Alkoholizmu trzeba być pewnym jak ciąży. Podobnie jak nie można być tylko trochę w ciąży, tak samo nie można być tylko trochę alkoholikiem. Albo się jest uzależnionym, albo nie. Pośrednie rozwiązanie nie istnieje.
Alkoholicy absolutnie pewni swojego uzależnienia i przyznający się do niego mają szansę na wygranie walki z chorobą. Inaczej jest to kolejna próba oszukania samego siebie, polegająca na przeczekaniu kłopotów które nałóg generuje. Jest to zwykła przerwa w piciu.
Nikt kto nie jest przekonany, że poniósł klęskę w walce z uzależnieniem, nie podejmie trudu trzeźwienia i pomagania w tym innym. Nie ma się co łudzić, że zechce zmian ktoś tak bardzo zapatrzony w siebie, że nie zauważa jakie zgliszcza wnosi pijaństwo w jego własne życie, w życie najbliższych i całego otoczenia.
Dla osób uzależnionych, ich uzależniacz, jest jak element tożsamości. Zmiany zatem muszą iść w kierunku całkowitej abstynencji i często jest to zmiana, która przerasta wyobraźnię trzeźwiejącego. Alkoholik dlatego tak głęboko wszedł w uzależnienie, ponieważ nie potrafi wyobrazić sobie świata bez alkoholu. Nie będzie umiał w nim żyć zwłaszcza, że alkohol nigdy nie zniknie.
Podstawą powrotu do zdrowia jest uznanie własnej bezsilności wobec alkoholu. Dla alkoholika jeden kieliszek to za dużo, a tysiąc, to za mało. Porównać go można do człowieka, który ginie na torach. Nie zabija go ostatni wagon, ale lokomotywa, która je wszystkie na niego ściągnie.
Jeżeli alkoholik nie sięgnie po pierwszą pięćdziesiątkę, może być pewien, że pozostanie trzeźwy. Drugim filarem powrotu do zdrowia jest świadomość, że całe jego życie i wszystko co miało w nim miejsce, kręciło się wokół alkoholu. W zasadzie wszystko służyło temu by znaleźć usprawiedliwienie do sięgania po alkohol. W tym procesie tylko pojedyncze przypadki wychodzą na prostą w samotnej walce. Doświadczenie milionów (już) trzeźwych alkoholików wskazuje, że wychodzenie z nałogu w środowisku, które jest świadome jak pomóc, udaje się z ogromnym prawdopodobieństwem.
Anonimowi Alkoholicy podkreślają, że rzadko się zdarza, by doznał niepowodzenia ktoś, kto postępuje zgodnie z Programem 12 kroków. Powodzeniem określa trwałą abstynencję i życie bez konieczności ucieczki w nałogi. Często alkoholicy swoje pierwsze kroki stawiają w ośrodkach terapeutycznych, by dalsze zdrowienie kontynuować wśród innych trzeźwiejących już z powodzeniem osób.
Bardzo trudno jest na tym etapie. Często okazuje się, że nawet najbliżsi tego nie rozumieją, a siła prowadząca do rozwiązania problemu alkoholowego jest gdzieś na zewnątrz. W jakichś “kółkach różańcowych” jak często pogardliwie określa się terapie i spotkania w grupach AA. Jednak, bez przekonania, że to co do tej pory wydawało się normalne, tak naprawdę jest nienormalne, a to co wydawało się nienormalne, jest normalne, nie ma wyjścia na prostą.
Trzeba podjąć trud takiej zmiany, niezależnie od tego jakie wątpliwości w sobie niesie. O takich zmianach i paradoksach trzeźwienia będziemy pisać w najbliższych odcinkach.
Jaras Ela
Dla niektórych moje 6 miesięcy abstynencji to tylko 6 miesięcy ,dla mnie to aż 6 miesięcy i wielki sukces .
Trudno mi się zgodzić z tą mądrością ,,kolejową" Ile to ja tych lokomotyw wypiłem z pełnymi wagonami. Alkoholika zabić może tylko ostatni kieliszek po który sięgnął. I jeszcze jedno ,,Drugim filarem powrotu do zdrowia jest świadomość, że całe jego życie i wszystko co miało w nim miejsce, kręciło się wokół alkoholu." To ciekawa teoria. Tyle, że ja nie piłem w podstawówce, a w szkole średniej raz się upiłem. Czy to oznacza, że całe moje życie kręciło się wokół alkoholu???? Tego nie ma w Programie AA.