Takich specjalistów w Polsce jest naprawdę niewielu. Paweł Płoski jest kierownikiem działu literackiego Teatru Narodowego, autorem raportów badających stan polskiej sceny teatralnej. Elblążanin współpracuje też z gazetami poświęconymi sztuce, m.in. z czeskim dwumiesięcznikiem „Svet a divadlo”, którego jest korespondentem.
Antek Rokicki: - Proszę powiedzieć, jak i kiedy zaczęła się Pana przygoda z teatrem.
Paweł Płoski: - Rozpoczęła się ona jeszcze kiedy byłem nastolatkiem. Ważnym doświadczeniem było spotkanie z Niną Dziwniel-Stępką w Młodzieżowym Domu Kultury. Kameralna atmosfera, hektolitry herbaty, kilka przyjaźni i oczywiście teatr… Gdybym tam nie bywał, to kto wie jak potoczyłyby się moje losy. Pracowałem też w grupie teatralnej w Wojewódzkim Ośrodku Kultury, u pani Bożeny Sielewicz. Z perspektywy lat zyskałem tam cenną wiedzę – miałem bowiem okazję oglądać od kulis organizację elbląskich festiwali, podpatrywać przy pracy naprawdę dobrych menedżerów kultury.
- Jak wygląda Pana codzienna praca w Teatrze Narodowym?
- Od dwóch lat jestem kierownikiem działu literackiego. Bezpośrednio zajmuję się wydawnictwami teatru oraz edukacją. Praca w tej instytucji pozwala zetknąć się z legendarnymi ludźmi teatru – Jerzym Grzegorzewskim, Jerzym Jarockim, Stanisławem Radwanem. Nie wspominając o plejadzie niezwykłych aktorów – w zespole Narodowego są m.in. Janusz Gajos, Anna Seniuk, Danuta Stenka, Jerzy Radziwiłowicz czy Małgorzata Kożuchowska.
- Wiem, że swoją wiedzę z zakresu teatrologii wykorzystuje Pan też przy pracy w różnych redakcjach…
- To prawda. Jestem redaktorem miesięcznika „Teatr” – jednego z najstarszych czasopism kulturalnych w Polsce, które prezentuje polską i światową scenę teatralną. Od ośmiu lat jestem też korespondentem czeskiego dwumiesięcznika teatralnego „Svet a divadlo”. Czechów interesuje to co się u nas dzieje – premiery, twórcy, skandale, a nawet plany reform teatralnych.
- Proszę powiedzieć coś o badaniach, jakie Pan przeprowadził.
- Zajmuję się badaniami organizacji życia teatralnego w Polsce. Współpracowałem z prof. Dorotą Ilczuk i Fundacją Pro Cultura przy opracowywaniu „Programu rozwoju kultury w Warszawie w latach 2009-2020”. Ważnym doświadczeniem było przygotowanie, na zamówienie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, raportu o przemianach organizacyjnych w polskim teatrze w latach 1989–2009 na potrzeby Kongresu Kultury Polskiej. To w końcu odpowiedzialne i pasjonujące zadanie. Teraz przygotowuję dla Instytutu Adama Mickiewicza raport porównawczy o przemianach polityki teatralnej w krajach Europy Wschodniej.
- Przez dwa lata publikował Pan na łamach „Magazynu Elbląskiego”, pisał Pan m.in. o historii teatru w naszym mieście. Co ważnego wyróżnia nas spośród innych miast?
- Trzeba przyznać, że Elbląg może się pochwalić sporymi tradycjami teatralnymi. Obok Krakowa czy Poznania to właśnie renesansowy Elbląg zapisał się w historii jednymi z pierwszych przestawień teatralnych na ziemiach polskich. Co szczególnie ważne, Elbląg ma doskonale opisane dzieje swej „sceny prowincjonalnej” – za sprawą przedwojennego niemieckiego historyka Brunona Satori-Neumanna, który świetnie odtworzył trzysta lat jej losów. Warto by wreszcie przetłumaczyć jego opracowania.
- Jak często odwiedza Pan rodzinne strony?
- Przyznam, że Elbląg odwiedzam 4-5 razy w roku. Tutaj mieszka moja rodzina, zatem pojawiam się w każde święta. Mam wielu znajomych elblążan, którzy mieszkają i pracują w Warszawie. Z niektórymi nawet spotkałem się w pracy. Gdyby ktoś kilka lata wcześniej powiedział nam, że spotkamy się z powodów zawodowych w bufecie Teatru Narodowego, to byśmy się głośno śmiali!
- Na koniec proszę zdradzić, jakie wspomnienia wywiózł Pan ze sobą do Warszawy?
- Pamiętam, że gdy jeszcze mieszkałem w Elblągu wiele osób narzekało: „tu się nic nie dzieje”. Zawsze byłem przekonany, ze tkwili w błędzie. W mieście zawsze było dużo do zrobienia. Wspominam zatem ciepło nie tylko WOK i MDK, ale też i harcerstwo – ZHP. To właśnie w Elblągu, dzięki spotkaniom z wieloma wspaniałymi ludźmi; dzięki rzeczom, które robiliśmy wspólnie, zyskałem wiedzę i siłę, które bardzo mi się później przydały i chyba wciąż z nich czerpię.
***
"Ciekawi elblążanie" to cykl artykułów na Info.elblag.pl
Co tydzień w niedzielę prezentujemy ciekawe osoby, które były lub są związane z naszym miastem.
Młody, ambitny i z pasją. Nasz ciemiężony kraj potrzebuje takich ludzi.
I Liceum Ogólnokształcące - zawsze było elbląską kuźnią intelektualną
jak już jesteście przy warszawskim hipsterstwie to gdzie kolega Borejko?!?
twierdzi ze Elblążanie tkwili w błedzie ze w miescie sie nic nie dzieje i wiele jest do zrobienia a sam wyjechał
Na wsi zawsze jest WIELE do zrobienia bo skoro brak pracy dla ambitnych, a robotnicy przeciez tego nie zrobią to inni wyjezdzaja i ciagle od lat od lat wielu jest COŚ do zrobienia a nikt nie chce robic bo elblagto pustynia w pewnych dziedzinach. Wymagajacy wiedza o co chodzi.
pamiętam jak będąc w liceum byliśmy z klasą w teatrze na jakimś przedstawieniu,lata temu. Paweł Płoski jako młody chyba wolontariusz udzielał się przy zapowiedziach jako konferansjer itp.moi koledzy śmieli się z niego i przedrzeźniali. teraz on ma fajną pracę,spełnia się,ma pasję.a oni klepią bidę,wyjechali na zmywak,lub narzekają że im źle.TRZEBA MIEĆ PASJĘ I IŚĆ POD PRĄD!!
Jak kiedyś (oby) elblążanin zostanie premierem, czy prezydentem, to też będziecie biadolili, że wyjechał z naszego miasta, zamiast je naprawiać? Brawo, Pawle! Brawo Autor!
Faktycznie wielka osobowość odprowadza potężne podatki do budżetu tworzy miejsca pracy.Brawo oby więcej tego typu wielkich osobowości w naszym kraju a będzie się nam żyło bezpiecznie i dostatnio.
Może coś teraz o bardzo ciekawym elblążaninie, a mianowicie Bogdanie Kacmajorze. Proponuję tytuł "Ręce, które leczą"