Policjanci kryminalni „zepsuli” dwójce mężczyzn prawie idealny plan szybkiego wzbogacenia się kosztem firmy ubezpieczeniowej. 31-letni Marcin G. oraz 34-letni Czesław S. postanowili ukraść sprowadzonego przez nich z zagranicy volkswagena passata b6 i wyłudzić odszkodowanie. Plan „idealny” jednak nie był. Mężczyzn zgubiły rozbieżności w składanych w komendzie zeznaniach. W końcu przyznali się, że sfingowali kradzież, a auto rozebrali na części, które sprzedali.
31-letni Marcin G. był właścicielem volkswagena passata b6, sprowadził go z zagranicy wspólnie ze swoim kolegą 34-letnim Czesławem. Mężczyźni już po przerejestrowaniu chcieli sprzedać auto. Mieli z tym jednak nie lada problem, ponieważ samochód był powypadkowy a kwota jaką chcieli za niego uzyskać oscylowała wokół 70 tys. złotych. Trudności ze zbytem auta, zrodziły w 31-latku pomysł na ubezpieczenie auta na taką właśnie kwotę oraz jego fikcyjną kradzież w celu wyłudzenia odszkodowania. Jak wymyślił tak zrobił. Na początku sierpnia mężczyzna pojawił się w elbląskiej komendzie i zgłosił, że spod domu skradziono mu passata o wartości 70 tys. zł. Jego wersję potwierdził również 34-letni Czesław S. - współwłaściciel auta. Obaj mieli podzielić się odszkodowaniem.
- Policjantom sprawa wydała się podejrzana i zaczęto prowadzić postępowanie w kierunku udowodnienia próby wyłudzenia pieniędzy oraz zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie – informuje mł. asp. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu. - Mężczyzn zgubiły rozbieżności w składanych w komendzie zeznaniach. W końcu przyznali się, że sfingowali kradzież, a auto rozebrali na części, które sprzedali. W firmie ubezpieczeniowej złożyli już nawet stosowną dokumentację. Ta posłuży teraz za dowód w sprawie próby wyłudzenia.
I tak zamiast wysokiego odszkodowania obaj mężczyźni zyskali zarzuty usiłowania wyłudzenia pieniędzy oraz zawiadomienia organu o niepopełnionym przestępstwie. Żaden z nich nie był wcześniej karany. Teraz może im grozić kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Młotki. Jeden plus, że rozbitka rozebrali i nikt od nich go nie kupił, bo mógł wylądować na drzewie.
co za cwoki