- Prawa dziecka najczęściej naruszane są w sytuacjach około rozwodowych, kiedy dwie, najbardziej kochające dziecko osoby, w momencie nienawiści do siebie, tak tym dzieckiem szarpią, że mogą go rozerwać. Każą mu odpowiadać, na najbardziej wredne pytania, jakie można zadać dziecku, np.: bardziej kochasz mamusię czy tatusia? Nie wolno zadawać takich pytań, bo dziecko ma prawo kochać jedno i drugie jednakowo.- mówi Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka w rozmowie z info.elbag.pl. - Chcemy, żeby dzieci nas szanowały, nie oddawały do Domu Starców. Jest bardzo dobra droga, żeby do tego dojść. Trzeba dziecko szanować od urodzenia, pokazać jak należy traktować drugiego człowieka. Nie tylko wtedy, gdy jest on w pełni sił i może sam podejmować decyzje, ale również wtedy gdy jest już starszy, schorowany, mniej sprawny i na początku, wtedy, kiedy jeszcze nie może, kiedy jeszcze jest słaby i nie ma zdolności do czynności prawnych.
W czwartek (17 czerwca) do Szkoły Podstawowej nr 12 zawitał specjalny gość – Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. Uczniowie mieli okazję poznać swoje prawa, zadać nurtujące pytania i dowiedzieć się do kogo mogą zwrócić się z prośbą o pomoc, gdy czują się zagrożeni. Wizyta Rzecznika zbojkotowana została przez przedstawicieli Porozumienia Rawskiego, czyli mężczyzn, którzy uważają, że prawa ojców są pomijane przez sądy. Mężczyźni pojawili się z transparentami, zakłócili festyn krzycząć, iż Rzecznik praw dziecka, szkodzi prawom dziecka. Władze szkoły wezwały policjantów, którzy wylegitymowali mężczyzn, a następnie patrol ustawiony przed szkołą przyglądał się protestującym. Protest nie był zgłoszony ani w urzędzie miasta ani na policji, jednak nie można go uznać było za nielegalny, gdyż wzięło w nim udział mniej niż 15 osób.
Tuż po spotkaniu z dziećmi, Rzecznik znalazł czas na rozmowę z info.elblag.pl. Oto, co nam powiedział.
Czemu służą takie spotkania jak dzisiaj?
Jest kilka celów wizyt Rzecznika w terenie. Po pierwsze, chcę pokazać, że Rzecznik Praw Dziecka jest to centralny urząd, który służy nie tylko dzieciom w Warszawie, ale wszystkim dzieciom w Polsce.
Minęło dziesięć lat od powołania tego urzędu. Chciałbym, żeby przyszedł taki moment, w którym każde dziecko w Polsce będzie wiedziało, że ma swojego Rzecznika i, że może się do niego zwrócić, wtedy kiedy jest mu trudno, kiedy potrzebuje pomocy i kiedy system ochrony jego osoby zawodzi.
Kolejna rzecz. Minęło dwadzieścia lat od uchwalenia Konwencji o Prawach Dziecka, a jeszcze tak niewiele o tych prawach wiemy. Tak dużo jest przekłamań. Często te prawa są przeciwstawiane prawom dorosłych i mówi się, że one nam zagrażają . Rolą Rzecznika jest więc, też upowszechnianie rzetelnej wiedzy o prawach dziecka.
Mówi Pan, że Rzecznik Praw Dziecka jest dla wszystkich dzieci. Jak to wygląda w praktyce? Dziecko nie zadzwoni do Pana, mówiąc, że ma problem i, że trzeba mu pomóc.
Zadzwoni. W praktyce jest kilka sposobów. Jedną z moich pierwszych decyzji było uruchomienie bezpłatnej infolinii 0800 12 12 12, która służy dzieciom. Wiem, że nie jest łatwo się na ten numer dodzwonić, ponieważ w Polsce jest ponad 8 milionów dzieci. W zeszłym roku dodzwoniło się i z pomocy skorzystało 30 tysięcy dzieci. Oczywiście, że nie dodzwaniają się bezpośrednio do mnie, ale do moich współpracowników: psychologów, prawników, pedagogów, osób, które są przygotowane mentalnie i merytorycznie do tego, żeby pomagać dzieciom.
Drugą formą jest tradycyjna i elektroniczna poczta. Adres Rzecznika Praw Dziecka jest powszechnie dostępny w internecie. Wystarczy wejść w wyszukiwarkę i wpisać hasło: ”rzecznik praw dziecka”. Dzieci piszą do mnie pytając, czy ich prawa nie są łamane, czy nie są zagrożone, czy mógłbym zainterweniować, poradzić. Sprawy wpływające bezpośrednio od dzieci są rozpatrywane w pierwszej kolejności.
