Czwartek, 28.03.2024, Imieniny: Aniela, Sykstus, Joanna
Nie masz konta? Zarejestruj się »
zdjęcia
filmy
baza firm
reklama
Elbląg » artykuły » artykuł z kategorii ALEKSANDRY 2016

Kto zdobędzie statuetkę "Aleksandra"? Przedstawiamy Piotra Boratyńskiego

10.03.2017, 13:35:54 Rozmiar tekstu: A A A
Kto zdobędzie statuetkę "Aleksandra"? Przedstawiamy Piotra Boratyńskiego
REKLAMA

Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać  również statuetki  "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.

Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W poniedziałek, 13 marca, na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów  naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.

Piotr Boratyński jest absolwentem Policealnego Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka  przy Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie (rocznik 2012), gdzie uzyskał dyplom aktora dramatu. Od sierpnia 2012 jest w zespole Teatru im. Aleksandra Sewruka  w Elblągu.  Zanany m. in. z ról Jeszua w "Mistrzu i Małgorzacie" Michaiła Bułhakowa, w  reż. Grigorija Lifanova (Rosja), Romea w spektaklu "Romeo i Julia" Williama  Szekspira, w reż. Mirosława Siedlera czy Reapera w "Klejnotach" Michaela Pertwee, w  reż. Bogusława Semotiuka.


 

Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pan jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?

Koncentracja i koniec. Oczywiście się rozgrzewam fizycznie, dykcyjnie, sprawdzam kto siedzi na widowni. Przy „Krakowiakach i Góralach” mam swój zestaw spektaklowy z bufetu, czyli wafelek i kawa. Jeżeli to jest rytuał, to można nazwać w takim razie taki mój zestaw. W przesądy nie wierzę, ale przestrzegam pewnych zwyczajów, czyli nie gwiżdżę w teatrze jeśli jestem tu prywatnie, ale jeśli trzeba gwizdnąć w przedstawieniu, to nie ma problemu. Jak scenariusz upadnie, to trzeba go nogą docisnąć do ziemi, a w Rosji to się nawet siada na scenariuszu. To są takie zwyczaje, które są przez wiele lat kultywowane i przestrzegane. Traktuję to jako ciekawą część swojej pracy, ale nie za głęboko w to wierzę, chociaż na wszelki wypadek zawsze się dociśnie ten egzemplarz. Nigdy nie wiadomo, co robić jeśli spotkają się aktorzy, którzy olewają, a nawet walczą z przesądami, z tymi, którzy bardzo mocno w nie wierzą. Czasami wychodzą z tego śmieszne sytuacje.

Czy pomimo dużego stażu na deskach teatru, odczuwa Pan stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pan z nim radzi?

Rozróżniam stres i tremę. W swoim małym wewnętrznym słowniku uważam, że stres to jest coś, co zamyka, a trema wręcz przeciwnie, bo mobilizuje. Jak aktor nie ma tremy, to nie powinien wchodzić na scenę, bo wtedy ma takie prywatne rozluźnienie, a tu nie o to chodzi. Trema oczywiście u mnie jest zawsze. Szczególnie podczas premiery czuje się ten oddech teatru, bo to jest zupełnie inny dzień, to takie święto teatru, gdzie wszyscy tym żyją. Nie tylko aktorzy, ale też wszyscy pracownicy teatru. To jest coś niesamowitego, wielki, podniosły dzień, jakbyśmy mieli wesele, co najmniej 5 razy w roku. Dlatego chcąc, nie chcąc ta energia takiego podniecenia się udziela i to jest bardzo dobre.

Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pana sposób na naukę swojego tekstu?

Na pamięć. (śmiech) Tekst mimowolnie wchodzi, gdy mamy dłuższe próby stolikowe, czyli w tym pierwszym okresie, kiedy tylko czytamy. Trzeba często powtarzać tekst, wyobrażać sobie jak mniej więcej będzie leżał na scenie. Aktorzy są na tyle rozgrzani pamięciowo, że tekst wchodzi z łatwością. Oczywiście zdarzają się teksty, które są trudne w swojej składni językowej czy w specjalnym stylu, ale kiedy jesteśmy na scenie, to tekst zostaje w ciele, w mięśniach. Jest to tak zwana pamięć mięśniowa, która pomaga nam później przy wznowieniach.

Miał Pan jakąś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?

Oczywiście, było ich przynajmniej kilka. Zdarzają się wpadki tekstowe, jakieś luki, czarne dziury w pamięci. Ostatnio miałem taką sytuację w „Skąpcu”. Miałem tekst świetnie "wklepany" do głowy, a były to jedne z pierwszych spektakli po wznowieniu. Miałem scenę z kolegą, szło mi płynnie, aż nagle totalna, czarna dziura. Tak czarna dziura zdarzyła mi się po raz pierwszy...może drugi. Na szczęście moja postać była taka szybka, ruchliwa, sprytna, więc po prostu powiedziałem do kolegi: „Moment!” wpasowując się w nastrój sceny i pobiegłem do suflerki, która myślała, że robię jakiś dowcip, sprawdziłem tekst, dla jasności intencji pobiegłem do przeciwległej kulisy po czym powróciłem na scenę mówiąc tekst dalej.

Czy jest jakaś rola, której Pan by nie zagrał?

