W jednym z mieszkań w Gniewie, w woj. pomorskim, funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku zatrzymali 47- letniego Bułgara tureckiego pochodzenia. Mężczyzna jest podejrzany o handel ludźmi oraz nakłanianie i czerpanie korzyści z prostytucji.
Sprawa wyszła na jaw, gdy jedna z ofiar zdecydowała się opowiedzieć funkcjonariuszom Placówki SG we Władysławowie o tym, że zmuszano ją do prostytucji, a jej oprawca prawdopodobnie zajmują się handlem ludźmi. Szybko ustalono i schwytano domniemanego organizatora tych przestępstw.
Ofiara, Elisaveta A.,mieszkała w Bułgarii ze swoim partnerem, z którym zaszła w ciążę. Gdy była w czwartym miesiącu, ten zaproponował, żeby wyjechała do Polski, do pracy. Tłumaczył, że w Polsce również może urodzić dziecko. Razem z nią z Dobrich w Bułgarii pojechał do Warszawy mężczyzna, którego znała z widzenia, bo bywał u nich w domu. Wiedziała o nim niewiele. Tyle, że jes Bułgarem, tureckiego pochodzenia.
W Polsce kobieta miała rzekomo pracować na bazarze, jako sprzedawca. Na miejscu szybko zorientowała się, że ma tutaj pracować w innym "zawodzie". Zmuszona została do uprawiania nierządu, z którego Afir K. czerpał dochody. Mężczyzna pozbawił kobietę dokumentu tożsamości w obawie przed jej ewentualną ucieczką. Elisavetą zajmowali się inni mężczyźni. Z rozmów między nimi kobieta wywnioskowała, że w grę wchodzi handel ludźmi. Jak opowiadała, każdy jej dzień wyglądał tak samo - rano była wywożona na ulicę, a wieczorem odbierana i pozbawiana pieniędzy. Była bita, poniżana i zmuszana do uprawiania nierządu bez zabezpieczeń. Każdy sprzeciw kończył się torturami. W toruńskim szpitalu Elisaveta urodziła dziecko. Pozostawiła je tam, zrzekając się do niego praw.
4 marca, gdy stała przy ulicy w oczekiwaniu na "klienta" zatrzymał się jadący autem mężczyzna, jak się potem okazało, właściciel jednego z hoteli we Władysławowie. Kobieta twierdzi, że zaproponował jej u siebie pracę. Nie zawahała się ani przez moment. Pomyślała, że to jest szansa na uwolnienie się od oprawcy. Wyrzuciła telefon komórkowy przez który Afir K. miał z nią stały kontakt i wyruszyła w poszukiwaniu lepszego, normalnego życia. Jednak zawiodła się. Jak relacjonuje kobieta, posprzątała wskazane przez nowego "pracodawcę" pomieszczenia, ten "pouprawiał z nią seks" a potem, nie płacąc, o szóstej rano wyrzucił.
Tymczasem właściciel lokalu twierdzi, że kobieta sama zdecydowała o opuszczeniu jego hotelu. Nie skomentował faktu jej wykorzystania.
Elisavetę zobaczył przechodzień, zaciągnął ją do auta, wykorzystał nie płacąc i zawiózł do baru w jednej z pobliskich miejscowości. Wtedy było jej już wszystko jedno - podeszła do policjanta i poprosiła o pomoc. Ten zawiózł cudzoziemkę do Placówki Straży Granicznej we Władysławowie.
Funkcjonariusze operacyjno-śledczy przy wsparciu antyterrorystów i funkcjonariuszy z Wydziału Cudzoziemców MOSG zatrzymali Afera K. Jako, że kobieta nie posiadała dokumentów tożsamości, ani środków do życia na terytorium Polski, funkcjonariusze mieli obowiązek zatrzymać również ją.
Kobietę również trzeba było zatrzymać wobec braku dokumentów tożsamości i środków do życia na naszym terytorium. Względy ludzkie zdecydowały, że nie trafiła do celi, lecz internatu Straży Granicznej.
Funkcjonariusze zaoferowali jej wszechstronną pomoc Powiadomili fundację La Strada, która oficjalnie zakwalifikowała cudzoziemkę do programu ochrony. Straż Graniczna wysłała w tej sprawie zgłoszenie do Departamentu Polityki Migracyjnej MSWiA. Zatrzymanym Bułgarem zajęła się dziś Prokuratura Rejonowa w Tczewie.