Kolejną formą są spotkania w terenie. Pochodzę z Dolnego Śląska, więc mam świadomość, że świat nie zaczyna się i nie kończy w Warszawie. Są sytuacje, gdy dzieci do mnie przychodzą i wyjawiają swoją najważniejszą tajemnicę życiową. Ostatnio, po spotkaniu, podeszła do mnie dziewczynka prosząc o rozmowę w cztery oczy. Okazało się, że ma poważny problem dotyczący głębokiej przemocy domowej, skrywanej przez 12 lat. Ślady tej przemocy widoczne były jeden raz. Dziewczynka miała sińce na twarzy. Powiedziała wtedy to, co kazał jej oprawca. Nikt się tym dalej nie zainteresował. Spytałem jej, czy mógłbym zaangażować w rozwiązanie tego problemu dyrektora szkoły, pedagoga i pracowników socjalnych. Ona wyraziła taką zgodę, i teraz jesteśmy w trakcie rozwiązywania tego problemu.
Ta sytuacja pokazuje, że dzieci mają odwagę, tylko musimy stworzyć im odpowiednie warunki.
Jakie prawa dzieci są najczęściej naruszane?
Na pierwszym miejscu są kontakty i wychowanie w rodzinie, na drugim przemoc, na trzecim kwestie edukacyjne, opieka medyczna oraz sprawy dzieci niepełnosprawnych, jako specjalna kategoria praw. Aczkolwiek w tym roku zdecydowałem się zmienić swoje sprawozdanie roczne do sejmu i nie robię specjalnego rozdziału o dzieciach niepełnosprawnych. Chciałbym, żeby one nie były wydzielane ze społeczeństwa. Kto jest bardziej niepełnosprawny, to moglibyśmy dyskutować. Jest to zależne od tego, kto ma większe bariery i ograniczenia w w sobie.
Z praktyki mojego urzędu wynika, że najczęściej podejmowanymi interwencjami, są interwencje dotyczące wychowania dziecka w rodzinie. Najczęściej dotyczy to sytuacji około rozwodowych. Kiedy dwie, najbardziej kochające dziecko osoby, w momencie nienawiści do siebie, tak tym dzieckiem szarpią, że mogą go rozerwać. Każą mu odpowiadać, na najbardziej wredne pytania, jakie można zadać dziecku: bardziej kochasz mamusię czy tatusia? Nie wolno zadawać takich pytań, bo dziecko ma prawo kochać jedno i drugie jednakowo. Wszędzie dzieciom mówię, że nie muszą odpowiadać na takie pytania. To jest też ich prawo.
Nierzadko zdarza się, że jeden z rodziców, mimo nakazu sądu, uniemożliwia drugiemu spotykanie się z dzieckiem nawet przez kilka lat. Małe dziecko przez ten czas zapomina To jest jawne działanie na niekorzyść dziecka, a tego robić nie wolno.
Są też sprawy umieszczania dziecka poza rodziną z tzw. względów socjalnych...
Chodzi o takie sytuacje jak głośna sprawa Róży, opisywana m.in. przez „Gazetę Wyborczą”?
Tak, właśnie o to chodzi. Ja temu się przeciwstawiam. Żyjemy w środkowej Europie, w XXI wieku, mamy dobrze rozwinięte służby specjalne. Nie możemy interweniować, wtedy kiedy jest już bardzo późno, a ludzie są już zdesperowani, w nałogach. Trzeba działać wcześniej i wcześniej podnosić kompetencje rodzicielskie.
To tak z biciem dzieci. Jeżeli ktoś został wychowany tylko na karach cielesnych, to nie dziwmy się, że też je stosuje. Nikt go nie nauczył, że można inaczej. Nie chciałbym tych rodziców w tym momencie potępiać. Oni kochają swoje dzieci i wierzą w to,że ich obowiązkiem jest wszelkimi metodami kształtowanie charakteru.
Wprowadzając ustawowy zakaz bicia dzieci, nie możemy równolegle tworzyć kar dla rodziców, którzy stosują tzw. klapsy. Pokazujemy, że prawo nie pochwala tego, ale równolegle tworzymy szkoły dla rodziców, kampanie społeczne takie jak:”Kocham. Nie biję”, „Kocham. Mam czas”., „Bicie jest głupie”, „Dzieciństwo bez przemocy”. Ktoś to kwestionował, mówiąc, że te kampanie są niewymierzalne. A czy miłość jest wymierzalna? A będziemy ją kwestionować?
