Coraz mniej dzieci rodzi się w Polsce, a polityka prorodzinna nie przynosi efektów. W 2050r. przewiduje się, że co trzeci obywatel będzie miał ponad 60 lat. Jak zapobiec starzeniu się społeczeństwa? Według Instytutu Spraw Publicznych najlepszym rozwiązaniem jest budowa żłobków i przedszkoli.
Wskaźnik dzietności w Polsce jest poniżej normy UE. W 2012 r. wynosił on 1,3 , co oznacza że na 100 kobiet w wieku rozrodczym przypada 130 urodzonych dzieci. Jest to jeden z najgorszych wyników w Europie. Minimum, które jest potrzebne do zapewnienia ciągłości pokoleń to 2,1.
Do tej pory polityka prorodzinna opierała się głównie na budowie żłobków, zwiększeniu urlopu macierzyńskiego z 24 do 52 tygodni oraz wypłacaniu becikowego.
Instytut Spraw Publicznych opublikował raport, z którego wynika, że istnieje nierówność pomiędzy prawem ojca a matki do urlopu rodzicielskiego, a najważniejszym jest przecież łączenie obowiązków domowych z zawodowymi, by zabezpieczyć sytuację materialną.
Z raportu wynika także, że problemem nie jest ilość wydanych środków, ale ich nieodpowiednie i niesystemowe rozdysponowanie, bowiem mimo rosnących wydatków na politykę prorodzinną - z 27 mld zł w 2012 r. do 34 mld zł w 2014 - wskaźnik urodzeń nie rośnie.
Darmowe lub wysoko dotowane przez państwo żłobki miałyby być kluczem do wzrostu dzietności w Polsce, ponieważ nie tylko zachęcają do posiadania dzieci, ale też zwiększają równość płci i poprawiają aktywność zawodową kobiet.
Bronisław Komorowski zapowiedział w zeszłym tygodniu projekt własnej ustawy prorodzinnej, która będzie miała na celu pogodzenie pracy z obowiązkami rodzicielskimi. Projekt ma trafić do Sejmu w drugiej połowie lutego.
Dopłaty do mieszkań bardziej prorodzinne
Resort infrastruktury chce wprowadzić poprawki w programie "Mieszkanie dla młodych", który miał być jednym z filarów polityki prorodzinnej. Zakładają one, że małżeństwa i osoby z dwójką dzieci otrzymałyby dopłatę 20 proc. ceny mieszkania, większa liczba potomstwa byłaby premiowana 30-proc. dopłatą (teraz podstawowa to 15 proc.).
Resort chce też zwiększyć z 50 do 65 m kw. powierzchnię, od której liczona byłaby dopłata dla rodzin z najmniej trójką dzieci.
Przykładowo : kupując w Warszawie nowe 85-metrowe mieszkanie, taka rodzina dostaje obecnie od państwa ok. 44,9 tys. zł. Przy nowych zasadach dostanie ponad 116,7 tys. zł.
Źródło : wyborcza.pl
opr.
Jeżeli ktoś z urzędasów uważa, że od ilości żłobków zależy ilość urodzonych dzieci to oznacza, że jest totalnym kretynem i to niech rząd lepiej sam się zapisze do tych żłobków. Dziś młodzi ludzie żyją na kredyt i to nie z wyboru a z przymusu bo przecież nie będą wynajmować mieszkać do końca życia i kogoś dorabiać. każdy szuka bezpieczeństwa i stabilności w życiu. Spłata kredytu niestety pochłania znaczną część dochód i już raczej nie stać młodych na inne przyjemności (bo nie samą pracą człowiek żyje - o ile ją w ogóle ma) dlatego 1 dziecko to jest max. bo kogo będzie stać na utrzymanie większej rodziny? Do tego dochodzą niestabilne warunki pracy, umowy śmieciowe, znajomości, bez których normalnej pracy nie znajdziesz itd., itd.
Dajcie ludziom zarobić to i popyt na mieszkania,samochody,meble.....się zwiększy.A stabilność finansowa to podstawa rodziny!Ale czy to karierowicze,sitwa anty Polska zrozumie?NIGDY!
PRACA , PRACA , PRACA I BĘDĄ SIĘ RODZIĆ MALI ELBLĄŻANIE panie prezydencie wróblewski , PRACA , I JESZCZE RAZ PRACA....
Dopłaty do mieszkań tylko dla bogatych, co z tego że będą żłobki, portfele nadal zostaną puste, dajcie zarobić jak dają na zachodzie.
w żłobkach się dzieci robi o czym wszyscy obywatele doskonale wiedzą, a tak na marginesie ktoś kogo stać na 85m mieszkanie w Warszawie może sobie swobodnie guwernantkę nająć. "Komuna" niby się skończyła ale bogatym nadal dokłada setki tysięcy, to chyba komuna kapitalistyczna nowa, sprawiedliwa, wolna i demokratyczna. Czy posłowie posyłają dzieci do żłobków.