Zabójstwa, gwałty, kradzieże – to Jej działka. Zajmowała się m.in. sprawą uprowadzenia Krzysztofa Olewnika, sprawą zaginięcia dwóch biznesmenów ze Szczecina (w której oskarżonym był Jan R., pseudonim „Kulawy”) oraz sprawą odłamu gangu pruszkowskiego. Dziś jest prawą ręką komendanta elbląskiej policji i zgodziła się uchylić rąbka tajemnicy swojej pracy. Mowa o inspektor Dorocie Macoch.
Dlaczego właśnie policja kryminalna? Skąd to się wzięło?
Policja zawsze kojarzyła mi się z wydziałem kryminalnym. Tym bardziej, że kiedyś prewencja nie była tak widoczna. Wychowałam się na „007 zgłoś się”. Może to właśnie było głównym bodźcem do tego, że nie wybrałam żadnej innej służby, tylko kryminalną? Poza tym nie znałam, aż tak struktur policyjnych i prewencja kojarzyła mi się z patrolowaniem ulic. A mnie bardziej interesowało wykrywanie przestępstw.
Na czym dokładnie polega Pani praca?
W tej chwili jestem Zastępcą Komendanta Miejskiego policji w Elblągu. Zajmuję się pionem kryminalnym, czyli nadzoruję pracę pionu kryminalnego. A więc zadania, które są typowo kryminalne, czyli włamania, kradzieże, rozboje, zabójstwa i cały wachlarz przestępstw pospolitych, które nękają nasze społeczeństwo.
Nie od razu znalazła się Pani na stanowisku Zastępcy Komendanta Miejskiego w Elblągu. Proszę powiedzieć, jak przebiegała Pani droga zawodowa?
Przeszłam wszystkie szczeble, zarówno w stopniu jak i w stanowiskach. Zaczynałam od podstaw, od najprostszych spraw typu kradzieże porów z ogródka. Na czymś się trzeba było się uczyć.
I tak jest do tej pory, że początkujący policjant zaczyna od drobnych spraw. W tym sensie drobnych, że jest mała wartość spraw, ale dla osoby, która padła ofiarą takiego przestępstwa są to wartości duże, bo związane ze szkodami emocjonalnymi. Są to sprawy o małej wartości materialnej i małym stopniu skomplikowania. Chociaż na naukę niewiele miałam czasu, bo już po pierwszym tygodniu dostałam sprawę włamania, gdzie byli sprawcy, przy okazji wyszła przy tym sprawa gwałtu, więc to była już sprawa poważna.
Jak chyba każdy, robiłam błędy, ale miałam dobrych nauczycieli i dobrych kierowników, którzy te błędy wyłapywali zanim ktokolwiek je ujrzał. A człowiek się na błędach uczy.
Stopniowo trafiłam do ówczesnej Komendy Rejonowej w Olsztynie, gdzie zaczynałam pracę w wydziale dochodzeniowo - śledczym. Zajmowałam się zarówno sprawami kradzieży i włamań do samochodu, ale bardziej pociągały mnie te przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu: rozboje, gwałty, zabójstwa. Tam właśnie czułam się najlepiej i tam osiągałam najlepsze wyniki.
Później trafiłam do komendy Wojewódzkiej, gdzie pracowałam jako rzecznik prasowy. To była taka odskocznia od tych ciężkich spraw, którymi się wcześniej zajmowałam. Jako rzecznik pracowałam dwa lata i to wystarczyło, żeby nabrać oddechu do następnej pracy. Potem pracowałam w Centralnym Biurze Śledczym i tam, aż do ubiegłego roku pracowałam w wydziale kryminalnym.
No, a później ówczesny Komendant Wojewódzki zaproponował mi to stanowisko, na które się zgodziłam, żeby spróbować czegoś nowego.
Jakie predyspozycje są niezbędne do tej pracy, szczególnie w wydziale kryminalnym?
Cierpliwość, odporność psychiczna. Ale przede wszystkim trzeba chcieć. Niestety, trzeba też poświęcić czas prywatny, rodzinny. Jeżeli chce się być dobrym policjantem, to niestety, trzeba dokonać wyboru, czy iść na prywatkę, czy zostać w pracy po godzinach. Czy też, kładę się wcześnie wieczorem, bo o 4 rano muszę być na służbie, czy podejmuję inne czynności. Także jest wiele wyrzeczeń.
Skończenie jakiej szkoły jest preferowane w tej pracy?
Szkoła tylko odkrywa charakter człowieka, jego sposób postępowania, sposób myślenia. Na pewno pożądana jest szkoła prawnicza, gdzie są już podstawy prawa karnego czy administracyjnego. Ja skończyłam AWF, więc dla mnie to było novum. Uczyłam się wszystkiego od początku, ale od tego są szkolenia, kursy podstawowe, a później szkoła oficerska gdzie wpajane są podstawy. Lecz najwięcej człowiek uczy się w praktyce. Podstawy teorii trzeba znać, ale doświadczenia nabiera się w praktyce.
