"Panie, czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem". Tymi słowami poeta – Adam Mickiewicz – wyraził jedną z największych prawd o człowieku i jego losie na ziemi. Bez względu na stanowisko, sprawowane urzędy i posiadane tytuły, każdy z nas w którymś momencie historii zbawienia stanie się właśnie prochem i połączy się z ziemią, z której został utworzony.
Popielec jest szczególnym dniem roku liturgicznego. Rozpoczynamy dziś Wielki Post, który ma nas przygotować na największe święto chrześcijańskie - Święto Wielkiej Nocy. Życie uczy nas, że gdy chcemy dobrze i owocnie przeżyć jakieś wydarzenie, zawsze starannie musimy się na nie przygotować. I tak na przykład ci, którzy uczą się i studiują wiedzą, że do zdania egzaminu trzeba przygotowania. Dlatego też do tych najważniejszych świąt szykujemy się przez czterdzieści dni pokuty, naśladując w ten sposób Chrystusa, który przed rozpoczęciem swojej nauczycielskiej działalności przebywał 40 dni na pustyni, modląc się i poszcząc.
Liczba 40 dni ma swoją bogatą symbolikę. W Księdze Wyjścia znajdujemy opis czterdziestu lat wędrówki Narodu Wybranego przez pustynię. Tyle czasu potrzebował Bóg, aby wychować sobie nowe pokolenie, posłuszne Jego nakazom, przestrzegające Jego przykazań i pragnące żyć z Nim w przyjaźni. Przed dwoma tysiącami lat Chrystus szedł z ciężarem Krzyża na miejsce swojej śmierci, znużony i umęczony do kresu sił. Upadł wtedy kilka razy na ziemię. Dotykał swoim czołem prochu ziemi i na twarzy pokrytej potem i krwią pozostały ślady tego dotknięcia; moglibyśmy powiedzieć: pierwszy chrześcijański Popielec; znak prochu na czole i twarzy człowieka, który jako jedyny miał prawo nosić wysoko podniesioną głowę.
Dziś nasze głowy zostaną posypane popiołem, co oznacza, że uznajemy swoje winy, rozpoznajemy swoje grzechy i szczerze żałujemy za nie przed Bogiem. Popiół przecież nas brudzi, domaga się zatem fizycznego obmycia i budzi potrzebę duchowego oczyszczenia, rozpoczęcia nowego życia. Nie chodzi jednak o to, aby podnosić ręce ku niebu i lamentować nad swoja niedoskonałością, aby zadręczać się myślą, że jesteśmy niczym, że nie dorastamy do Bożego planu. Chodzi raczej o to, abyśmy przyznali się do naszej słabej kondycji i byli zdolni prosić Boga o przebaczenie – z wiarą, że największa jest Boża miłość, która nie odrzuca i nie poniża dzieła swoich rąk, jakim jest człowiek. Post ma na celu opanowanie siebie, kontrolę nad swoimi pragnieniami i dążeniami. Dotyczy on w pierwszym rzędzie codziennego pokarmu, ale trzeba go także rozciągnąć na inne sfery naszego życia: alkohol, tytoń, język, telewizje... Post jest ćwiczeniem, które ma doprowadzić do tego, że człowiek będzie rzeczywiście panem siebie, rozporządzającym mądrze swoimi siłami. Nauczy się mówić pokusie „nie!”.