Frekwencja w każdych wyborach - czy to prezydenckich, parlamentarnych, czy samorządowych, od lat nie bije rekordów popularności. Jeszcze gorzej jest z wyborami do Europarlamentu. Czy praca europosłów rzeczywiście ma realny wpływ i może "wspomóc" problemy, z jakimi borykają się samorządy? I na kogo elbląskie władze miasta i radni "stawiają" w tych wyborach?
25 maja każdy pełnoletni obywatel Polski ma prawo głosu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Prawo nie oznacza jednak obowiązku w głosowaniu. Dlaczego tak rzadko korzystamy z furtki, którą otworzyła przed nami demokracja? I co powinno nas skłonić do tego, byśmy w niedzielę, 25 maja, udali się do urn wyborczych?
O powyższe zapytaliśmy władze naszego miasta oraz radnych Rady Miejskiej. Nasi rodzimi politycy ocenili również przebieg kampanii wyborczej do Europarlamentu w Elblągu i odpowiedzieli, kto ich zdaniem ma największe szansę na wyjazd i pracę w Brukseli. Czy będzie to któryś z elblążan? Zapraszamy do lektury.
Jerzy Wilk, Prezydent Miasta Elbląg (Prawo i Sprawiedliwość):
Unia Europejska podejmuje decyzje, które mają istotny wpływ na życie członków wspólnoty. Pomaga przedsiębiorcom, walczy z bezrobociem, dba o nasze środowisko, ułatwia przemieszczanie się pomiędzy krajami wspólnoty, to właśnie Unia Europejska decyduje o tym, czy rozszerzyć strefę obejmującą mały ruch graniczny. Dlatego tak ważne jest byśmy mieli tam przedstawiciela, który będzie prezentował potrzeby naszego miasta i regionu, oraz będzie dbał o nasze interesy.
Referendum, które przeprowadzone zostało w naszym mieście w kwietniu ubiegłego roku jest doskonałym przykładem na to, że elblążanie czują się społeczeństwem obywatelskim i chcą współdecydować o tym co dzieje się w naszym mieście. Myślę, że przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego elblążanie także będą chcieli wybrać odpowiedniego kandydata, specjalistę, który będzie dbał o ich interesy. Zważyć przy tym należy, że niska frekwencja w wyborach do PE to zdecydowanie zjawisko negatywne, ponieważ zmniejsza legitymację europosłów. Zachęcam zatem wszystkich mieszkańców do tego by poszli w niedzielę na wyboru i dokonali rozsądnego wyboru.
Bardzo ważne jest by wyborcy przyglądali się bacznie kompetencjom poszczególnych kandydatów. Myślę, że prof. Karol Karski, kandydat Prawa i Sprawiedliwości, ma zdecydowanie największe kompetencje by reprezentować, nasze interesy w PE. Profesor Karski to specjalista z zakresu prawa międzynarodowego i europejskiego. Kandyduje do PE, by Unia nie uchwalała już absurdalnych przepisów. Profesor Karol Karski będzie naszym rozsądnym i skutecznym głosem w Parlamencie Europejskim. Od dawna mówi o potrzebie budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną i potrzebie rozszerzenia strefy obejmującej mały ruch graniczny. W jego programie znajdziemy pomysły na walkę z bezrobociem oraz konieczność utworzenia regionalnego forum inwestycyjnego. Warto także wskazać, że Karol Karski mówi o konieczności utworzenia wspólnej polityki prorodzinnej Unii Europejskiej.
W mojej opinii elblążanie nie mają większych szans by otrzymać mandat europosła. Po pierwsze nie zawsze są to specjaliści, a ich kompetencje nie do końca pozwalają zasiadać w PE. Po drugie nie mają pierwszych miejsc na listach wyborczych, co świadczyć może o tym, że ugrupowania z których startują nie do końca stawiają właśnie na nich.
Sławomir Malinowski, Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej (KWW Witolda Wróblewskiego):
Głosować idą przede wszystkim ci, którzy mają bardzo skonkretyzowane poglądy, którzy chcą poprzez swych przedstawicieli coś zmienić, opowiedzieć się za czymś lub też przeciw czemuś. Faktycznie frekwencja nie jest oszałamiająca, ale też nie dramatyzowałbym, że niezwykle mała. To kwestia i poczucia wolności (mogę pójść na wybory, ale nie muszę) i świadomości (dzięki temu mogę mieć wpływ na swoje życie). Do pójścia na wybory powinna nas skłonić przede wszystkim właśnie ta świadomość, jak i odpowiedzialność. Nieobecni nie mają racji.
