Ferdynand Gottlob Schichau - był jedną z najwybitniejszych postaci w całej historii miasta. To, że należał do „tamtego”, niemieckiego Elbląga, a w dodatku był kapitalistą, nie przysparzało mu sympatyków w powojennym Elblągu. Jego zasługi były zaniedbywane przez polską publicystykę historyczną, a przez naukę pomniejszane. W ostatnich latach ta sytuacja uległa wyraźnej poprawie Schichauowi poświęca się coraz więcej uwagi. Od 2000 roku Fundacja Elbląg organizuje konkurs na Filantropa Roku, nagrodą w tym konkursie jest statuetka Ferdynanda, w ten sposób organizatorzy upamiętniają dobroczynność samego Schichaua. Pojawił się też słuszny pomysł przywrócenia dawnej nazwy ul. Stoczniowej, która do 1945 roku nosiła imię przemysłowca.
Ferdynand Schichau to dla nas wielki kapitalista, już rzadziej widzimy w nim zdolnego inżyniera - konstruktora, a jeszcze rzadziej pryncypała dbającego o los swoich pracowników, czy męża i ojca.
Niemniej jednak zacznijmy prezentację sylwetki Schichaua od tego, co świadczy o jego miejscu w historii, czyli od działalności przemysłowej. Warsztat mechaniczny otwarty w 1837 roku był jedynie zalążkiem potężnego kombinatu przemysłowego. Najważniejszą branżą w firmie była produkcja statków, jej początków należy szukać w 1841 roku, kiedy to Schichau otrzymał zlecenie na budowę silnika parowego do bagrownicy pogłębiającej tor wodny w elbląskim porcie. Przemysłowiec wywiązał się ze swego zadania należycie, a po kilkunastu latach otworzył własną stocznię, którą w 1855 roku opuściła „Borussia” - pierwszy w Niemczech parowiec o konstrukcji stalowej. W roku 1872 kupił i zmodernizował leżącą obok jego zakładu konkurencyjną stocznię. Niekorzystne położenie Elbląga w stosunku to torów wodnych nie pozwalało na budowę statków o dużej nośności, więc w 1892 roku stocznia elbląska uruchomiła swoją filię w Gdańsku. Wachlarz produkowanych w obu miastach jednostek pływających był bardzo szeroki. Były w nim statki handlowe, pogłębiarki, holowniki, doki, kutry rybackie a nawet statki wielorybnicze. Jednak najważniejszym zleceniodawcą była niemiecka marynarka wojenna.
Do końca lat sześćdziesiątych XIX wieku drugą co do znaczenia dziedziną produkcji firmy było konstruowanie i budowa maszyn parowych. Po tym okresie ta dziedzina została zepchnięta na dalsze miejsce przez produkcję parowozów. Prowadzono ją w nowo wybudowanej fabryce obok stacji kolejowej. W 1912 roku firma świętowała wyprodukowanie dwutysięcznej lokomotywy.
Borussia - pierwszy w Niemczech statek parowy o kadłubie stalowym zbudowany całkowicie w Elblągu. Gottlob Ferdynand należał do pierwszego pokolenia Schichauów urodzonych w Elblągu. Jego ojciec Karol Jakub sprowadził się do miasta pod koniec XVIII wieku z podpasłęckiej Maciejowizny, gdzie jego przodkowie od pokoleń uprawiali ziemię. W księdze chrztów kościoła Bożego Ciała za rok 1914 czytamy: „Karolowi Jakubowi Schichau zamieszkałemu przy ul. Ku Bramie Królewieckiej oraz Annie z domu Lenk urodził się syn dnia 30 stycznia o godzinie pierwszej w nocy, który został ochrzczony 6 lutego i otrzymał imię Gottlob Ferdynand”.
