Legenda polskiej piosenki. Jego głęboki i niski głos od 25 lat działa z równą mocą na starsze, jak i młodsze pokolenia Polaków, kiedy to w 1987 roku rozpoczął karierę solową. Po muzycznym show „Bitwa na głosy” przeżywa prawdziwy renesans. Prywatnie szczęśliwy i spełniony człowiek, mąż i ojciec. W rozmowie z info.pl powiedział: „Mam marzenie robić rzeczy unikatowe”. Ryszard Rynkowski.
Jak wspomina pan Elbląg i czy ten obecny mocno różni się od tego z Pańskich wspomnień?
Oczywiście, różni się bardzo. Nawet miejsce, w którym jesteśmy (Ratusz Staromiejski na Starówce – przyp. red) różni się od tego, które pamiętam. Kiedy byłem młody ten obszar porastała tylko trawa, Starówka była w połowie zrujnowana od wojny, a ziemi sterczały pręty od fundamentów tego, co było budowane. Moje I Liceum im. Juliusza Słowackiego było bardzo blisko, więc Starówka to było miejsce, które szczególnie lubiłem odwiedzać.
Uważam, że teraz Stare Miasto bardzo zmienia wizerunek Elbląga, nie wspominając o tym, co dzieje się dookoła. Kiedy ja byłem uczniem nie istniała np. jeszcze Zawada a tamte tereny były zupełnie inaczej zagospodarowane.
W czasie nauki w szkole średniej w I LO prowadził Pan kabaret „Tak to bywa”. Opowie Pan nam o tym okresie coś więcej?
(uśmiech) Oj, ja go nie prowadziłem (śmiech) Nie nadawałbym się tam na rolę wodzireja. Ale zanim powstał kabaret, zaistniała najpierw grupa muzyczno – teatralna którą prowadziła moja polonistka, pani Barbara Ratkowska, a potem pod opiekę wzięła nas pani Natalia Chruzińska. Ta grupa przekształciła się później w zespół kabaretowy, w której ja byłem pianistą. Grałem tam aktualne na tamte czasy przeboje, do których teksty pisali moi szkolni koledzy.
Czy pamięta Pan swój pierwszy sceniczny debiut?
Tak. Byłem chyba w czwartej lub piątej klasie podstawowej, w Szkole Muzycznej i akompaniowałem chórowi, który znajdował się przy Liceum Wychowawczym Przedszkoli, które znajdowało się przy II LO w Elblągu. Chór składał się z samych dziewcząt, gdyż było to żeńskie liceum. Po występie dostałem od publiczności zgromadzonej w auli kwiaty i pamiętam, że stałem wtedy jak zaczarowany na tej scenie, a ta atmosfera tak mnie zauroczyła, że nie zauważyłem, że stoję w miejscu, gdzie kurtyna opada. A spadła ona tak niefortunnie, że ucięła wszystkie pąki tych moich pięknych kwiatów, z których zostały same łodygi (śmiech).
Ma Pan w swoim repertuarze wiele przebojów. Dlaczego właśnie do piosenek Ryszarda Rynkowskiego tak chętnie powracają wszystkie pokolenia?
Zawsze staram się dbać o jakość moich utworów, więc zarówno muzyka, jak i współpracujący ze mną autorzy tekstów, to często wysoka półka – jak Jacek Cygan, który tak naprawdę chyba stworzył mnie, jako solistę. Staram się zawsze, by to, co kieruję muzyką do ludzi, miało przesłanie i sens i żeby nie było „jednym z wielu”. Mam marzenie robić rzeczy unikatowe. Prawdziwe, dobre i podparte rzetelną, rzemieślniczą robotą, z certyfikatem jakości (śmiech). Ja największym twórcą czuję się wtedy, gdy komponuję.
Jakie są najbliższe, muzyczne plany Ryszarda Rynkowskiego?
„Bitwa na głosy” była swoistą rewolucją muzyczną w moim życiu. Teraz, gdy ostatnie emocje już opadły, wracam do koncertów, a potem siadam w studio nagraniowym w moim domu. Planujemy nagrać z Jackiem Cyganem kolejną płytę, która, mam nadzieję, będzie równie zajmująca, jak te poprzednie.
Dziękuję za rozmowę
Toć to nasz Rycho ze straży. Identyko...
Liceum Wychowawczyń Przedszkoli (tzw. "p...." czyli pedagogiczne), a nie jak w tekście.