Jestem przekonany, że praca europosłów ma realny wpływ na rozwiązywanie problemów z jakimi borykają się samorządy. Ale także na rozwój wielu firm. Oczywiście nie bezpośrednio, bo Europarlament nie zajmuje się zazwyczaj jednostkowymi przypadkami, ale poprzez unijne dotacje, które otrzymuje Polska chociażby na zrównoważony rozwój poszczególnych regionów. Elbląg wiele na tym skorzystał. Wspomnę rozbudowę i modernizację sieci wodociągowej, dzięki której mamy doskonałe stacje uzdatniania wody, a która nie byłaby możliwa bez pieniędzy z unii. Takich przykładów jest o wiele więcej. Tej pracy europosłów nie widzimy na co dzień, ale też – tak szczerze – na ile się nią interesujemy?
A przebieg kampanii wyborczej? Spokojna, wręcz niemrawa, bez pomysłów i polotu. Po linii najmniejszego oporu. Bilboardy, jakieś teksty w portalach, ulotki w tym niektóre napastliwe, co mnie od razu odpycha. Tak jakby kandydaci założyli, że i tak ktoś na te wybory przecież pójdzie. A do tego wszystko robione z dystansem do wyborców.
Kto z naszego okręgu ma największe szansę na wyjazd i pracę w Brukseli? Tutaj dwa skrajne przypadki. Prawa i Sprawiedliwości na którego liście nie ma ani jednego elblążanina i Polskiego Stronnictwa Ludowego, gdzie nr 1 jest Stanisław Żelichowski, jedyny przedstawiciel liczącego się w parlamencie ugrupowania, który jest mieszkańcem okręgu z którego kandyduje.
Czy którykolwiek z elblążan startujący w tych wyborach ma realne szanse na zwycięstwo? Jeżeli mam być szczery – nie. Ich kandydowanie, to bardziej pragmatyka zapisywania się w pamięci wyborców. Lecz nie wynika to jedynie z indywidualnych predyspozycji elbląskich kandydatów. Także z faktu ich pozycji w partii, oraz postrzegania nas elblążan i samego Elbląga, przez partyjnych liderów. Na żadnej liście nie ma mieszkańca Elbląga na pierwszym miejscu. Są natomiast tzw. „spadochroniarze” nie mający z naszym miastem nic wspólnego. Wielu idzie głosować na partie, bardzo często nie trudząc się nawet by poznać poszczególnych kandydatów: ich dokonania, doświadczenie, plany. Głosują na pierwszego na liście. „Spadochroniarz” zdobywa mandat eurodeputowanego i pojawia się w Elblągu po kilku latach przy okazji następnych wyborów.
Maria Kosecka, radna (Platforma Obywatelska):
Moim zdaniem podstawowym problemem krajowej sceny politycznej jest oderwanie polityków od życia realnego w kraju. Parlamentarzyści po wygranych wyborach wyrażają swoje podziękowania, czują się zaszczyceni i … No właśnie - znikają na cztery lata. Nie utrzymują aktywnych relacji z lokalną społecznością, nie składają relacji ze swojej pracy, nie aktywizują mieszkańców w regionalne problemy i wydarzenia. Ponadto obowiązująca ordynacja wyborcza nie wspiera jednoosobowej odpowiedzialności parlamentarzystów. Głosujemy na partię, a dopiero później na człowieka. To moim zdaniem osłabia zainteresowanie społeczeństwa polityką i wyborami. Wyborcy odbierają to jako słabość swojego głosu. Podobnie rzecz ma się w odniesieniu do parlamentarzystów europejskich. Dlatego zauważalne jest niskie zainteresowanie głosowaniem. W odniesieniu do Europarlamentu mamy jeszcze do czynienia z przeświadczeniem, że podejmowane tam decyzje mają znikomy wpływ na poziom życia np. w Elblągu. Myślę, że praca europosłów znajduje odniesienie generalnie w skali makro, czyli ma wpływ na gospodarkę kraju, dopiero to rządy krajowe decydują o rozwoju regionalnym.
