Poniedziałek, 2.12.2024, Imieniny: Balbina, Paulina, Bibiana
Nie masz konta? Zarejestruj się »
zdjęcia
filmy
baza firm
reklama
Elbląg » artykuły » artykuł z kategorii WYWIADY

Już odczuwam to, że jestem znaną pisarką

20.11.2008, 15:44:43 Rozmiar tekstu: A A A
Już odczuwam to, że jestem znaną pisarką

Elblążanka Wioletta Piasecka to kobieta nietypowa. Nawet jak na bajkopisarkę. Książki podpisuje w stroju wróżki. Dla dzieci jest prawdziwą czarodziejką. Chociaż mówi im wprost, że swoją różdżkę kupiła nad morzem i wcale nie umie czarować. Ale za to ma ogromną fantazję. Jest ciepłą i bardzo sympatyczną osobą. I pisze piękne bajki. Za to właśnie dzieci kochają ją najbardziej.

Wioletta Piasecka jest bardzo zajętą pisarką. Rocznie przejeżdża 100 tys. kilometrów. Kalendarz ma tak napięty, że gdy nie spojrzy w niego tydzień wcześniej to zapomni gdzie ma być. Jak mówi, zwiedziła całą Polskę wzdłuż i wszerz. Nie ma województwa czy miasta, do którego nie zajechała. Na szczęście, znalazła czas na rozmowę z nami.

Jak żyje bajkopisarka w XXI wieku?

Jestem zabiegana. Moje życie to kierat. Od 8 do 17 jestem w pracy. Potem idę do domu. Tam sprzątam, gotuję, piorę. W nocy piszę. I tak naprawdę nie zastanawiam się w ogóle nad życiem. Kiedyś myślałam o egzystencji. Zadawałam sobie trudne pytania. Teraz nie mam na to czasu. Właściwie żyję życiem swojego syna Sebastiana.
Żyję z marszu. Na nic nie liczę. Nie należę nawet do żadnego stowarzyszenia pisarzy. Kiedyś nie chciano mnie przyjąć do elbląskiego koła pisarzy, a w tej chwili nawet nie mam czasu, żeby chodzić na spotkania. Nie mam czasu, żeby się z kimś spotkać. Nie mam nawet czasu, żeby synowi kurtkę kupić.

Chyba jestem samotnikiem. Jak nie piszę to czytam. Jak nie czytam, to uczę się z Sebastianem angielskiego, albo trenujemy do „korków” z matmy. Za mąż wyszłam między jednym spotkaniem, a drugim. Za mojego szefa i wydawcę. Mężczyznę starszego ode mnie o osiemnaście lat.

Ludzie mówią mi, że mi zazdroszczą, bo mam „takie barwne i kolorowe życie.” Ale nie mam takiego ciekawego życia, jak to się wydaje z boku. Codziennie w innym hotelu. To jest materiał na książkę. Takie moje cygańskie życie.

Pod koniec października uczestniczyła Pani w 12 Targach Książki w Krakowie. Miała Pani swoje stoisko wśród 400 pisarzy w tym m.in. obok Jerzego Pilcha, Janusza L. Wiśniewskiego, Wandy Chotomskiej czy Katarzyny Grocholi. Jak wrażenia?

Na targach po raz pierwszy byłam 5 lat temu. Każdy patrzył się na nas, jak na dziwaków: „Boże, na targi w stroju wróżki.” Powiedziałam wtedy do mojej koleżanki Marii: ”Jakby to było dobrze gdyby tak u nas była kolejka. Ty byś tylko wbijała paragony. A ja bym podpisywała książki!” W tym roku naprzeciwko nas, swoje stanowisko miało wydawnictwo „Literatura”. Jest to bardzo duże wydawnictwo, które ma około 30 współczesnych pisarzy. Jak tylko zobaczyłam, że stoją naprzeciwko nas to się zmartwiłam. Pomyślałam sobie: „No, to teraz dopiero będzie mi przykro jak tam będzie kolejka.” I co? Przez cztery dni to do nas była kolejka. Spełniło się moje marzenie.

Na targach spotkała mnie też niespodzianka. Przyszła do mnie rodzina Faustyny Morzyckiej, o której napisałam książkę. Nie wiedziałam, że ktoś jeszcze żyje. Przyjechali w czwartek, kupili bardzo dużo książek. Niepokoiłam się, czy ta książka im się spodoba. W niedzielę byli u mnie jeszcze raz. Powiedzieli, że książka bardzo im się podobała i, że pielęgnują pamięć o swojej przodkini. Byli zachwyceni i zdziwieni. Nie spodziewali się, że pisarka ma taką fantazję, żeby w stroju wróżki podpisywać książki. (śmiech)

Gdy skończyliśmy targi w niedzielę, byłam bardzo szczęśliwa. Jak na skrzydłach jechałam na następne spotkanie. Targi były wspaniałe w tym roku. I stwierdziłam, że nie jestem już nieznaną pisarką. Ludzie naprawdę czytają moje książki. To jest takie niewiarygodne!

