Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać również statuetki "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.
Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W marcu na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.
Marta Masłowska - w roku 2002 ukończyła Policealne Studium Aktorskie przy Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Od tamtej pory zaangażowana w zespole artystycznym Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Znana m.in. z roli Lady Edyty w spektaklu "Książę i żebrak" Marka Twaina, w reżyserii Konrada Szachnowskiego, Hudel w "Skrzypku na dachu" Josepha Steina, w reżyserii Artura Hofmana oraz Jany w "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" Petra Zelenki, w reżyserii Katarzyny Deszcz.
Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pani jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?
Tak, bardzo lubię, kiedy wszystko jest bardzo dokładnie zaplanowane i kiedy wszystko ma swój czas, dlatego te 45 minut przed spektaklem, który jest obowiązkowy, zwykle wydłużam do godziny, a czasami do półtorej godziny. Nie lubię się przed spektaklem śpieszyć. Takim skupieniem przed pracą jest na przykład makijaż, a tak dokładnie, "dłubanie" w tym makijażu, bo zazwyczaj nie wymaga on ani pracy ani czasu, ale jest to jakiś rodzaj odstresowania. Jest czas, żeby się zastanowić. Zawsze przed każdym ze spektakli wykonuję całą gamę ćwiczeń dykcyjnych, a to zabiera trochę czasu. Ma to swoją chronologię i taka rozgrzewka i ciała i aparatu nowy, makijaż, ubranie się w kostium i jakaś chwila zatrzymania przed tym, co się będzie działo za chwilę. Wierzę też w teatralne przesądy, tak na wszelki wypadek. Dostaje białej gorączki, jak widzę łuskę od słonecznika, ale to jest bardziej tradycja niż rzeczywisty przesąd, który spowodowałby jakieś spięcie, że teraz, to już na pewno coś nie wyjdzie. Niemniej egzemplarz jak spadnie to zawsze przydepnę, jak nie usiądę, na wszelki wypadek.
Czy pomimo dużego stażu na deskach teatru, odczuwa Pani stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pani z nią radzi?
Te stresy bywają bardzo różne, bo czasami jest to taki fantastyczny stres, taki, że nie można się doczekać momentu, kiedy się wyjdzie na scenę i zazwyczaj tak jest wtedy, gdy wszystko jest przygotowane i zapięte na ostatni guzik. Ta adrenalina i stres jest bardzo pozytywny i taki uwielbiam. Oczywiście zdarza się też taki, który paraliżuje i zaciska gardło, to jest zwykle przy śpiewanych rzeczach, przynajmniej w moim wypadku, ponieważ w dramatycznych ma się ten materiał na tyle w sobie, że jest on na pewnym poziomie, bo nawet jeśli zapomni się tekstu, to można coś „przyszyć”, czyli powiedzieć własnymi słowami. W piosence można zapomnieć tekstu, a podkład będzie lecieć dalej. Dla mnie śpiewanie jest bardzo stresujące.
Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pani sposób na naukę swojego tekstu?
Najszybciej i najłatwiej uczę się na scenie. Uczę się słuchowo, zgadując tekst z partnerem. Wtedy pomaga jeszcze sytuacja. Zapamiętuję się ruch, który towarzyszy tekstowi i wtedy wchodzi to najłatwiej. Niemniej jednak trzeba swoje zrobić i w domu przesiedzieć. Nie mam takiego sposobu, jak inni koledzy, którzy przepisują cały swój tekst na kartkę, jednakże ja zakrywam swój tekst, czytam tekst kolegi czy koleżanki i tak zapamiętuje. Najszybciej i tak wchodzi on, kiedy jest zgadywany, z kolegami na scenie.
Miała Pani jakoś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?
Tak, najgorzej jest jak w trakcie przygotowań do premiery zwykle się robi różne śmieszne dowcipy. Przeinacza się tekst, specjalnie, mówi się głupoty i potem jest tak, że trzeba się pilnować na spektaklu, żeby tego samego nie powiedzieć. Na próbach śpiewaliśmy piosenkę „zgrabny nos i ładne brwi”, a później zaczęliśmy robić sobie żarty. Na spektaklu miałam wielką dziurę w głowie i zaśpiewałam to, z czego się śmialiśmy, czyli „zbity nos i zęby trzy”. Zrobiłam to z wielką pewnością siebie, a koledzy na scenie umarli ze śmiechu i musieli grali tyłem do końca piosenki. Na szczęście inni nawet nie zwrócili uwagi, bo spektakl pozwalał na to, aby zrobić sobie jaja, bo w wielu piosenkach występowały tego typu zabawy słowne, więc nie było to rażącym błędem. Takie zabawy są jednak niebezpieczne, bo właśnie w momencie jakiegoś stresu, sekundowej dziury, pierwsze co wskakuje do głowy, to głupota i dowcip robiony na próbach w postaci śmiesznego przerabiania tekstu.
Czy jest jakaś rola, której Pani by nie zagrała?
Nie sądzę żeby była taka rola. Uważam, że aktor jest od grania i ma grać wszystko. Całe jego ciało jest aktorem, tak samo jak głos, ręce, nogi i cała reszta. Na pewno jest coś, co się łatwiej zagra, co będzie sprawiało więcej trudności, ale jeżeli aktor pisze się na ten zawód to jest od wszystkiego.
Rok temu przyznała Pani, że nie ma czasu na swoją pasję- nurkowanie, ale czy od zeszłorocznego wywiadu udało się Pani gdzieś zanurkować?
Niestety nigdzie, a mówiłam, że do tego wrócę. Planów na nurkowanie na razie też nie mam. Oczywiście mam wymarzone miejsca takie jak Wielka Rafa Koralowa w Australii, jednak takim bardziej realnym miejscem do spełnienia w tym roku byłoby nurkowanie w Kretowinach. Chciałabym poznać to jezioro.
Przyznała Pani, że jest osobą bardzo chaotyczną i trudno by Pani było bez organizacji. Ma pani jakieś sposoby na dobrą organizację dnia, swojego czasu?
Mam karteczki, na których zapisuję różne ważne rzeczy i kalendarz, który cały jest pogryzmolony. Oprócz harmonogramu teatralnego, trzeba jeszcze wpisać wszystkie inne rzeczy. Generalnie pomagam sobie kalendarzem i karteczkami, chociaż często potem gubię te karteczki i wychodzi w końcu na to, że muszę mieć organizację na organizację (śmiech)
Z Martą Masłowską rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik
Kto moze wygrac? Na pewno musi to byc osoba zwiazana z dyrektorem Siedlerem. Moze to byc piskliwa malzonka, przyjaciolka Przewlocka lub sam el seniore dyrektore. Kasa musi zostac wsrod swoich.
Do Widz. Widzu Kochany jesteś niedoinformowany. Aleksander Publiczności nie jest związany z pieniędzmi.
Widz może mieć rację. Owszem, Aleksander Publiczności nie jest związany z nagrodą pieniężną, ale zwykłe Aleksandry, przyznawane przez kapitułę, już tak. Kto powołuje kapitułę, kto do niej trafia?