Chciałabym aby w Parlamencie Europejskim reprezentowała nas osoba oddana lokalnym sprawom, mieszkaniec naszego miasta, ktoś kto jest związany z tym regionem. Powinien to być polityk skuteczny, doświadczony i dotrzymujący słowa. Wszystkie komitety wyborcze na jedynki swoich list wystawiły kandydatów oderwanych od regionu. Polityków z tzw. „warszawki”, znane medialnie twarze (niektóre pozytywnie, inne niestety negatywnie) w myśl znanej zasady PR – nieważne jak, ważne żeby mówili. Chciałabym, i tego mu życzę, aby nasze sprawy reprezentował Jurek Wcisła, gdyż w większości wypełnia określone wcześniej kryteria.
Obecna kampania wyborcza w dużej części opiera się na partyjnych liderach. To oni za pośrednictwem ogólnokrajowych mediów walczą o głosy wyborców. Wspomniana przeze mnie wcześniej procedura liczenia głosów sprowadza nasze głosowanie do oddania głosu na partię, i o to toczy się walka. Tak naprawdę liderom nie chodzi o wprowadzenie Pana X, czy Pani Y do Brukseli tylko o wygraną i ilość mandatów. Drugorzędny jest człowiek – kandydat. Dlatego ponad 150 aktualnych posłów polskiego sejmu kandyduje, mają być lokomotywami list i zbierać głosy. Są to osoby znane, które wcześniej zyskały w oczach wyborców i partyjni decydenci na tym poparciu zamierzają zbierać głosy na partię. Dlatego start lokalnych działaczy, choćby gwarantowali lepszą reprezentację lokalnej społeczności, jest raczej z góry skazany na niepowodzenie. Chyba, że mamy do czynienia z niezwykle aktywnym i dojrzałym politycznie społeczeństwem lokalnym. Nie ukrywam, że na taką aktywność i patriotyzm lokalny liczę i zachęcam elblążan do głosowania na „swoich”.
Ryszard Klim, radny (Sojusz Lewicy Demokratycznej):
W momencie świętowania 10-lecia naszego wejścia do UE i okazjonalnych laurek trudno wkładać „kija w szprychy”, ale nie mogę się od tego powstrzymać. Nie ulegam bowiem także euforii imprezowej związanej z 777-leciem naszego Miasta. Trzeba świętować stojąc mocno na gruncie. Taka rola radnego, który widzi regres Elbląga i brak pomysłów na jego pokonanie. Wydawało się, że historią pozostanie okres początku lat 2000 z bezrobociem u nas w przedziale 20-25%. Niestety.... W tym właśnie kontekście często się zastanawiam, co takiego nastąpiło, że strumień unijnych pieniędzy ( to także nasze) nie spowodował w finalnym wymiarze spełnienia ludzkiej aktywności, czyli pracy. Bez malkontenctwa, infrastruktura miejska poszła do przodu, to prawda. Niemniej jednak w Elblągu nie wszystko było efektem racjonalnych decyzji. Dlatego mam zastrzeżenia do unijnych instytucji, dla których czasem wystarczała hasłowość inwestycji, oderwanej od możliwości i potrzeb, aby uruchomić środki. Bez wnikliwego nadzoru tworzono coś, co długo będzie obciążało budżety samorządów, w tym także i Elbląga. Krytycznie patrzę na unijną biurokrację, nadmiernie rozbudowaną, bo tylko w takich warunkach można podejmować nieodpowiedzialne decyzje. W społecznym odczuciu dzięki Unii na pewno zyskaliśmy, ale w naszym mieście poważnego niedostatku bytowego nie ma przekonania, że przynależność coś to zmieni. Stąd i słaba frekwencja wyborcza.
Frekwencja ta oczywiście wynika także ze niezbyt pochlebnej oceny ludzi klasy politycznej z samorządu, z parlamentu, a szczególnie z europarlamentu. Samorząd - na co dzień obrywamy, więc pominę. Parlament- nie chcę się znęcać, ale czy odbył się np. elbląski parlamentarny „okrągły stół”; tematyki nawet nie podpowiadam. Natomiast co „spadochroniarzy” z europarlamentu to znam, jak i mieszkańcy, wyłącznie nazwiska: Krzysztof Lisek i Jacek Kurski. Któryś mignął w okresie referendum, czasem w mediach. I to wszystko. Nie można się więc dziwić, że pojedziemy nad wodę czy działkę.