Czy wraz z postępem cywilizacyjnym, pojawiają się nowe problemy?
Tak. Z pewnością należy do nich cyberprzemoc. Na tle problemów wpływających do mnie, tego nie ma dużo, ale wiem, że jest to bardzo poważny problem. Uczestniczę w wielu kampaniach dotyczących niebezpieczeństwa dzieci w internecie, sam je inicjuję. Mam zespół pracowników pracujących nad tym problemem.
Podczas spotkania wspomniał Pan, że za cel postawił sobie wprowadzenie ustawy o zakazie bicia w ciągu pięciu lat. Udało się to w czasie dwóch lat. Co dalej?
Dwadzieścia lat temu ze szkół wycofano gabinety lekarskie i stomatologiczne. Nie jestem zwolennikiem tego, żeby one wróciły do każdej szkoły, bo ekonomicznie nie bylibyśmy w stanie tego spełnić. Chciałbym doprowadzić do tego, żeby każde polskie dziecko raz w roku było gruntownie przebadane przez lekarzy, zdiagnozowane i skierowane do odpowiedniego specjalisty. Żebyśmy nowotworów nie wykrywali w IV i V stadium, tylko w I i II, kiedy nie trzeba tak mocnej chemii. Nie pytam czy my ten problem rozwiążemy, tylko pytam kiedy, bo uważam, że jest on konieczny do rozwiązania.
"- Chcemy, żeby dzieci nas szanowały, nie oddawały do Domu Starców. Jest bardzo dobra droga, żeby do tego dojść. Trzeba dziecko szanować od urodzenia, pokazać jak należy traktować drugiego człowieka. " A my chcemy aby polskie dzieci nie zabierało państwo do Domów Dziecka, aby bieda nie była przyczyną zabierania dzieci, aby w Domach Dziecka nie było przemocy, gwałtów, aby Rodziny Zastępcze nie handlowały między sobą dziećmi, żeby, żeby, ... Żeby polskie dzieci miały zapewnione prawo do zachowania stałego, równoważnego i bezpośredniego związku z każdym z rodziców, otrzymywania opieki, zdobywania doświadczenia i edukacji od każdego rodzica oraz utrzymywania relacji ze swoimi przodkami i krewnymi obu stron , nawet tych mniej zaradnych, mniej wykształconych, biednych. Dzieci nie są państwowe !!! Dzieci nie są pańswowe !!!
Wśród pikietujących mężczyzn byli rodzice dzieci które zwracały się do Marka Michalaka o pomoc. Miały te dzieci nadzieję, że Rzecznik Praw Dziecka podejmie działania mające na celu zapobieganie wykluczeniu społecznemu dzieci, których prawa powinien chronić. Kilkakrotnie rodzice zwracali się do RPD, o spowodowanie wizytacji w Gdańskich Domach dziecka, gdzie małe, sześcio, siedmioletnie dzieci zastępują sprzątaczki, kucharki, ich prawa są nierespektowane. Marek Michalak był głuchy na wołania dzieci o interwencję, o poprawę ich losu. Pięcioro z tych dzieciaków osobiście w Biurze RPD, przy ul. Śniadeckich w Warszawie, wraz ze swoimi rodzicami, prosiło o pomoc. Bez skutecznie. To właśnie w Domach Dziecka, w Rodzinach Zastępczych, przede wszystkim dzieci powinny poznawać swoje prawa, ale tam Rzecznik nie dociera, tam dzieci są państwowe i jest okej. Tam nie muszą i nie są ich prawa przestrzegane. Tam dzieci nie mają prawa do tożsamości, wiedzy o własnym pochodzeniu, prawa do godności, prawo do wychowywania w rodzinie i kontaktów z rodzicami w przypadku rozłączenia z nimi, prawa do wolności od przemocy fizycznej i psychiczne. Tam dzieci są gwałcone, molestowane, handluje się nimi. Aby potwierdzić tego rodzaju zarzuty wystarczy sięgnąć do medialnych informacji, lub skontaktować się z nami. Rzecznikowi znane są te przypadki odbierania dzieci obojgu rodzicom i umieszczania ich w domach dziecka albo pogotowiach opiekuńczych, tylko dlatego, że rodzice są biedni i nie mogą zapewnić dzieciom odpowiednich warunków materialnych. "Władza wyłapuje te dzieci niczym dzikie zwierzęta do zoo.” I stąd nasze przeświadczenie że Rzecznik Praw Dziecka ma dwa oblicza - te dotyczące dzieci z rodzin "jeszcze" biologicznych, które trzeba kontrolować i te "państwowe" których kontrola jest nie wskazana. I jeszcze jedna uwaga; Bohaterka "mała Różą" powrotu do rodziny nie zawdzięcza Markowi Michalakowi, tylko ogromnej pomocy społeczności lokalnej i mediom. Dość obłudy p. Rzeczniku, ludzie działali, media pisały, a pan Rzecznik monitorował i wyczekiwał, pisał, pisał i ... . Tak też było w przypadku czternastu rodzin zwracających się o pomoc , której nie uzyskali, a brak zdecydowanej interwencji, dopełniło tragedię dwadzieściorga dwóch dzieci z tych rodzin. Te dzieci też miały prawo do poznania swoich praw, zadbania o ich dobro, wzięcia udziału w podobnych imprezach.