W pewnym sensie „podpisując umowę” ze szkołą aktorską, czyli dostając się do takiej szkoły i kończąc ją, mam w tej wyobrażonej umowie taki punkt, który mówi musisz zagrać wszystko, albo powinieneś zagrać wszystko. Ale myślę, że nie trzeba zagrać wszystkiego, aktor nie jest tylko marionetką, żeby rzeczywiście musiał robić wszystko, co mu się każe. Teraz teatr współczesny różnie podchodzi do rozwiązań scenicznych i tego jakich środków wyrazu używa. Żyjemy w takich czasach, że prowokacja to współczynnik reklamy, a jeżeli spektakl nie prowokuje, to nie przyciągnie publiki. Trochę nie rozumiem takiego teatru, bo przykładowo na wiosnę przyjadą trzej fantastyczni aktorzy, ze "Scenariuszem dla trzech aktorów". Pusta scena, trzy krzesła, oni w garniturach, nic więcej. Efekt jest znakomity. I to jest teatr, który cenię najbardziej.

Dlaczego określa Pan aktorstwo trudną, ale najpiękniejszą pracą?

Trudną, bo wiele rzeczy związane z aktorstwem są fantastyczne. Granie w spektaklu, reakcja widowni, szczególnie gdy genialnie reagują, i brawa, ukłony, brawa na stojąco- to wszystko jest taką piękną otoczką ciężkiej pracy, którą wykonujemy, ale trzeba pamiętać o tym, że my nie gramy tylko komedii, czy fars, gramy również dramaty. Wtedy często sięga się do swoich przeżyć z przeszłości, które mogą rozdrapywać rany. Najlepiej jest sięgać do własnych przeżyć i doświadczeń, bo jest to wtedy najbardziej naturalne i prawdziwe na scenie, a właśnie do tej prawdy scenicznej zawsze dążymy. Jest ona niezmiernie trudna i niektórzy aktorzy sobie nie radzą z takim obciążeniem psychicznym i uciekają w używki, ale to jest jedynie czarny scenariusz aktorstwa. Jednak jeżeli da się oddzielić pewne sprawy, znaleźć czas na życie rodzinne i mieć jeszcze inne sposoby odciążenia psychiki (np. sport) to można zajść bardzo daleko nie robiąc sobie i bliskim krzywdy. Często bywa, że Ci najwięksi aktorzy, mają wielkie problemy w życiu osobistym. Nie wiem czy to jest cena jaką się płaci, za osiągnięcie mistrzostwa, nie jestem pewien czy jestem gotowy taką cenę zapłacić. Z drugiej strony gdybym miał znów wybierać aktorstwo, to wybrałbym z siedemnaście razy. Tu każdy dzień jest inny, każdy spektakl jest inny mimo, że gramy ten sam tytuł, ale dzień jest inny i nastawienie i koledzy, widownia. Wszystko się zmienia i jest to cudowne.

Powiedział Pan o sobie, że jest spontaniczny. Co nieoczekiwanego zrobił Pan w ostatnim czasie?

Pracuję z moją grupą teatralną Nietentego, działającą przy Teatrze im. Aleksandra Sewruka w Elblągu i robimy czasami zajęcia w plenerze, aby obserwować ludzi i prowokować ich. Jednym z ulubionych naszych zadań jest podchodzenie do ludzi, którzy samotnie spacerują, bez żadnego zwierzęcia i granie, że ktoś ma tego psa i obserwujemy ich reakcje. Takie zadania również robimy w hipermarketach, gdzie na niektórych produktach jest na przykład sól jodowana albo guma ksantanowa, więc daje im za zadanie dowiedzieć się, kto to jest ten Jodowan albo Ksantanow, który wymyślił gumę ksantanową. Ludzie wtedy są zdezorientowani i zdziwieni, bo nie oczekują takich pytań na zakupach, czasami też wychodzą z tego śmieszne sytuacje. Myślę, że elblążanie powinni się "strzec", bo będziemy mieli jeszcze na pewno kilka takich akcji.
 


Z Piotrem Boratyńskim
rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik

Oceń tekst:

Ocen: 2

%100.0 %0.0


Komentarze do artykułu (0)

Dodaj nowy komentarz

Redakcja serwisu info.elblag.pl nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.


Regulamin komentowania artykułów w serwisie info.elblag.pl

W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie info.elblag.pl wprowadza się niniejszy Regulamin.

  1. Komentujący umieszczając treści sprzeczne z prawem musi liczyć się, że może ponieść odpowiedzialność karną lub cywilną.
  2. Komentarze dodawane przez czytelników służą prowadzeniu poważnej i merytorycznej dyskusji na temat zamieszczonych wiadomości oraz problemów z nimi związanych.
  3. Czytelnicy mogą umieszczać informacje i opinie niezwiązane z treścią artykułów dla istotnych powodów (np. poinformowanie innych czytelników o wydarzeniach).
  4. Zabrania się dodawania komentarzy: wulgarnych, obraźliwych, naruszających dobra osobiste osób trzecich lub zawierających treści zabronione przez prawo.
  5. Celem komentarzy nie jest prowadzenie jałowych sporów osobistych między czytelnikami.
  6. Wszystkie wpisy stojące w sprzeczności z powyższymi warunkami będą niezwłocznie kasowane w całości bądź w części.
  7. Redakcja interpretuje Regulamin i decyduje, które wpisy, komentarze (lub ich części) należy usunąć i dokona tego w możliwie jak najszybszym czasie.


Właścicielem serwisu info.elblag.pl jest Agencja Reklamowa GABO

Copyright © 2004-2024 Elbląski Dziennik Internetowy. Wszystkie prawa zastrzeżone.


1.128014087677