Czy Pani, jako kobieta, odczuwała, że jest inaczej traktowana przez kolegów z pracy właśnie przez swoją płeć? Czy miała Pani fory? Czy może spotkała się Pani z sytuacją, że była Pani potraktowana gorzej?
Obecnie kobiety coraz częściej zajmują wyższą pozycję w pracy od mężczyzn. Lecz gdy zaczynałam pracę w 1991 roku, to kobiety w policji były rzadkością. Oczywiście pracowały, ale były one niezauważalne, bo to były bardziej prace biurowe, laboratoria kryminalistyczne, a kobieta w kryminalnej budziła zdziwienie. Wprawdzie rzadko zakładałam mundur, ale jak już się pojawiałam na ulicy to było to wręcz krępujące, bo zarówno kobiety jak i mężczyźni zwracali uwagę, że idzie kobieta w mundurze.
A jeżeli chodzi o kolegów z pracy. Wręcz przeciwnie, chcieli sprawdzić czy np. pójdę na zasadzkę, bądź pierwsza wybiegnę do złodzieja. I tak właśnie mnie wypuszczali. Oczywiście zawsze mnie zabezpieczali i w razie potrzeby - przynajmniej taką mam nadzieję – by zareagowali. Ale sprawdzali czy się nie boję. Na pewno się bałam – głupi się nie boi, ale przecież musiałam pokazać, że im dorównuję.
Nie było sytuacji, że byłam dyskryminowana. Byłam traktowana na równi, jako koleżanka z pracy. Nie było żadnych niedomówień.
Oczywiście z wiekiem, gdy się juz założy rodzinę to kobieta zawsze traktowana jest inaczej. To jest bardzo fajne, bo jednak dostaje się te cechy kobiecości. Mężczyźni zawsze nas wyręczą tam gdzie potrzebna jest siła fizyczna. I odwrotnie. Jeżeli są sprawy, gdzie kobiece słówko jest potrzebne ja wyręczałam ich. Więc to było pole do wzajemnej współpracy.
Dlaczego poszła Pani w stronę policji, a nie w stronę choćby sportu, skoro skończyła Pani AWF?
Moim marzeniem było założenie gabinetu odnowy biologicznej, bo na studiach kończyłam właśnie tę specjalizację. Niestety, na to trzeba było mieć pieniądze. Biedny student nigdy tych pieniędzy nie miał, a zwłaszcza po zakończeniu studiów. Jakoś tak nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Ktoś mi napomknął, że przyjmują do policji. A w związku z tym, że pochodzę z rodziny – wtedy – milicyjnej, więc ten temat nie był mi obcy. W latach 90. powstała policja. Reklamowano ją jako coś zupełnie innego od milicji. Dobre też były perspektywy finansowe, w przeciwieństwie do chwili obecnej.
A ponadto chciałam pracować wśród mężczyzn. Wiedziałam, że lepiej pracuje się tam gdzie jest koedukacja. Może miałam uraz, bo byłam w liceum ekonomicznym gdzie było 30 dziewczyn. Nie było źle, było super, ale chyba za dużo. Wolałam z mężczyznami, bo mężczyźnie można wyłożyć kawę na ławę i się nie obrazi. Wolałam męskie rozmowy, bardziej konkretne. I to chyba zdecydowało. Do końca nie wiedziałam czy dotrwam, ale spodobało mi się od razu.
Jakie ma Pani jeszcze plany zawodowe?
Trudno powiedzieć. W tej chwili, na tym stanowisku, na którym jestem nie wszystko zależy ode mnie. Mam swoich przełożonych. Mam przełożonego Komendanta Miejskiego oraz Komendanta Wojewódzkiego. Na razie jestem tu w Elblągu, bardzo dobrze mi się pracuje. To już ponad rok. I chciałabym tutaj jeszcze popracować, nabrać doświadczenia i uczyć się od mojego mentora – Komendanta Miejskiego.
Dziękuję za rozmowę
Dziękuję.
Ha moja starsza w tych czasach robilach jako krymuch
HMMM... SPRAWA OLEWNIKA? NO CHYBA NIE MA SIĘ CZYM CHWALIĆ, CO? TAK MYŚLĘ...
Jest się czym chwalić, bo to pani Macoch doprowadziła do złapania morderców . Z artykułu to nie wynika. :)
Jak ktoś nie ma jeszcze wyroku to jest niewinny nie zapominajmy o tym mundi
cholera, mieć taką w domu za żonę, to by cię po małej wódeczce pałą napierd....a! Co to to nie!
Jak się nie wyników to się sam chwali - Samochwała w kącie stała.