Wszystkie swoje statki wycofała wczoraj z Elbląga Żegluga Gdańska. Powodem tej decyzji jest przedłużająca się blokada Zalewu Wiślanego przez rosyjskie służby graniczne. Co gorsze, nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie ponownie został przywrócony ruch na morskiej granicy.
Przypomnijmy: ruch statków na Zalewie Wiślanym został wstrzymany 7 maja tego roku przez rosyjską straż graniczną i do dnia dzisiejszego nie został wznowiony. Powodem wstrzymania żeglugi - według Rosjan - jest brak uregulowań prawnych dotyczących swobodnego korzystania z Zalewu Wiślanego. Rosjanie uważają, że umowa podpisana jeszcze w 1946 roku przez Józefa Stalina, przestała obowiązywać, w chwili, gdy nasz kraj stał się równoprawnym członkiem Unii Europejskiej.
Na ogół, po zabiegach dyplomatycznych, po kilkunastu dniach ruch na morskiej granicy był przywracany na kolejny sezon, tym razem jest inaczej. Co ciekawe, już za kadencji Włodzimierza Cimoszewicza Ministerstwo Spraw Zagranicznych złożyło projekt nowej umowy dwustronnej, lecz po dzień dzisiejszy do żadnych konkretnych rozmów nie doszło.
Tegoroczna najdłuższa blokada już przyniosła spore straty dla armatora i zmniejszyła ruch turystyczny w Elblągu. W związku z tym Jerzy Latała, prezes Żeglugi Gdańskiej podjął decyzję o wycofaniu z Bulwaru Zygmunta Augusta dwóch ostatnich swoich jednostek. W związku z blokadą armator ponosił dziennie straty w wysokości ponad 10 tysięcy złotych. Przy tej okazji – jak bumerang – powraca idea przekopania kanału przez Mierzeję Wiślaną, co uniezależniłoby port w Elblągu od kontrowersyjnych i krzywdzących decyzji Rosjan.
Post-Sowieci w dalszym ciągu uwielbiają otaczać się drutami (nawet pod prądem), zasiekami, budować granice, budki wartownicze itd. Podkreślić należy, że Bolszewia już długo przed Hitlerem miała swoje obozy koncentracyjne. Oni mają naprawdę dziką satysfakcję z trwających godzinami kontroli (gdyż lenistwo i niechlujstwo mają wrodzone). A jeżeli jeszcze mogą brać bakszysz - to już więcej nic ich nie interesuje. Post-Sowieci nigdy nie powinni być w jakikolwiek stowarzyszeni z EU. Dowodem na to są "nowi - Ruscy" (nadziani kasą), którzy niewyobrażalnie prymitywnym zachowaniem (pijaństwem, brakiem podstawowej kultury nawet przy jedzeniu) skutecznie dzisiaj "wypłoszają" zachodnich turystów z Dalmacji, Malty i Krety. I jak z taką dziczą pertraktować tak prozaiczną sprawę jak odnowienie umowy granicznej?