Z analizy, którą Instytut Spraw Publicznych przeprowadził na podstawie danych PKW, wynika, że w nowo powstałym Sejmie kobiety będą stanowić ok. 23%, czyli o 3 punkty procentowe więcej niż w ubiegłej kadencji.
- 23% kobiet w Sejmie to bez wątpienia historyczny wynik, ale to wciąż za mało – ocenia wyniki wyborów prof. Małgorzata Fuszara, socjolog, wiceprezeska Zarządu Stowarzyszenia Kongres Kobiet.
To prawda, że 23 % kobiet w Sejmie RP to najlepszy dotychczasowy wynik w naszej historii. Podobny rezultat miał miejsce ostatnio w latach 80., kiedy to w sejmie zasiadało 106 posłanek. Teraz będziemy ich mieć 110.
Mimo tej historycznej wyjątkowości, prof. Małgorzata Fuszara uważa wynik wyborów za niezadowalający. - Wynik obecnych wyborów pokazał, jak bardzo istotne są przyznawane kandydatkom miejsca na listach - tak prof. Fuszara komentuje liczbę kobiet, którym udało się uzyskać mandat w nowym Sejmie - Można się jednak było tego spodziewać. Przy tak skonstruowanej ustawie wzrost będzie następował stopniowo.
Wybory parlamentarne 2011 były pierwszymi, uwzględniającymi na listach wyborczych tzw. system kwotowy, wprowadzony z inicjatywy Kongresu Kobiet. Nowa ustawa nałożyła na komitety wyborcze obowiązek przyznania kobietom przynajmniej 35 % miejsc na listach. W praktyce kobiety stanowiły 42% wszystkich kandydatów, jednak nie trudno było zauważyć, jak wiele z nich umieszczono na niższych tzw. „niebiorących” miejscach.
- Właściwie tylko liczba kobiet, które weszły do sejmu z list PO jest zbliżona do kwoty – wynosi 34 % - mówi prof. Fuszara - PO jako jedyna partia, przyjęło założenie, że co najmniej jedna kobieta musi znajdować się w pierwszej trójce, zaś w pierwszej piątce musi być proporcja 2 do 3.
Przypomnijmy, że pierwotny, obywatelski projekt ustawy, pilotowanej przez Kongres Kobiet zakładał parytet, tj. przyznanie obu płciom po połowie miejsc na listach, a także wprowadzenie tzw. systemu suwakowego, polegającego na naprzemiennym umieszczaniu nazwisk kobiet i mężczyzn.
- Ustawa zaprojektowana przez Kongres była dobra – podkreśla prof. Magdalena Środa, etyk, jedna z liderek Kongres Kobiet - To wykreślenie z niej punktu o suwakach dało tak mizerny efekt. Dlatego niezbędna jest szybka nowelizacja ustawy i wdrożenie tzw. kwoty kroczącej – stopniowego wzrostu wymaganego procentu kobiet na listach aż do osiągnięcia parytetu.
Ta kampania wyborcza była, według słów prof. Magdaleny Środy, niezwykle ważna:
- Rodzaj prowadzonej kampanii przyczynił się do podniesienia świadomości społecznej i uwrażliwienia ludzi na kwestię obecności kobiet w polityce. Jednocześnie udało się zmobilizować same kobiety do udziału w wyborach – mówi prof. Środa.
Zarówno prof. Fuszara, jak i prof. Środa podkreślają, że sytuację kobiet w polityce znacząco może zmienić tylko ustawa parytetowa, proponowana przez Kongres Kobiet.
- Były i będą w Sejmie posłanki, które współpracują z nami i którym bliskie są idee Kongresu. Mamy nadzieję, że uda się znowelizować ustawę z ich pomocą i nie będzie tym razem potrzebny projekt obywatelski - twierdzi prof. Środa. - Wierzę, że efekty kobiecej solidarności, którą udało nam się wspólnie zbudować podczas tej kampanii wyborczej będą długofalowe - dodaje.
Anna Kowalska, Kongres Kobiet, Elbląg
(opracowanie na podstawie www.kongreskobiet.pl)
Może być głupi kandydat byle był kobietą. Paranoja ! Merytoryczność, fachowość, znajomość rzeczy nie płeć powinna decydować
W ostatnik dwóch wyborach głosowałem na kobiety ale jestem zdecydowanie przeciwko jakimkolwiek parytetom. Miłe panie i tak jest was w populacji wiecej niż mężczyzn, wiec nie pozostaje wam nic innego jak uaktywnić sie politycznie i do roboty. Ale pamietajcie nic nie może być robione na siłę, bo to już jest naginanie zasad demokracji.