Ileż jadu jest w tych kilku zaledwie facetach z Porozumienia Rawskiego. Nie potrafią nic stworzyć samodzielnie, tylko krytykować dobrą pracę. Nic dziwnego, że większość szanujących się organizacji ojcowskich oficjalnie mówi, że z tą grupą nie ma i nie chce mieć nic wspólnego. Panowie, nie wymyślać głupot. Nie obwiniać całego swiata za wasze porażki osobiste, tylko do roboty. Jest jeszcze jakieś miejsce w Polsce, gdzie nie pikietowaliście ? A może warto zająć się tymi dziećmi, o których tak chętnie i coraz mniej pięknie mówicie. Przecież to widać, że nie o dzieci wam chodzi - tylko żeby poraz kolejny upokorzyć wasze byłe żony. Tylko one w tym czasie poświęcają się dla waszych dzieci.
"~ Nauczyciel ~Przecież to widać, że nie o dzieci wam chodzi - tylko żeby po raz kolejny upokorzyć wasze byłe żony. Tylko one w tym czasie poświęcają się dla waszych dzieci." Czy to nie pan towarzyszy nam na wszelkich forach medialnych, poddając w wątpliwość nasze działania? Może warto oprócz "złamanego serca" i klikania przy piwku, zrobić coś nawet nie popularnego ?. Pozdrawiamy "trolla nauczyciela". A swoja drogą, co z okiem?.
RPD fasadowa instytucja, rozbudowany urząd mający status ministerstwa .Rosja: instytucja „Rzecznika praw dziecka” niepotrzebna. Patriarchat moskiewski zdecydowanie występuje przeciwko wprowadzeniu w Rosji instytucji odpowiadającej polskiemu „Rzecznikowi praw dziecka”. Według przewodniczącego patriarchalnego Wydziału ds. Kontaktów ze Społeczeństwem, takie projekty prawne mogą doprowadzić do nieuzasadnionego mieszania się urzędników państwowych w wewnętrzne życie rodzin. „Decyzje urzędnicze pozbawiające rodziców praw do dziecka, przyniosą mu więcej szkody niż obrony jego praw – powiedział http://www.radiovaticana.org/pol/Articolo.asp?c=397460 ks. Wsiewołod Czaplin. – Dziecko obsypane pieniędzmi, cukierkami, zabawkami, ale pozbawione najbliższych będzie straumatyzowane do końca życia, a państwo nie powinno wchodzić w rolę rodziny, niszczyć jej, ale ma ją wspierać materialnie i oczywiście moralnie. Takie wsparcie lepiej zapobiegać będzie problemom przestępczości, czy dzieci ulicy (tzw. bezprizornyje), czyli wszystkich chorób społecznych, z którymi nie poradzi sobie najlepsza instytucja państwowa powołana do obrony praw dziecka” – stwierdził ks. Czaplin. Jego zdaniem obecne prawodawstwo dostatecznie broni prawa dziecka w rodzinie, tylko należy je stosować. 90 proc. konfliktów w rodzinie może być rozwiązana poprzez poradnictwo rodzinne przy organizacjach społecznych, religijnych. „Te rodziny nie potrzebują «chirurgicznej interwencji państwa» w formie pozbawiania dzieci ich rodziców” – dodał przedstawiciel patriarchatu moskiewskiego.
Podpisany przez Komorowskiego projekt zakłada powstanie urzędów, które będą tropiły rodziny, które nie chcą stosować wobec swych dzieci zasady "róbta co chceta". Poseł Iwona Guzowska z PO, zapowiedziała publicznie stworzenie systemu odpytywania w szkole wszystkich dzieci z tego, czy rodzice w domu zachowują się poprawnie. Za zwrócenie... uwagi dziecku lub "narzuceniu" mu wykonania polecenia rodzic może być pozbawiony praw rodzicielskich! PO wprowadza czysty bolszewizm!! http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3551575 /forum.fronda.pl