Marek Płoski od kilku lat zasiada do wigilijnego stołu po godzinie 22.00 Elblążanin pracuje jako… święty mikołaj! 24 grudnia odwiedza ponad dwadzieścia rodzin. Jego managerką-śnieżynką jest Aleksandra Mazurkiewicz. Ten niepowtarzalny duet opowiedział nam o tym, jak wygląda to wyjątkowe zajęcie.
Aleksandra Mazurkiewicz prowadziła kilka lat temu salon fryzjerski. W 2007 roku przed świętami Bożego Narodzenia elblążanka zdecydowała się na nietypową promocję swojego zakładu. – Zatrudniłam dziesięciu mikołajów, którzy rozdawali ulotki informujące o możliwości zatrudnienia świętego mikołaja w wigilię. Marzyłam o tym, by znaleźć choć jednego mikołaja z prawdziwego zdarzenia – wspomina elblążanka. Wśród osób, które zgłosiły się do pracy, znalazł się Marek Płoski, który o poszukiwaniach pani Aleksandry dowiedział się od znajomej.
- Od zawsze byłem człowiekiem, który nie lubi się nudzić – mówi pan Marek. - Niektórzy moi znajomi dziwią się, że zajmuję się taką rzeczą. Mówią, żebym się nie wygłupiał. Pytam ich wtedy, czy jest to jakaś obelga. Nie wyobrażam sobie tego, że mam siedzieć całymi dniami w domu przed telewizorem. To nie mój świat!
Jaką kondycję ma ta, niezwykle mała, branża w naszym mieście? Kilka osób ogłasza się na portalach internetowych. Z usług mikołajów korzystają głównie osoby prywatne. Instytucje takie jak szkoły czy przedszkola często chcą bowiem zaoszczędzić i strój mikołaja zakłada… pracownik danej placówki, np. konserwator lub kucharka. Pan Marek i pani Ola to jednak całkiem inna „liga”.
Jak więc wygląda praca tego wyjątkowego duetu? Grudzień jest dla nich niezwykle pracowitym miesiącem. Każdej wigilii mikołaj Marek odwiedza około 20-25 domów. Pracę kończy ok. godziny 22.00 Tak więc rodzina wie, że trzeba na niego cierpliwie czekać, by móc podzielić się opłatkiem. Kiedy elblążanin wędruje po domach, pani Aleksandra spędza czas przy wigilijnym stole z telefonem w ręce. – Dzwonię do klientów i na bieżąco informuję, gdzie znajduje się mikołaj – mówi śnieżynka.
Pojedyncze spotkanie w domu klienta trwa minimum dziesięć minut. Im wcześniej się ono odbędzie, tym większa szansa na to, że czas wizyty się przedłuży. Co ważne, im widniej jest za oknem, tym niższa jest cena usługi.
Ciekawe jest też ustalanie trasy, jaką mikołaj musi pokonać w wigilię. Dzięki odpowiedniemu zaplanowaniu istnieje pewność, że wizyta odbędzie się punktualnie. Pan Marek na co dzień pracuje jako taksówkarz, co pomaga mu dobrym rozplanowaniu wigilijnej podróży. Czasami klienci mieszkają też poza Elblągiem, w okolicznych miejscowościach.
Jednak, jak to w życiu bywa, nie wszystko idzie zawsze zgodnie z planem. Rok temu ze względu na wyjątkową pogodę, było bardzo ślisko na drogach, trzeba było wolniej jechać. Skutkiem były małe opóźnienia. Wtedy jednak pani Aleksandra dzwoniła do klientów i uspokajała. Elblążanie wspominają też sytuację sprzed dwóch lat, kiedy to mikołajowi pozostał do odwiedzenia ostatni dom. Wtedy zepsuł mu się samochód. Do klienta dojechał taksówką.
