Po tragedii, do której doszło w hospicjum w Chojnicach, pada pytanie, jak wygląda zabezpieczenie przeciwpożarowe w innych tego typu obiektach. W wielu przeprowadzono już kontrole. Jak sytuacja wygląda w Elblągu?
Cztery osoby zmarły, a 24 trafiły do szpitala w wyniku pożaru, do którego doszło w nocy z 5 na 6 stycznia w hospicjum w Chojnicach. Jak wynika z medialnych informacji, straż pożarna na miejsce dotarła kilka minut po zdarzeniu, jednak miała problem z dostaniem się do środka. Strażacy musieli wyważać drzwi, gdyż wszystkie były pozamykane.
Po tragedii przyszła refleksja nad zabezpieczeniem przeciwpożarowym innych tego typu instytucji. W niektórych miastach Polski hospicja sprawdzane są pod tym kątem. W minionym tygodniu strażacy pojawili się również w Hospicjum Elbląskim im. Aleksandry Gabrysiak, gdzie przeprowadzili m.in. próbną ewakuację.
Dziękujemy naszym wspaniałym strażakom z Komendy Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Elblągu za wizytę, podczas której dokonali rozpoznania obiektu, sprawdzili drogi pożarowe oraz przeprowadzili szkolenie z zakresu ewakuacji i ochrony przeciwpożarowej w budynkach użyteczności publicznej. Dziękujemy, że dbacie o nas
- taki wpis hospicjum zamieściło na swoim fanpage'u na FB.
To nie była szczegółowa kontrola. Te przeprowadzone są systematycznie w hospicjach i podobnych obiektach w Elblągu. Tym razem przeprowadziliśmy ćwiczenia. Z jednej strony przypomnieliśmy personelowi i użytkownikom obiektu te podstawowe informacje dotycząc bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Z drugiej strony my mieliśmy okazję przypomnieć sobie ten obiekt, sprawdzić drogi dojazdowe, oznakowanie wyjść i kierunków ewakuacji czy układ pomieszczeń. To podstawy. Podczas tych ćwiczeń żadnych uchybień nie stwierdzono
- mówi st. kpt. Paweł Raczewski, kierownik sekcji kontrolno-rozpoznawczej Komendy Miejskiej PSP w Elblągu.
Najważniejsze, jak podkreśla st. kpt. Paweł Raczewski, jest to, żeby zasady bezpieczeństwa stosować w życiu codziennym, a nie tylko jak przyjadą strażacy. Można na potrzeby ćwiczeń zrobić jakąś szopkę, a później i tak robić swoje. Wydaje mi się, że dyrekcja naszego hospicjum podchodzi do tego prawidłowo, tak, żeby zapewnić realne bezpieczeństwo. Zresztą sam budynek jest w miarę nowy, spełniający obowiązujące przepisy przeciwpożarowe.
Przypomnijmy. Rok temu do podobnej tragedii doszło w escape roomie w Koszalinie. Pięć 15-latek zginęło wówczas w wyniku zatrucia tlenkiem węgla, a 25-letni pracownik z poparzeniami trafił do szpitala. Wtedy wyniku kontroli, które przeprowadzono w podobnych miejscach w całym kraju, zamknięto kilka escape roomów.
W DPS na Toruńskiej sprawdźcie czy są czujniki. Polecam też sprawdzić kuchnię zero czujników jakby się coś paliło to będzie tragedia
U nas po każdej tragedii nakazywane są kontrole dotyczące danego charakteru zdarzenia. Tak było po pożarze w labiryncie escape room, albo po zawaleniu się dachu hali w Katowicach czy też wypadku busa pod Łodzią przewożącego nadmierną liczbę pasażerów. A nie stworzono prawa jednoznacznie nakazującego stosowanie odpowiednich środków bezpieczeństwa, a w przypadku stwierdzenia ich braku egzekwowanie naprawdę drastycznych kar. Przykładowo w wielu państwach europejskich strażacy nie kontrolują przygotowania ppoż w obiekcie, bo prawo jednoznacznie nakłada ten obowiązek na właściciela. W przypadku pożaru i stwierdzenia uchybień to właśnie ten właściciel ponosi wszystkie konsekwencje, w tym koszty akcji ratowniczej, leczenia poszkodowanych oraz odszkodowań z tytułu śmierci osób wskutek takiego zdarzenia. A u nas wciąż każdy robi co chce i jak chce, a gdy nastąpi jakiś konkretny wypadek winnych szuka się wśród strażaków, policjantów, inspekcji budowlanej czy sanitarnej albo weterynaryjnej.
Wozem drabiniastym na kontrolę ???????????
Zainstalowanie czujników pożarowych powinno być obowiązkowe we wszystkich obiektach użyteczności publicznej. Pani dyrektor hospicjum w Chojnicach powiedziała, że ze względu na oszczędności nie zainstalowała, bo nie ma takiego obowiązku. Na koncie hospicjum było +1,5 mln zł. Wg mnie bylibyśmy bezpieczniejsi, gdybyśmy wszyscy zainstalowali w naszych prywatnych domach i mieszkaniach. Gdy nie zainstaluję, w razie pożaru, dlaczego przez moją głupotę i niewielką oszczędność mają cierpieć moi sąsiedzi a szczególnie ich dzieci. Mieszkałam na III piętrze w bloku, gdzie na I piętrze wybuchł piecyk gazowy. Uległam zaczadzeniu. Spłonęło całe mieszkanie i zmarło dziecko, które uległo śmiertelnemu zaczadzeniu (było z wizytą w mieszkaniu na IV piętrze) i mężczyzna, najemca mieszkania, gdzie wybuchł pożar. 31.01.2020 minie 29 lat od tego pożaru, a ja nie mogę zapomnieć. Czujniki powinni być wszędzie, gdzie potrzeba!!!!!
To jest Tak jak żal wydać kilka złoty na czujniki tlenku węgla lub inne. Na Zycie ludzkie nie ma ceny lecz do ludzi to nie dociera .
Ludzie siedzący na stołkach tzw z zawodu dyrektor mają w D, liczy się tylko pensyjka na koncie i mamy efekty. Odpowiedni ludzie na odpowiednich stanowiskach. TULE W TEMACIE.