Czy praca europosłów może „wspomóc” rozwiązywanie problemów samorządów? W wymiarze służbowym, czyli prac europarlamentu - niewiele, chociaż jest wymówka, że wszystko przecież służy. Natomiast w zakresie wsparcia tutaj na miejscu-na pewno. Europoseł to brzmi dumnie i jego rola może być nie do przecenienia. Oczywiście nie dotyczy to „spadochroniarstwa” warszawskiego; to nagroda za wierność, a nie jakaś tam ciężka praca na rzecz naiwniaków lokalnych. Widzę także pewną możliwość indywidualnego lobbingu,np na rzecz województwa, tam w Brukseli, ale to dotyczy europosłów przez duże E, czujących się w świecie polityki i gospodarki jak ryba w wodzie.
Sondaże ukazują preferencje partyjne i indywidualne, chociaż, jak to sondaże. Tradycyjnie „1” są preferowane, mimo,że jak się po sobie przekonałem, buławę można zdobyć i na kolejnych miejscach. Dwie partie, sondażowo poważne, nagradzają ludzi właśnie po „spadochroniarsku”. Z dezaprobatą, nawet nie ideologiczną, patrzę na kandydata z hasłem, które mi się kojarzy nie z fantazją kawalerską, bo ją lubię, ale z inną przypadłością charakteru. To nie mój wybór. W kategoriach europosłów przez wspomniane duże E widzę prof. Tadeusza Iwińskiego.
Wspomniałem o szansach „1”. Są takie także z elblążanami na listach „egzotyki” i takimi na pamiątkę pozostaną. Mieszkańcy naszego miasta, tak jak to wybory poreferendalne wykazały, podejmują optymalne decyzje, nie chcąc tracić głosu. Natomiast co do elblążan na kolejnych miejscach? Wobec skromnej ilości mandatów, trudno z pewnością się przebić. Jest to jednak także przetarcie szlaku o przekonanie mieszkańców przed tegorocznymi wyborami samorządowymi. Stąd liczy się każdy głos. Wskazuję na radnego Sejmiku Wojewódzkiego Władysława Mańkuta i Jego chyba najbardziej rzeczową prezentację uzasadnienia o kandydowaniu. Z pewnością debata kandydatów wykazałaby powierzchowność wielu pretendentów i prozaiczne motywacje; niewielu uzyskałoby akceptację. Władysław Mańkut jest dobrym kandydatem.
Marek Burkhardt, radny (KWW Witolda Wróblewskiego):
Jestem przekonany, że praca europosłów podobnie jak działania posłów RP i radnych samorządowych mogą mieć wpływ na poprawę warunków w danym regionie. Uważam jednak, że będzie to możliwe tylko i wyłącznie wówczas, gdy będą nas reprezentować osoby posiadające odpowiednie przygotowanie merytoryczne i dobrą znajomość zasad działalności struktur samorządu lokalnego. Wiedza merytoryczna w zakresie ekonomii i prawa powinna być poparta posiadanym już doświadczeniem w pracy na rzecz samorządu w naszym regionie.
Kampania wyborcza prowadzona w Elblągu nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie chcę oceniać działań poszczególnych ugrupowań ubiegających się o miejsca w Europarlamencie, jak również nie będę oceniał szans poszczególnych kandydatów startujących z naszego miasta i regionu.
Joanna Grykiel-Figielska, radna (Prawo i Sprawiedliwość):
Niestety frekwencja w naszym okręgu wyborczym w poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego była jedną z najniższych w kraju, tylko ok. 20% uprawnionych wzięło udział w wyborach. Myślę, że wielu ludzi nie idzie do urn wyborczych, ponieważ, nie są zainteresowani tym co dzieje się w Parlamencie Europejskim i nie mają na ten temat wiedzy. Wielu uważa, że wybory do Parlamentu Europejskiego niewiele zmienią w naszym codziennym życiu. Jednak nie powinniśmy lekceważyć żądnych wyborów, jeśli chcemy mieć jakikolwiek wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Praca europosłów, może nie bezpośrednio, ale wpływa na to co dzieje się wokół nas - wiele decyzji dotyczących naszego kraju zapada bowiem w Brukseli.
Kandydatów mamy wielu i każdy z nich deklaruje, że będzie walczył o sprawy ważne dla Polski. Jednakże liczę na wygrane Kandydatów z listy PiS. A kto faktycznie wyjedzie do Brukseli to zobaczymy po niedzielnych wyborach.