Hans Christian Andersen marzył by zostać aktorem. A o czym jeszcze marzy Wioletta Piasecka?

Mam proste marzenia. Chciałabym pomalować balkon na żółto. To takie marzenie wczorajsze (śmiech). Ogólnie, żyję marzeniami syna… Chciałabym tylko nie zawieść moich czytelników. Chciałabym, żeby dzieci czytały moje książki. Na pewno bym nie chciała, żeby zabrakło mi pomysłów na nowe książki. Chciałabym żyć małymi przyjemnościami. Nie marzę o rzeczach materialnych. Nigdy nie marzyłam. Ale na przykład o takich niespodziankach, jak gdy przyszła do mnie rodzina Faustyny Morzyckiej. Albo jak gdy dzieci przysłały mi list. A w tym liście piszą, o mojej bajce. Że tak im się podobała i, że czytali ją całą klasą. A ktoś płakał. Ale tak naprawdę, kładąc się spać, myślę o książce. O tej, którą piszę lub chcę napisać.

Nad czym Pani obecnie pracuje?

Teraz piszę książkę o Marii Curie- Skłodowskiej. A właściwie jeszcze nie zaczęłam pisać. Dopiero zebrałam materiał. Zebranie materiału na książkę biograficzną to kawał roboty. Odwiedziłam mnóstwo antykwariatów w Polsce, szukając czegoś o niej. No i zastanawiam się, jak zacząć tą książkę. To jest najważniejsze, bo jak się zacznie, to już leci. Pierwsza koncepcja była taka, że zacznie się od pogrzebu mamy. Ale wpadłam na lepszy pomysł. Stwierdziłam, że najlepiej będzie gdy wszystko zostanie opisane z punktu widzenia młodszej o dwa lata siostry Marii.

Czy łatwiej jest Pani być bajkopisarzem, niż Andersenowi?

Myślę, że Andersenowi było łatwiej. Nie miał konkurencji w postaci Internetu czy telewizji. Myślę, że kiedyś pisarzom było łatwiej. W tej chwili kultem stały się gwiazdy show-biznesu: piosenkarze, aktorzy, ludzie z programów rozrywkowych. I jak pytam ludzi o coś, to mówią, że nie czytają, bo oglądają You Can Dance, Taniec z Gwiazdami. Bo oglądają wszystkie seriale jakie tylko są. Telewizja to jest teraz dla nich coś fajnego. Tak jak Internet i gry komputerowe. Książka jest na ostatnim miejscu. Kiedyś książka to była to rozrywka. To było coś, o czym się mówiło. Kto teraz na imprezach towarzyskich mówi o nowo przeczytanej książce? Rzadko, kto. Jeżeli my, rodzice zaszczepimy w dziecku czytanie, to ono czyta do pewnego momentu albo będzie czytało już do końca życia. A jeśli nie zaszczepimy, to albo komuś uda się w nim zaszczepić to czytanie albo pozostaje już „nie czytaty”.

Ulubiona bajka z dzieciństwa Wioletty Piaseckiej?

„Dziewczynka z zapałkami”. Bajka, do której często wracałam. Była bardzo smutna. I ja bym jej wtedy dała wszystko, co miałam, a miałam niewiele. Dzisiaj też bym bardzo chciała pomagać dzieciom. Często pomagam, ale to nie jest takie łatwe. Gdy jestem na spotkaniach, zawsze mam coś dla dzieci. Jakieś prezenty, książki, zabawki albo podręczniki szkolne mojego syna czy ubrania. Ale to jest trudne. Nie mam do czynienia ze środowiskiem potrzebujących dzieci. Z kolei nie jestem zwolenniczką wpłacania pieniędzy na jakieś fundacje, bo nie wiem jak to tam jest.

Stwierdziła Pani, że w Pani bajkach nie ma morałów, bo dzieci są tak mądre, że same potrafią odkryć ich przesłanie. Skąd to przekonanie?

Trudno powiedzieć. Ja też nie lubiłam, gdy ktoś mówił tak wprost: „A powinno to być tak…”. Ja też nie wiem jak to powinno być tak naprawdę. Ostatnio doszłam do wniosku, że wtrącanie się do nikogo jest najlepszą metodą. A już dawno doszłam do wniosku, że dzieci są bardzo inteligentne i wyciągną wnioski dla nich najważniejsze i najkorzystniejsze. Nigdy nie czułam się jakąś alfą i omegą, żebym dyktowała innym jak mają robić, jak mają myśleć. A w ogóle łatwo mnie przekonać do poglądu, jeżeli uznam, że czyjeś argumenty są słuszne. Myślę, że nie mam w sobie silnej woli przywódczej i stąd też to unikanie morałów. To leży gdzieś w moim charakterze.

