Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać również statuetki "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.
Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W poniedziałek, 13 marca, na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.
Aleksandra Wojtysiak jest absolwentka Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku (2010 rok). Pracowała w Teatrze Lalki i Aktora Pinokio w Łodzi. Od marca 2014 roku w zespole Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Znana jest m.in. z ról: Balladyny, Edith Piaf oraz Mary Smith w spektaklu Mayday.
Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pani jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?
Gdy złapie mnie "nerw" to staram się jedynie uspokoić. Pomyśleć co mam do zrobienia i nie dać się mocniej zdenerwować. W teatralne przesądy nie wierzę. Jedynie staram się nie gwizdać w teatrze. Próbuję obalać te mity związane z przesądami i nie podchodzić do nich zbyt serio.
Czy odczuwa Pani stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pani z nim radzi?
Zawsze odczuwam stres. Premiera to zawsze nowe doświadczenie, nowa przygoda. Aktor musi się pilnować, inaczej łapie go trema. Nie jest to kreatywna trema, tylko paraliżująca. Są aktorzy, którzy pomimo dużego doświadczenia, potrafią być sparaliżowani. U mnie każdy dzień jest inny. Codziennie spotykamy inne sytuacje na swojej drodze, które mogą wpłynąć na nasz stan psychiczny. Czasem w ogóle nie radzę sobie ze stresem (śmiech). Jednak zwykle na tremę jem coś słodkiego.
Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pani sposób na naukę swojego tekstu?
To zależy od tekstu. Jest tak, że czasami "wchodzi" od razu do głowy, bo jest melodyjny lub muzyczny. Czasem jest tak, że potrafimy poświęcać dużo czasu na naukę, a mimo wszystko zdarzy się moment, w którym się zakręcimy i będziemy mieć dziurę. Ja muszę wejść na scenę i to wychodzić. Muszę wiedzieć, jaka jest dokładna intencja. Jak wiemy, jakie są intencje- tekst od razu wchodzi. Gorzej, jak nie wiemy, co mamy do zrobienia. Musimy ten tekst widzom jakoś podać, a nie tylko podać.
Miała Pani jakąś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?
Musimy tak to załatwić, żeby nikt nie zorientował się, że to się dzieje. Najgorsze są wpadki tekstowe kiedy śpiewa się piosenki. Gdy się zapomni tekstu, muzyka leci dalej. Wtedy trzeba włożyć tam jakieś inne słowa. Kiedyś śpiewając użyłam kompletnie innego słowa, które w sylabach się zgadzało, ale w znaczeniu nie. Widzowie wtedy dziwnie na mnie spojrzeli, ale nie dałam nic po sobie poznać. Pozornie tak miało być. Często też "gotujemy" się, czyli śmiejemy. Staramy się trzymać jakąś dyscyplinę, ale któregoś dnia nie byłam w stanie się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Ten śmiech zamieniłam w płacz i widzowie się na szczęście nie zorientowali.
Czy jest jakaś rola, której Pani by nie zagrała?
Gdybym miała jakiejś roli nie zagrać, to jeszcze o tym nie wiem. Na studiach uczono nas jak grać różne role. Zagrałabym nawet starszą kobietę w formie. Chociaż bardzo dużo trzeba by było wtedy nadrobić ciałem, to podjęłabym się tego.
Przyznała się Pani, że jest zapominalska, o jakiej ważniejszej rzeczy zapomniała Pani ostatnio?
Jestem zapominalska bardziej w błahych rzeczach albo w urzędowych. Nigdy nie zapominam o jakiś życiowych czy rodzinnych sprawach. Często zapominam płacić rachunki i dziękuję wtedy, że tydzień przed terminem dostaję wezwania i przypomnienia do zapłaty. Mama też bardzo mi w tym pomaga.
Jest Pani osobą wrażliwą, empatyczną i lubi Pani muzykę. Jaki utwór odzwierciedlałby Pani duszę?
Należę do tych osób, które dużo słuchały i miały do czynienia z muzyką. Od dziewiątego roku życia należałam do chóru w Teatrze Wielkim w Warszawie. Duża część życia była poświęcona dodatkowym zajęciom. Od małego dziecka grałam na scenie. Przez to jest mi bliska muzyka klasyczna. Ostatnio natomiast zaczęłam słuchać walców. Lubię też muzykę współczesną, filmową, klubową czy disco lat 70. Wszystko zależy od humoru.
Z Aleksandrą Wojtysiak
rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik