2 lata i 6 miesięcy więzienia. Taką karę wymierzył sąd Niemcowi Stefanowi D., który zwierzętom trzymanym w swoim gospodarstwie w podbraniewskich Cielętnikach zgotował prawdziwy horror. Wyrok nie jest prawomocny.
Sad Rejonowy w Braniewie uznał za winnego Stefana Jakoba D. dopuszczenia się większości czynów zarzucanych w akcie oskarżenia, w tym dotyczących znęcania się nad zwierzętami w gospodarstwie rolnym w Cielętniku gm. Braniewo na przestrzeni od 2010 do 2013 r. Oskarżony został skazany na karę łączną 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Ponadto Sąd orzekł dziesięcioletni zakaz posiadania zwierząt i zasądził na rzecz Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals nawiązkę w kwocie 10.000 zł. Zastosowane środki są niemalże zbieżne z wnioskami prokuratora, przy czym kara łączna pozbawienia wolności jest nawet wyższa o 3 miesiące. Wyrok nie jest prawomocny
- informuje sędzia Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sadu Okręgowego w Elblągu.
Proces "hodowcy" toczy się od ponad trzech lat. Jednak horror zwierząt trzymanych w Cielętnikach trwa dłużej. Pierwsze sygnały, że coś złego dzieje się na tej farmie, zaczęły docierać do braniewskich animalsów w 2009 roku, czyli w od momentu powstania inspektoratu OTOZ Animals w tym mieście. W 2012 i 2013 przeprowadzili w gospodarstwie dwie poważne interwencje, które w efekcie zaprowadziły Stefana D. i jednego z jego pracowników na ławę oskarżonych. 19 kwietnia 2012, anonimowy mężczyzna zaczepił inspektorów Animals ulicy Braniewa. W telefonie komórkowym pokazał zdjęcia martwych cieląt, jedno z nich leżało w korycie oraz zdjęcie poranionego, wychudzonego konia. Twierdził, że są to zwierzęta Stefana D. Prosił o jak najszybszą interwencję. Obrońcy zwierząt pojawili się na miejscu.
Niestety nie udało nam się uratować tej klaczy. Jednak to był początek. W 2013 r. miała miejsce ta najpoważniejsza interwencja. Wtedy udało się zaangażować i inne organizacje prozwierzęce. Odebraliśmy Stefanowi D. kilkadziesiąt zwierząt
- mówi Monika Hyńko z OTOZ Animals w Braniewie, oskarżyciel posiłkowy w procesie Stefana D.
Zwierzęta utrzymywane były w stanie rażącego zaniedbania, niedożywione, wychudzone, chore. Niektóre konie miały wręcz otwarte rany i otarcia na ciele. Krowy natomiast brodziły w grubej warstwie własnych odchodów. W oborze nie widać było żadnego pożywienia oraz dostępu do wody. Dwie krowy były w stanie krytycznym - jedna zapewne na skutek powikłań poporodowych, druga najprawdopodobniej miała złamaną miednicę i bezradnie czołgała się na ziemi w swoich odchodach - tak interwencję z 3 kwietnia 2013 roku opisywali Animalsi.
W listopadzie 2013 r. prokurator zarzucił Stefanowi D. znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. We wrześniu 2014 roku ruszył proces. Wczoraj, 6 marca, zapadł wyrok. Nie jest on prawomocny.
Ale nagłówek... jakby było eskimoski gospodarz, to by inaczej brzmiało, prawda?