Okręg wyborczy mamy bardzo rozległy i trudno jest oszacować szanse Kandydatów z Elbląga. Jednakże życzę wszystkim startującym powodzenia w tych wyborach.
Robert Turlej, radny (Platforma Obywatelska):
Niestety podzielam obawy, że frekwencja może być bardzo niska. Moim zdaniem wiele osób, nie tylko elblążan po prostu nie wie czym dokładnie zajmują się posłowie w Parlamencie Europejskim. Wiele osób sądzi, że praca europosłów nie ma żadnego przełożenia na rozwiązywanie naszych lokalnych problemów. A tak przecież nie jest czego dobrym przykładem jest rozwijanie współpracy z Obwodem Kaliningradzkim. Uważam, że jednym z pierwszych zadań dla europosłów z naszego okręgu powinno być staranie się o objęcie małym ruchem granicznym morskich przejść granicznych.
Nie analizowałem dokładnie wszystkich list wyborczych ale z pewnością z głównych partii mandaty przypadną kandydatom przysłowiowo nazywanymi „jedynkami”. Pewniakiem wydaje się być była minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof. Barbara Kudrycka.
Czy elblążanin ma szansę na zwycięstwo? Teoretycznie szanse zawsze są, niestety w praktyce tak już nie jest. W głównej mierze spowodowane jest to słabą pozycją w skali kraju naszych lokalnych polityków startujących w obecnych wyborach. Aby mieć realną szansę na zdobycie mandatu trzeba być znanym nie tylko „na lokalnym podwórku”, ale być rozpoznawalnym na terenie całego okręgu wyborczego, który przy tych wyborach jest bardzo duży.
Wojciech Rudnicki, radny (Sojusz Lewicy Demokratycznej):
Mnie i jak myślę wielu naszych rodaków powinien skłonić do pójścia na wybory chociażby sam fakt niedopuszczenia do wybrania przedstawicieli o poglądach antyeuropejskich czy nacjonalistycznych. Trzeba wybrać takich przedstawicieli, którzy będą przewidywalni, rozsądni w działaniu, bo przecież będą oni mieli ogromny wpływ na kierunek rozwoju zarówno Unii Europejskiej jak i Polski. Ma to ogromne znaczenie w czasie tak niespokojnej sytuacji na wschodzie Europy.
Uważam, że do kompetencji europosłów nie należy zajmowanie się tym, co zostawili w swoim kraju. Powinni oni raczej myśleć całościowo o Europie, pozycji i miejscu Unii w świecie, o tym, co ostatecznie przyniesie pomyślność jej poszczególnym krajom, regionom i zamieszkałym tam obywatelom. O dobro lokalnej społeczności powinny zabiegać władze samorządowe poszczególnych szczebli. Natomiast zadaniem eurodeputowanych powinna być troska o Unię, o jej właściwą organizację, poprawne funkcjonowanie i uchwalanie dobrego prawa. Często prawa, które może mieć bezpośredni wpływ na region z którego pochodzą. I właśnie tu widzę niebagatelną rolę europosłów, którzy tworząc odpowiednie prawo mogą mieć realny wpływ na rozwiązywanie wielu problemów regionu, z którego zostali wybrani.
Moim zdaniem przebieg kampanii wyborczej w naszym mieście, delikatnie mówiąc, nie jest zbyt porywający. Można zaobserwować bilboardy, plakaty czy ulotki. Kampania wyborcza bardziej widoczna jest mediach centralnych. Trzeba się do tego powoli przyzwyczajać z uwagi na specyficzny charakter tych wyborów. Nie jest tajemnicą, że największe szanse na wyjazd i pracę w Brukseli mają liderzy list z ugruntowanych na scenie politycznej formacji partyjnych. Wśród nich jest z pewnością przedstawiciel mojego ugrupowania, Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Jestem realistą. Kandydaci z naszego miasta mają bardzo trudne zadanie. Bardzo kibicuję Władysławowi Mańkutowi z SLD, który ze wszystkich biorących w wyborach elblążan ma najlepsze przygotowanie merytoryczne oraz doświadczenie, a co za tym idzie - największe szanse na uzyskanie dobrego wyniku.