O dzieciństwie Ferdynanda nie wiemy zbyt wiele, niewiele więcej ponad to, że spędził je w domu na rogu wspomnianej ul. Ku Bramie Królewieckiej (obecna Stoczniowa) i nieistniejącej już ulicy Staromiejskiej Wałowej. Po latach Schichau, już jako bogaty przemysłowiec, wybuduje w miejscu rodzinnego domu rezydencję nazywaną przez elblążan „Białym Domem”. W niej dożyje swoich dni.
Po ukończeniu szkoły powszechnej Ferdynand terminował w warsztacie ślusarskim, pobierając jednocześnie nauki w szkole zawodowej utrzymywanej przez elbląskie Towarzystwo Przemysłowe. Chłopiec wyróżniał się tak nieprzeciętnymi zdolnościami, że Towarzystwo wystarało się na dworze królewskim w Berlinie o stypendium państwowe na jego dalszą edukację. Stypendium nie tylko umożliwiło studia na stołecznej Akademii Technicznej, ale także odbycie podróży stażowej po zachodniej Europie. Ferdynand Schichau wrócił do Elbląga w roku 1837 i założył warsztat mechaniczny, który stał się zalążkiem potężnego przedsiębiorstwa przemysłowego.
Wielki przedsiębiorca był wielkim domatorem, zwłaszcza w dojrzałym wieku; z Elbląga wyjeżdżał niechętnie i tylko służbowo. Niezbyt często bywał nawet we własnej willi w Krynicy Morskiej, gdzie jego rodzina zwykle spędzała wakacje. Najlepiej czuł się „w kapciach”, w domowym zaciszu, w towarzystwie ukochanej żony Julianny i gromadki dzieci. Był smakoszem dobrego piwa i amatorem markowych cygar. Jako lokalny patriota pijał tylko „Englisch Brunnen” z elbląskiego browaru, a cygara palił wyłącznie wyprodukowane w fabryce „Lesera i Wolffa”. Dopiero w sędziwym wieku, po oddaniu steru firmy w ręce zięcia, Karola Ziese, Schichau wyjeżdżał czasami z żoną do modnych kurortów południowej Europy.
Życie nie szczędziło Schichauom także rodzinnych tragedii, za swego życia pochowali trzy córki, dwie zmarły w dzieciństwie, trzecia przy połogu w wieku 32 lat.
Podczas pobytu w Anglii młodego Ferdynanda zauroczył Szekspir. Zauroczenie zostało na całe życie. Przemysłowiec czynnie popierał budowę teatru w Elblągu, podarował na ten cel stalowe elementy konstrukcyjne wykonane w jego firmie. Później miał w tym teatrze własną lożę, z której oglądał każdą premierę, nierzadko w towarzystwie gości odwiedzających go prywatnie czy służbowo.
Dom Schichaów rozbrzmiewał muzyką, muzyczne skłonności wykazywały wszystkie dzieci oraz żona, utalentowana wokalistka; mąż chętnie akompaniował jej na fortepianie. Ferdynand przez całe życie był członkiem elbląskiego Towarzystwa Śpiewaczego.
Istnieje powszechne przekonanie, że przemysłowiec nie miał następców w linii męskiej, ale to nieprawda. Najstarszym z piątki jego dzieci był syn Erich (1844-1927). Pierworodny zawiódł jednak nadzieje ojca, nie wykazywał ani ciągotek, ani zdolności mechanicznych. Został rolnikiem, idąc w ślady swego dziadka Karola Jakuba. Erich do końca życia gospodarzył w swym majątku pod Biskupcem. Zamiłowanie do rolnictwa nie było czymś rzadkim w rodzinie. Dwaj synowie starszej córki Schichaua Selmy nie poszli ani w ślady dziadka, ani ojca - oficera i też zostali rolnikami, obaj zmarli w połowie lat pięćdziesiątych. Najmłodsza z córek potentata Elżbieta wyszła za mąż za Carla Ziese, zdolnego inżyniera z firmy ojca i jego następcę. Jedyne dziecko z tego małżeństwa córka Hildegarda poślubiła Carla Carlsona, też inżyniera z firmy ojca i jego następcę. Ale i na tym nie kończy się żeńskie dziedziczenie w firmie. Ze związku Hildegardy z Carslonem też nie narodził się syn. Jedyna ich córka Karina też pojęła za męża inżyniera zatrudnionego w firmie ojca, Eberharda Wesphala, który pracował „u Schichaua” do 1945 roku a po wojnie był doradcą rządu Indii ds. przemysłu stoczniowego i wykładowcą w jednej z indyjskich politechnik.