Jeżeli chodzi o przesłania. Są to wartości ponadczasowe. Wartościowe dla wartościowego człowieka. Chociaż teraz jest moda na oszukanie kogoś. Uważam, że takie dobre wartości, które kiedyś dostaliśmy w życiu, w szkole, w domu nam się odpłacą. Niezależnie od tego jaka jest tendencja. I to przekazuję dzieciom w moich książkach.

Nie jest Pani obcy zarówno świat literatury, jak i świat liczb. To nietypowe połączenie. Skąd się wzięło?

Książki kochałam od zawsze. Książki były moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. Wypożyczałam je najpierw z biblioteki przy ul. Hetmańskiej. To moja ukochana biblioteka. Potem wypożyczałam je z biblioteki przy ul. Wigilijnej. A potem już je sobie kupowałam. Literaturę kocham w każdym wydaniu. Natomiast zostałam nagle bez środków do życia. Skończyłam filologię polską i co dalej? Nic.

Pewnego razu pisałam artykuł do „Dziennika Bałtyckiego”. Wysłano mnie do Urzędu Pracy, żebym napisała tekst o rynku pracy w Polsce. Tam była oferta pracy do Taxi Drozd. W tym czasie strajkowali taksówkarze, więc poszłam do nich, żeby nagrać wywiad. Oni myśleli, że przyszłam w związku z tą ofertą pracy i kazali mi powiedzieć coś do radia. Powiedziałam coś, a oni mnie zatrudnili. Oni mnie zatrudnili, a ja się nie przyznałam, że przyszłam po to, żeby napisać artykuł. Za artykuł płacili mi grosze, więc nie miałam z czego żyć. A tutaj dostałam najniższą krajową. To było coś. Więc zostałam w taxi. Wówczas miałam też przewrotkę w swoim życiu osobistym. Rozejście z pierwszym mężem, małe dziecko. Zostałam sama. Brałam wszystkie dyżury, aż w końcu zemdlałam. Wtedy Pan Nowosad powiedział mi, że albo nauczę się księgowości albo muszę odejść, bo nie mogę pracować na nocnych zmianach. I tak metodą prób i błędów nauczyłam się księgowości. To jest wyczyn nie lada!

Przyjechała do nas telewizja. Zapytali się mnie, jaki był mój największy sukces, bodajże za 2004 rok. Odpowiedziałam, że był u nas Urząd Skarbowy i nie znalazł ani jednego błędu. Oni wyłączyli kamerę i mówią: „A, co nam tu Pani za pierdoły opowiada. My chcemy słyszeć o książkach!” A ja na to: „Ach, o książkach! A, tak…ukazała się nowa książka.” (śmiech)

Ta praca w księgowości daje mi takie poczucie stabilizacji. Cieszę się, że jestem do czegoś przydatna. Książki ciągle tratuje jak hobby. Mimo, że są z tego pieniądze. Myślę, że gdybym zaczęła traktować to poważnie to by się to skończyło. I takie życie prowadzę prymitywne.(śmiech)

Fot. archiwum SDK Zakrzewo

Rozmawiała Karolina Śluz
Wyślij wiadomość do autora tekstu

Oceń tekst:

Ocen: 0

%0 %0


Komentarze do artykułu (0)

Dodaj nowy komentarz

Redakcja serwisu info.elblag.pl nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.


Regulamin komentowania artykułów w serwisie info.elblag.pl

W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie info.elblag.pl wprowadza się niniejszy Regulamin.

  1. Komentujący umieszczając treści sprzeczne z prawem musi liczyć się, że może ponieść odpowiedzialność karną lub cywilną.
  2. Komentarze dodawane przez czytelników służą prowadzeniu poważnej i merytorycznej dyskusji na temat zamieszczonych wiadomości oraz problemów z nimi związanych.
  3. Czytelnicy mogą umieszczać informacje i opinie niezwiązane z treścią artykułów dla istotnych powodów (np. poinformowanie innych czytelników o wydarzeniach).
  4. Zabrania się dodawania komentarzy: wulgarnych, obraźliwych, naruszających dobra osobiste osób trzecich lub zawierających treści zabronione przez prawo.
  5. Celem komentarzy nie jest prowadzenie jałowych sporów osobistych między czytelnikami.
  6. Wszystkie wpisy stojące w sprzeczności z powyższymi warunkami będą niezwłocznie kasowane w całości bądź w części.
  7. Redakcja interpretuje Regulamin i decyduje, które wpisy, komentarze (lub ich części) należy usunąć i dokona tego w możliwie jak najszybszym czasie.


Właścicielem serwisu info.elblag.pl jest Agencja Reklamowa GABO

Copyright © 2004-2024 Elbląski Dziennik Internetowy. Wszystkie prawa zastrzeżone.


1.6774990558624