteresowanie tymi sprawami zawiesiłem na dość długi okres, ale do nich wracam. Jestem po rozmowach z Instytutem Pamięci Narodowej dotyczących pomocy w naukowym opracowaniu „Sprawy Elbląskiej”. Prowadzę fotobloga i nagrywam audycje telewizyjne, pokazujące Elbląg z czasów II wojny światowej. Dziesięć takich tematów wprowadziłem do cyklu „Elbląg XX wieku”, który prowadzę w ramach muzealnych zajęć edukacyjnych. Ostatnie wolne chwile poświęcam na czytanie i recenzowanie książek historycznych. Mam co robić przez najbliższe dziesięć lat.

 

Astrid Jarosławska
 

Oceń tekst:

Ocen: 14

%50.0 %50.0


Komentarze do artykułu (10)

Dodaj nowy komentarz

  1. 1
    --19
    ~ ww
    Niedziela, 15.07

    Za ten cykl o czasach wojny, który leci w Telewizji Elbląskiej będzie wg mnie Nagroda Prezydenta za 2012r.

  2. 2
    --13
    ~ sarna, kuropatwa
    Poniedziałek, 16.07

    jesli się napisze wniosek i grzecznie usmiechnie i jeszcze nie bedzie konkurencji to zapewne dostanie :D chociaz cykl jest najwyzej ciekawy ale nie jest szałem chociaz jak na elblag to czego oczekiwac? dla mnie jest słaby bo Wołoszański jest lepszy, a kto zna naprawdę historię? ciagle sa powielane informacje z pewnych zrodel ktore nie zawsze sa trafne ;0 Nagroda na wlasny lub znajomych wniosek nie jest prestizem a sposobem na zarobek. Taka jest prawda! NIe tak sie otrzymuje nagrody. One nie mają dla mnie znaczenia ani szacunku

  3. 3
    +8
    ~ beta
    Poniedziałek, 16.07

    Dziennikarstwo staje się zawodem niepoważnym, trafiają tam ludzie przypadkowi, dla których praca w mediach jest trampoliną do bardziej stabilnego zajęcia, np. w ratuszu, czego mamy aż nadto liczne przykłady. Mamy do czynienia z błędnym kołem, bo niski poziom mediów sprawia, że ubywa czytelników i widzów, przez co słabnie kondycja finansowa wydawcy i spadają płace. W Elblągu w ciągu ostatnich lat pojawiły się może 2 osoby z tzw. iskrą bożą do tego zawodu, obydwie z tegoż portalu, bohatera wywiadu do tego grona jednak nie zaliczam i uważam, że upatrywanie kiepskiego poziomu mediów jedynie w pieniądzach jest wygodnym uproszczeniem. Jeżeli ktoś nie ma talentu a choćby i predyspozycji do dziennikarstwa to żadne pieniądze tego z tej osoby nie wykrzesają.

  4. 4
    +5
    ~ rek
    Poniedziałek, 16.07

    a jakie to wybitnie jednostki masz na mysli? (nie podobał sie komentarz cooo? i dlatego sksowaliscie poprzedni? dlatego nigdy nie bedzie profesjonalni i powaznie brani pod uwage ;) sami dla siebie :D mali ludzie tzw dziennikarze

  5. 5
    +14
    ~ honorowy
    Poniedziałek, 16.07

    To żart czy kpina???

  6. 6
    --5
    ~ Życzliwy uczeń z dwójki:) daaaawno temu
    Poniedziałek, 16.07

    Cześć Tomasz! Życzę sukcesów i zdrówka też życzę.

  7. 7
    --11
    ~ czyt.
    Wtorek, 17.07

    Rzeczywiście - Pan Tomek to bardzo ciekawa i barwna postać. Takich ludzi jak on, dobrych, pozytywnie nastawionych do rzeczywistości, z wolą działania, polepszania wizerunku Elbląga etc. jest u nas ciągle mało. To b. dobry nabytek (przepraszam za sformułowanie) dla elbląskiego muzeum - tam już jest parę młodych osób, którzy razem z Panem Tomkiem wnieśli wiele nowego i ożywili /skostniałe/ wnętrza muzeum.

  8. 8
    +1
    ~ majkel
    Czwartek, 01.05

    to się tomuś dorobił a pamiętam jak jeździł rozwalającym się garbusem no proszę pan Tomaszek -

  9. 9
    --1
    ~ Elbingerer
    Poniedziałek, 23.05

    Szanowny Panie ! Cenię Pana działalność na rzecz Elbląga z którym jestem związany od urodzenia czyli 1948r. Od wielu lat na..... i innych massmediach ( www.decydent.pl) postuluję o odbudowie obecnego szpetnego Bulwaru Zygmunta Augusta. Polecam mój ostatni felieton na ten temat na ...... " Tyłem do wody..."( trzeba wejść w artykuły " starsze". Mam nadzieję, że Pan jako faktyczny znawca Elbląga podniesie ten temat wspomagając mnie, na rzecz odzyskania tożsamości hanzeatyckiej miasta, a nie " ukraińskiej" jaka mamy dzisiaj. Pozdrawiam Sławek Czerniak- " Elbingerer" w ....... Gdyby zdecydował się Pan na kontakt telefoniczny poza e-mailowy : 601 060 238

  10. 10
    --1
    ~ Bożena$
    Piątek, 11.08

    a ja Tomku mam szacunek do Twojego ,,grata"" -garbusa, do Ciebie i Twojej paczki garbusowych globtroterów. To,czego dokonaliście wręcz przedzierając się przez jeszcze socjalistyczne chaszcze Europy zasługuje na podziw.Twoją książkę się łyka, nie czyta. Dajesz w niej sporą dawkę geografii,historii-wręcz antropologii. Rozsmakowujesz przygodą,zarażasz ciekawością Podziwiam w niej Twoją odwagę i czasem mimo piekielnych trudów zachowanie rozwagi i dystynkcji. Pokazałam ,,GARBUSEM"" moim dzieciom- zamawiamy jeszcze 4szt. Jeszcze raz nasz szacun za całokształt, dla Joli i Martyny- współbohaterek niemal 20 akcji RÓWNIEŻ.

Redakcja serwisu info.elblag.pl nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.


Regulamin komentowania artykułów w serwisie info.elblag.pl

W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie info.elblag.pl wprowadza się niniejszy Regulamin.

  1. Komentujący umieszczając treści sprzeczne z prawem musi liczyć się, że może ponieść odpowiedzialność karną lub cywilną.
  2. Komentarze dodawane przez czytelników służą prowadzeniu poważnej i merytorycznej dyskusji na temat zamieszczonych wiadomości oraz problemów z nimi związanych.
  3. Czytelnicy mogą umieszczać informacje i opinie niezwiązane z treścią artykułów dla istotnych powodów (np. poinformowanie innych czytelników o wydarzeniach).
  4. Zabrania się dodawania komentarzy: wulgarnych, obraźliwych, naruszających dobra osobiste osób trzecich lub zawierających treści zabronione przez prawo.
  5. Celem komentarzy nie jest prowadzenie jałowych sporów osobistych między czytelnikami.
  6. Wszystkie wpisy stojące w sprzeczności z powyższymi warunkami będą niezwłocznie kasowane w całości bądź w części.
  7. Redakcja interpretuje Regulamin i decyduje, które wpisy, komentarze (lub ich części) należy usunąć i dokona tego w możliwie jak najszybszym czasie.


Właścicielem serwisu info.elblag.pl jest Agencja Reklamowa GABO

Copyright © 2004-2024 Elbląski Dziennik Internetowy. Wszystkie prawa zastrzeżone.


0.95583295822144