Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać również statuetki "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.
Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W poniedziałek, 13 marca, na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.
Krzysztof Kolba jest absolwentem Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej przy Teatrze Muzycznym w Gdyni – 1979. Od czerwca 2011 roku w zespole Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Pracował w Teatrze Muzycznym w Gdyni im. Danuty Baduszkowej i Teatrze im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. Grał m.in. i spektaklach: "Czarnoksiężnik z krainy Oz", "Dziewczynka z zapałkami", "Mistrz i Małgorzata", "Romeo i Julia", "Skąpiec", "Skrzypek na dachu".
Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pan jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?
Muszę być skupiony i nic poza tym. W przesądy teatralne nie wierzę, nie zaraziłem się tym. Czasami mam odruch przydeptania scenariusza, gdy spadnie, ale jak zapomnę to go nie przydepczę. Nie traktuję tego jak przesąd, ale jak tradycję. Nie jest to dla mnie rzecz obowiązkowa.
Czy pomimo dużego stażu na deskach teatru, odczuwa Pan stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pan z nim radzi?
Przed każdym wyjściem na scenę odczuwam stres. Jest to emocja, która powoduje albo radosny dreszczyk albo demobilizujące. Wtedy trzeba to zwalczyć. Nie mam na to jednej metody. Czasami jest to kilka głębokich wdechów lub wmówienie sobie, że będzie dobrze. Wtedy to przechodzi. Staram się także nie rozmawiać z nikim przed wyjściem na scenę, bo to demobilizuje. Niestety błędu popełnionego na scenie nie można już naprawić.
Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pana sposób na naukę swojego tekstu?
Czytam go tysiące razy, aż w końcu umiem. Nie mam cierpliwości do czytania i powtarzania. Moim sposobem jest udawanie, że w ogóle się tego nie uczę. Czytam i czytam aż w końcu coś zostaje w głowie. Nie mam tego komfortu wyboru ulubionej części dnia do nauki. Uczę się przez cały dzień, szczególnie gdy jestem gdzieś na ulicy i... ludzie specyficznie na mnie patrzą (śmiech).
Miał Pan jakoś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?
Wpadek była masa. W latach 80. występowałem w przedstawieniu, gdzie musiałem śpiewać. W czasie śpiewania drugiej zwrotki przeleciał głośny samolot. Zdezorientował mnie i pomyliłem tekst piosenki, bowiem zacząłem śpiewać tą samą zwrotkę. Ustaliłem sobie, że po tej przejdę już na czwartą, potem zaśpiewam piątą i będzie zakończenie. Jednak znowu zacząłem śpiewać tą samą, drugą zwrotkę, więc na niej skończyłem, ukłoniłem się i zszedłem ze sceny.
Czy jest jakaś rola, której Pan by nie zagrał?
Nie ma takiej roli. Jednak jak patrzę teraz w lustro, to roli Romea bym się nie podjął )śmiech) Chyba, że byłoby to zamierzone, komediowe przedsięwzięcie. Zadaniem aktora jest stanąć przed każdym wyzwaniem. Nawet ze słabości trzeba czynić walor.
Lubi się Pan śmiać i umie Pan opowiadać dowcipy. O jakiej tematyce są Pana ulubione kawały?
Mówię takie kawały, które znam na świeżo. Resztę zapominam, ale przypominają mi się w trakcie jakiejś sytuacji, które nawiązują do żartu.
Jakie ma Pan sposoby na poprawę humoru?
Zazwyczaj muszę rzucić parę ciężkich słów. Wtedy mnie to oczyszcza i wracam z powrotem do dobrego nastroju.
Z Krzysztofem Kolbą
rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik