Coraz częściej narzekamy na jakość dziennikarstwa w Polsce. Jak będą wyglądały media w przyszłości? Z Jackiem Żakowskim, jednym z najlepszych dziennikarzy w Polsce podczas 6. Letnich Ogrodów Polityki rozmawiała Karolina Śluz.
Jak Pan rozumie pojęcie wolność słowa? Czy to znaczy, że każdy może mówić i pisać, co mu się podoba?
To bardzo trudne pytanie. Na pewno, to znaczy, że każdy może powiedzieć, co mu się podoba, że nie powinien być za to ścigany – bo to jest wolność od zakazu państwowego. No, ale jeżeli podejdzie Pani do jakiegoś bambra na ulicy i powie mu Pani, że jest debilem to on Pani przyłoży. Więc ta wolność słowa ma swoje racjonalne granice, po to żeby inni mogli się bronić przed nadużyciem słowa. No i są różne procesy cywilne, które wszędzie na świecie, w najbardziej wolnych krajach się zdarzają.
Ale też są bariery techniczne, bo to, że my w cztery oczy sobie coś powiemy, to nie znaczy, że to jest już wolność słowa. Chodzi o to, żebyśmy mogli to publicznie powiedzieć. Tu jest problem. Problem polegający na tym, że media są czyjąś własnością. Właściciel może wprowadzać różne ograniczenia. I na ogół wprowadza.
Wolność słowa to jest taka idea, której istota polega na tym, żeby tych ograniczeń było jak najmniej. W jakimś stopniu są konieczne, żeby ludzie np. nie wprowadzali się bezkarnie w błąd. Bo straty mogą być gigantyczne. Gdy ktoś napisze, że mleko jakiejś firmy truje, to ta firma upadnie zanim się wyprocesuje o odszkodowanie. Muszą być ograniczenia, ale powinno być ich jak najmniej.
Rok 1989 był momentem przełomowym także dla polskich mediów. Dziennikarze, po latach przerwy, mogli wreszcie zacząć pisać prawdę. Czy patrząc z perspektywy 20 lat, polskie dziennikarstwo skorzystało z tej możliwości?
W różnym stopniu. Nie mam poczucia specjalnej dumy. Myślę, że zaczęliśmy się uczyć jak korzystać z tej możliwości. Wynik jest na trójkę, chyba. Z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że trzeba wiedzieć co się mówi, czyli trzeba rozumieć rzeczywistość. A w młodej demokracji z tym zawsze jest kłopot. Po drugie, duża część dziennikarzy tak się utożsamiło z różnymi ideami. Ogólnie, dobrze jest, gdy dziennikarz w coś wierzy, a nie jest tylko cynicznym niby-obserwatorem. Tylko, że im się idee pomyliły z ugrupowaniami, partiami, politykami. Moi koledzy zaczęli służyć różnym środowiskom, ale po przykładzie IV RP widzimy, że to nie jest dobra droga.
Zauważamy, że w prasie wysokonakładowej znikają takie formy dziennikarskie jak recenzja, dobry reportaż, o eseju już nie wspomnę. Co będzie dalej?
To jest absolutnie przejściowe. Mówimy o prasie drukowanej. Czego tam ludzie szukają? Szukają, tego czego nie dostaną od Internetu i od mediów elektronicznych. Czego nie dostaną? No, właśnie nie dostaną eseju. No, bo kto przeczyta esej w komputerze? Co innego gdy bierze się gazetę do ręki, siada się w fotelu, z kawą lub herbatą i się czyta. Czytanie z laptopa nie sprawia już takiej przyjemności. Nawet w tych nowych e- bookach też się tak dobrze nie czyta. Myślę, że prasa drukowana będzie szła raczej w kierunku trudniejszych form. To będzie znaczyło, że będzie miała trochę mniej odbiorców, ale to będą bardzo cenni odbiorcy, bo wchodzimy w cywilizację wiedzy.
Wydaje mi się, że wbrew sceptycznym opiniom, ta ambitna część prasy ma większą przyszłość niż ta nieambitna. Pisemka plotkarskie zostaną wyżarte przez pudelka. Natomiast ambitna rzecz - to widać na przykładzie tygodnika „Polityka”, który jest najtrudniejszym z ilustrowanych tygodników, tzw. opiniotwórczych – radzi sobie zdecydowanie najlepiej. Właśnie dlatego, że jest najtrudniejsza, czyli najmniej narażana na konkurencję w gazetach.
Czy to znaczy, że w mediach internetowych nie ma miejsca na ambitne treści?
Nie. One już są. W Internecie można czytać całe książki. Tylko, że one źle się tam czują. To nie jest ich klimat. W Internecie można też czytać wiersze, ale ludzie, którzy czytają wiersze i znajdują je w Internecie to na ogół je sobie drukują i czytają na kartce papieru. To jest inny kontakt.
Tak jak na przykład w ogóle się nie boję o przyszłość książek, bo co prawda są książki elektroniczne, które wyprą książki użytkowe, ale nie wyobrażam sobie, żeby czytać powieści na takim czymś.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
dobre
"Pisemka plotkarskie zostaną wyżarte przez pudelka" - myślę, że nie chodzi mu o psa a o pudelek.pl....
bamber to bogaty zaradny gospodarz, dlaczego taki bamber miałby uderzyć Zachowskiego? pomyslałby pewnie,że ma do czynienia z debilem i poszedłby dalej, na pewno Żachowskim rąk by sobie nie brudzil,