Najważniejszy twórca przemysłowej potęgi Elbląga jest przykładem kapitalisty, który starał się rozsądnie ważyć korzyści własne i swoich pracowników. W dobroczynnej działalności Schichaua, a później jego następców można wyróżnić trzy związane ze sobą nurty: dbałość o swoich robotników, działalność na rzecz miasta i pomoc najbardziej potrzebującym. Już w 1849 roku, a więc w 12 lat po założeniu firmy, jej szef założył kasę chorych. Przynależność do niej była obowiązkowa, ale do każdej wpłaconej przez robotników marki Schichau dokładał jeszcze jedną - z własnej kieszeni.
Pracownicy firmy mieli do dyspozycji stołówki i zakładową służbę zdrowia. Oczkiem w głowie pryncypała było szkolnictwo zawodowe. Schichau rozwijając je spłacał dług wdzięczności rodzinnemu miastu, które przed laty finansowało jego naukę w berlińskiej Akademii Przemysłowej.
Z hojności Schichaua pełną garścią czerpało miasto. Właściciel stoczni sponsorował budowę szkół, sierocińców, infrastruktury miejskiej. Na rozległym placu między fabryką lokomotyw i stacją kolejową - tu, gdzie dziś znajduje się dworzec PKS - urządził teren rekreacyjny z boiskiem piłkarskim i kortami tenisowymi, który służył trzem pokoleniom elblążan. Najuboższym mieszkańcom miasta Ferdynand Schichau pomagał poprzez kasę ubogich (Armenkasse), którą sam założył, a później systematycznie zasilał z własnych dochodów.
Do swojej śmierci był jedynym w Elblągu wyborcą klasy I, płacąc ponad 30% podatków miejskich i wybierając 1/3 składu Rady Miasta. Jego portret wisiał w sali posiedzeń Rady Miasta Elbląga.
W pamięci dawnych, niemieckich mieszkańców miasta Ferdynand Schichau pozostał nie tylko jako prekursor przemysłu i współtwórca ekonomicznej pomyślności Elbląga. Potomni widzieli w nim także „ludzkiego człowieka”, pracodawcę nieobojętnego na los swoich pracowników.
oprac: Janusz Charytoniuk - Elbląska Księga cz. II
foto: Widok na obecną ulicę Stoczniową w latach 20-tych XX wielu.
W księdze chrztów kościoła Bożego Ciała za rok 1914 czytamy: „Karolowi Jakubowi Schichau .... 1814 !!
Człowieku! W tym czasie przodkowie Ferdinanda Gottloba Schichau zajmowali się uprawą roli w Maciejowiźnie, Leźnicy, Gradkach Wlk. itd. k. Pasłęka. Poczytaj sobie więc co nieco, a nie wypisuj bzdur. Chyba, że jesteś "inżynierem z awansu społecznego" w tej dumnej (ale upadajacej) firmie o nazwie "Alstom".
Moi mili Elblążanie to ekipy rządzące od 1945r pomniejszyły rangę znaczenia Fabryki Schichaua. To oni pozbyli się pomnika z ul. Stoczniowej. To oni podzielili zakład istniejący ponad 100 lat , który wytrzymał I i II Wojnę Światową. Doprowadzili do ruiny i bankructwa a ludzi do bezrobocia. Na stronie http://www.rzygacz.webd.pl/index.php?id=17,36,0,0,1,0 Bardzo rzetelny materiał o Ferdynandzie Schichau. Pozdrawiam