Spotkanie mikołaja jest, jak łatwo się domyślić, wyjątkowym przeżyciem dla każdego dziecka. Niektóre pociechy chcą sprawdzić, czy… broda jest prawdziwa, czy też może doczepiana. – Pewien chłopczyk złapał mnie kiedyś za brodę, po czym powiedział do swojej babci: „prawdziwy, prawdziwy!” – wspomina Marek Płoski. I, jak zauważa, czasami mikołaj odwiedza też… dorosłych. Trudno więc scharakteryzować klientów. Są to ludzie różni. Nasi rozmówcy mają jednak grono stałych klientów. Ci zaś często polecają ich usługi swoim znajomych.
Jakie były najoryginalniejsze prezenty? Raz podarunkiem był pies, którego mikołaj skrył w swoim stroju. Innym razem elblążanin wręczył pewnej młodej kobiecie… pierścionek zaręczynowy.
Kopertę z pieniędzmi trzeba wręczyć kilka dni przed wizytą. – Nie chcemy, by jakieś dziecko zobaczyło mikołaja odbierającego pieniądze od rodzica – mówią elblążanie. – W każdym domu panuje też świąteczne zamieszanie. Łatwo można zapomnieć o rozmienieniu pieniędzy. Czas w wigilię w pełni jest przeznaczony dla dzieci. To na nich się skupiamy.
Pani Aleksandra mówi, że rozmyśla nad rozwinięciem „biznesu”. Ostatnio będąc w kościele zauważyła pewnego starszego pana, który wyglądem przypominał mikołaja. – Chciałam podejść do niego po mszy i zaproponować mu współpracę – mówi. – Ale nie zdążyłam. Muszę więc jeszcze raz wybrać się do kościoła! – kwituje z uśmiechem.
***
"Ciekawi elblążanie" to cykl artykułów na Info.elblag.pl
Co tydzień w niedzielę prezentujemy ciekawe osoby, które były lub są związane z naszym miastem.
Wszystko fajnie, ale Mikołaj musi rzucić palenie bo ma wąsy żółte a brode białą :)
Marek już od dziesięcioleci jest takim lokalnym oryginałem, jeszcze jak pracował w EFUO na Dębowej. Osobiście braliśmy udział w choince świątecznej i zabawie sylwestrowej w pewnym dużym ośrodku wczasowym w Krynicy Morskiej, to było gdzieś pod koniec lat 80. Marek wypełniał wszystkie role, był Mikołajem, wodzirejem, grał i śpiewał na gitarze, organizował konkursy itd. Jest też bacznym obserwatorem lokalnego życia towarzysko - politycznego, a jego obiektywna ocena przeszłości z tej tej sfery - zasługuje na uwagę. Jest wyjątkowo aktywnym elblążaninem, kilka lat temu skończył nawet kurs przewodników PTTK! Ale z tym paleniem papierosów i żółtymi wąsami, palcami i....... to niestety prawda. Markowie nie wiedzie się finansowo jakoś rewelacyjnie, ale wyrzucać co miesiąć ok. 350 zł na papierosy (1 paczka dziennie), to brzmi już mało rozsądnie. Zbliża się Nowy Rok 2012 - pora Panie Marku podjąć ostateczną decyzją w kwestii tego "niezbyt ładnie pachnącego, drogiego i szkodliwego dla zdrowia" nałogu....Ad multos annos!
to prawda!palenie zabija!
Jak Marek Longin P. tłukł dzieci, to Jerzy Urban jest wcale bogobojnym chrześcijaninem. Wypić prawie każdy lubi, a żeby zaraz takie paszkwilowate teksty zamieszczać? On - jeżeli taki wścibski jesteś to sprawdź jakie tuzy wynoszą niekiedy ze staromiejskich pubów. Natomiast nie jest złodziejem ten, kto pożyczył trochę grosza no i.... no i zapomniało mu się oddać, przecież taka niepamięć jest typowa dla wieku który osiągnął Marek Longin P.
A czy za te koperty z pieniędzmi rozlicza się z urzędem skarbowym? Bo jak nie, to ja jutro poinformuję o tym znajomego ze skarbówki.
ng - współczuję Ci bardzo.. Fajna inicjatywa. Na stare lata tez bym chcial sie takim czyms zajmowac. Ale nie każdy się nadaje.