Michał Missan, radny (Platforma Obywatelska):
Rzeczywiście frekwencja w wyborach "nie powala na kolana", ale to nie zmienia faktu, że uczestnictwo w nich jest przejawem dojrzałości społeczeństwa i aktywnego uczestnictwa w możliwościach jakie stwarza nam demokracja. I właśnie to powinno nas skłaniać do brania czynnego udziału we wszystkich wyborach. Dopiero takie postępowanie daje nam mandat do oceniania rządzących, bo skoro nie brałem udziału w wyborach, niezależnie od poziomu - samorząd, parlament, europarlament itd., to oznacza, że nie próbowałem wpłynąć na aktualną rzeczywistość polityczną jako wyborca. Ponadto wybory to swoisty sposób oceny, czy też rozliczenia, pracy polityków. Jeśli chodzi zaś o wpływ pracy europosłów na lokalne problemy, z jakimi borykają się samorządy, to uważam, że jest on pośredni, tzn. prawo ustanowione na poziomie Europy znajduje swoje odzwierciedlenie w prawie krajowym członków Unii Europejskiej, a co za tym idzie również w lokalnym. I w ten sposób można w realny sposób ułatwić stanowienie prawa lokalnego.
W mojej ocenie kampania jest zauważalna w naszym mieście chociażby przez ilość ulotek trafiających do naszych skrzynek pocztowych, wiszących na ulicach plakatów, czy też audycji telewizyjnych i radiowych. Brakuje mi jednak debaty kandydatów do Parlamentu Europejskiego, którzy są mieszkańcami Elbląga. Chętnie wysłuchałbym w jaki sposób mają zamiar pracować jako europosłowie, na jakich problemach chcą się skupić podczas swojej pracy w Europarlamencie. To z pewnością pomogłoby wyborcom podjąć decyzję na kogo głosować, bo to, że Elblążanie będą głosować na mieszkańców naszego miasta, w mojej ocenie, wydaje się być bezsporne.
Trudno jest ocenić kto ma największe szanse z naszego okręgu na wyjazd do Brukseli - mam nadzieję, że to będzie Jerzy Wcisła, ale mam też świadomość miejsc zajmowanych przez elbląskich kandydatów na listach poszczególnych ugrupowań. W przyszłym tygodniu poznamy wolę wyborców i dopiero to będzie wiążące.
Trudno jest też ocenić, kto z elblążan ma największe szanse na wyjazd do Brukseli - mam nadzieję jednak, że to będzie Jerzy Wcisła.
Na koniec zachęcam wszystkich Elblążan do wzięcia udziału w wyborach do Europarlamentu, które odbędą się już w najbliższą niedzielę, 25 maja. Jednocześnie apeluję o głosowanie na Elblążan - tylko w ten sposób możemy pokazać, że Elbląg jest silnym miastem, a jego mieszkańcy są dojrzałymi uczestnikami demokracji, w której dane jest nam żyć.
Prezydent powiedział"elblążanie czują się społeczeństwem obywatelskim" a jak traktuje władza owe społeczeństwo obywatelskie? Odpowiedź znalazłem w art "Zabytkowy tramwaj: będzie stał, czasem pojeździ": Wystąpiliśmy z tą propozycją na piśmie do pana prezydenta, ale minął już miesiąc i o tej sprawie cicho.
Dlatego chcąc lepszej Polski powinniśmy głosować na silne osobowości! Np takie, które zasilaja drużynę Solidarnej Polski!
Radny Rudnicki powiedział tylko z sensem
cytuję: Radny Rudnicki powiedział tylko z sensem. Koniec cytatu. A powiedział to Radny Rudnicki.
25 .05.2014 -to cała moja rodzina jedzie z dala od tych co tyle obiecali i g***o zrobili.SAMI SIE WYBIERAJCIE!!!!!!!!!
I Ryszard Klim ma dożo racji.
w PRL też głosowano na partie a partia wiedziała kto jest NAJLEPSZY różnica? inna data w kalendarzu
cytuję: I Ryszard Klim ma dużo racji. Koniec cytatu. A powiedział to Ryszard Klim.
tylko Robert cos dziala dla mieszkanców Zawady a reszta radnych co zrobila dla swojej ulicy, dzilnicy i calego elblaga....????
Ja oddam głos na PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ to ugrupowanie lezy mi na sercu , oni pokazą jak należy likwidować bezrobocie i zwiększyć uposażenia tym najbiedniejszym .a jest ich bardzo dużo .