Wczoraj w Galerii EL odbył się drugi koncert w ramach 8 Lata Jazzowo-Bluesowego. Wystąpiła Anna Serafińska, której akompaniował Piotr Wrombel. Było tak, jak powinno być w tym miejscu, czyli nastrojowo, z klasą i na wysokim poziomie. Po występie Anna Serafińska udzieliła nam wywiadu.
Każdy prawdziwy miłośnik jazzu zna Annę Serafińską. Nie dziwi więc, że wśród muzyków zaproszonych na 8 Lato Jazzowo-Bluesowe znalazła się właśnie ta artystka. Do Elbląga, który odwiedziła po raz pierwszy, przywiozła m.in. utwory Agnieszki Osieckiej, Jonasza Kofty. I tak też zebrani elblążanie mogli usłyszeć takie przeboje jak: „Na wesoło”, „Sing sing”, „Kiedy mnie już nie będzie” czy też „Samba w południe”.
- Przyszłam na koncert, bo interesuje mnie ten rodzaj muzyki – mówi Alicja Klaman, jedna z przybyłych elblążanek. - Znam twórczość Anny Serafińskiej, jej oryginalny styl, charakter śpiewu. Bardzo mi się podobało. Szczególną uwagę zwróciły teksty piosenek, które w większości są mi znane. Razem ze znajomą od wielu lat przychodzimy na tę imprezę. Wydaje mi się, że to ogromne wydarzenie. Szkoda tylko, że tak niewielu elblążan tu przychodzi.
- Występ bardzo mi się podobał, ale akustyka nie była najlepsza – mówi Michał Słomka, którego na koncert zaprosili znajomi. - Momentami było za głośno. Prawdopodobnie jest to spowodowane przebudową Galerii. Jestem pod wielkim wrażeniem Anny Serafińskiej, jej interpretacji utworów. Cieszę się, że zagrano utwory Osieckiej.
Po występie udało nam się porozmawiać z bohaterką sobotniej odsłony 8 Lata Jazzowo-Bluesowego.
Antek Rokicki: - Proszę powiedzieć, czym dla Pani jest muzyka?
Anna Serafińska: - Wszystkim. Muzyka jest dla mnie sposobem na życie. Nigdy nie zajmowałam się niczym innym. Zwłaszcza zawodowo, czy to jako artystka, czy jako pedagog. Nie potrafię zrezygnować z siebie jako uczącej, czy też jako śpiewającej. Muzyka jest obecna w moim życiu od rana do nocy. Zresztą jest ze mną nawet w nocy, bo czasami mi się śni (śmiech).
- Wspomniała Pani podczas koncertu, że trudno dziś znaleźć piosenki ambitne, z ważnym i mądrym tekstem. Ale dodała też Pani, że ludzie się nie zmienili… Dlaczego więc tych „ważnych piosenek” brakuje?
- W dzisiejszych czasach chyba nie za bardzo wypada pokazywać swoją prawdziwą twarz, prawdziwą emocjonalność, intymność. Najlepiej jest założyć maskę uśmiechniętą, bez względu na sytuację i nasz stan wewnętrzny. Jesteśmy jednak ludźmi, kruchymi istotami, podatnymi na przeróżne problemy, które nas dotykają. Nie jestem więc w stanie uwierzyć, że nagle staliśmy się gruboskórni… Życie to życie, problemy są i będą. Nic się nie zmieni. Dziś muzyka jest jednak podawana w sposób nieskomplikowany. Uważam, że warto opowiadać historie, które niosą jakieś przesłanie, poruszają nas. Ja po prostu chyba zostałam powołana na ten świat po to, by jakoś tworzyć taką muzykę.
- W Pani repertuarze znajdziemy utwory Agnieszki Osieckiej. Zapewne jej twórczość często towarzyszy Pani w wolnych chwilach…
- Przyznam, że prawie w ogóle nie słucham Osieckiej…
- To jakich artystów można znaleźć w gronie Pani ulubionych?
- Słucham muzyki różnorodnej. Lubię jazz, muzykę instrumentalną, ale też popową. Cenię takich artystów jak Sting, Peter Gabriel, Seal. Przyznam, że polskiej muzyki słucham mało. Towarzyszy mi ona raczej zawodowo… Wszyscy, którzy mnie inspirowali, już umarli. Zawsze fascynowałam się też Andrzejem Zauchą. Ostatnio odkrywam na nowo Czesława Niemena.
- A jak ocenia Pani poziom muzyki jazzowej w Polsce?
- Nie mamy żadnego medium, które pielęgnowałoby w pełni tylko ten rodzaj muzyki. Chyba tylko w Internecie można je odnaleźć. Trzeba jednak przyznać, że środowisko jazzowe jest nie do pokonania (śmiech). Polscy jazzmani podróżują po całym świecie, cieszą się wśród innych wielkim szacunkiem, bo współpracują z różnymi ludźmi, przy różnych projektach, w różnych miejscach. Mają szansę grać za granicą naszego kraju, bo, w przeciwieństwie do popu, reprezentują poziom światowy. Jesteśmy w tym po prostu mocni. Nie wiem, czy „zdrowo” byłoby, gdyby nagle jazz stał się bardzo popularny. W końcu to gatunek niszowy, dla wybranego odbiorcy, który przychodzi na występ po spełnienie swoich konkretnych oczekiwań. To nie jest muzyka dla mas. Cieszy też fakt, że jazz przenika się z innymi gatunkami, takimi jak soul, RNB.
- W naszym mieście jest Pani po raz pierwszy…
- Tak, pierwszy raz w życiu jestem w Elblągu. Inaczej sobie wyobrażałam Galerię EL. To przepiękne miejsce, w którym łatwo o zbudowanie wyjątkowej atmosfery. Umówiliśmy się z Piotrkiem Wrombelem, że po koncercie wybierzemy się na spacer, by zobaczyć miasto…
- Proszę jeszcze zdradzić, jakie są Pani plany zawodowe?
- Pracuję nad habilitacją, która będzie dotyczyć twórczości Kofty, Osieckiej. Marzę o tym, by nagrać nową płytę z całkiem nowym repertuarem. Jakoś nie mogę od kilku lat wydać nic nowego, bo biorę udział w wielu projektach. Album ten miał trafić do sklepów jeszcze przed rokiem 2006, kiedy to wydałam krążek „Gadu Gadu”. Materiał jest już gotowy, teraz muszę znaleźć wydawcę. Ostatnio rozstałam się z moją wytwórnią, której oczekiwania różniły się od moich. Powiedziałam, że jestem już za stara, by godzić się na to, co mi nie odpowiada (śmiech).
- Dziękuję za rozmowę.
Patronem medialnym 8 Lata Jazzowo-Bluesowego jest Elbląski Dziennik Internetowy info.elblag.pl
Byłem na koncercie i naprawdę nie żałuję.Szkoda ze takie spotkania z muzyką są tak słabo promowane odpowiednio wcześniej.Wyrazy szacunku dla pani Ani Serafińskiej, prawdziwa profesjonalistka, mam nadzieję, że będę mógł usłyszeć jej wykonania znacznie częściej.