- Uważam, że radnym może być przysłowiowy śmieciarz, mecenas, adwokat, lekarz czy nawet grabarz. Liczy się osoba, idea, wiarygodność tej osoby, jakaś myśl, którą reprezentuje. - mówi Dariusz Babojć, internauta znany pod pseudonimem Wowka i kandydat Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego na radnego Rady Miejskiej w Elblągu w rozmowie z Karoliną Śluz, dziennikarką Info.elblag.pl.
Pan jako internauta pod pseudonimem Wowka wpłynął na kilka rzeczy, decyzji. Chciałby Pan mieć większy wpływ?
Pewnie, jak każdy z nas. Chciałbym przede wszystkim być zadowolony z władzy w mieście, w którym żyję i którego jestem rodowitym mieszkańcem. W swoim życiu się najeździłem, ciężko napracowałem i w końcu chciałbym, żyć we własnym mieście i nie chciałbym, żeby mój syn musiał uciekać, tak jak ja to robiłem w okresie przemian ustrojowych.
Elblążanie zapewne chcieliby Pana bliżej poznać, dowiedzieć się kim Pan właściwie jest. Dlatego zapytam, co Pan robi zawodowo?
Niech to będzie moją słodką tajemnicą i pretekstem do wielu domyśleń. W każdym bądź razie, ci którzy interesują się sportem albo kiedykolwiek, cokolwiek mieli wspólnego z jakimś biznesem czy rzemiosłem, nazwisko mojego ojca jest dobrze znane. Ojciec więcej życia i finansów poświęcił na działalność klubów bokserskich, niż własnej rodzinie.
Ja pytam o Pana, a nie o Pana ojca.
Jeżeli chodzi o mnie, to nie ma to żadnego wpływu kim ja jestem. Czy mam wykształcenie zawodowe, czy jestem fryzjerem, bezrobotnym czy posiadam jakąś firmę. Ponieważ, na to co robiłem i to co robię społecznie, za własne pieniądze na rzecz, mam nadzieję, naszego samorządu, moje życie prywatnie nie ma absolutnie żadnego wpływu.
Ale ja pytam o życie zawodowe, a nie prywatne.
W życiu robiłem już wszystko.
A co Pan robi teraz?
Powiem tak. Przynajmniej do końca roku mam z czego żyć i nie muszę się martwić o finanse, co mi daje łatwość w działaniu, ponieważ nie jestem w żaden sposób od nikogo uzależniony. A jeżeli pozwalam sobie na krytykę, nie obawiam się, że złość niektórych mogłaby sięgnąć mnie czy moich najbliższych.
Powiedział mi Pan kiedyś, że jest Pan wyznawcą teorii spisków.
Życie tego dowodzi. Gdyby nie pewna teoria spiskowa, nie zainteresowałbym się baczniejszym obserwowaniem, tego co się dzieje w Urzędzie Miasta.
We władzach Elbląga też Pan będzie szukał teorii spiskowych?
To pokaże czas, wydarzenia oraz postawa radnych.
Inaczej. Dlaczego uważam, że byłbym dobrym radnym? Czytałem wywiad z Markiem Kucharczykiem i Rafałem Traksem, i oni otrzymali właśnie to pytanie. Nie będę komentował ich odpowiedzi, chociaż uważam, że dwudziestoparoletni ludzie, którzy nie mają żony lub dopiero żonę pozyskali niewiele mogą wiedzieć.
Obaj Panowie mają żony.
Dobrze. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy rodziny zaczynają mieć problemy, kiedy dzieci chorują, kiedy żona jest w ciąży, kiedy trzeba zapłacić za czynsz. Nie wiem, czy są na tyle kreatywni i czy ich kreatywność będzie szła np. w kierunku rozwoju miasta i dobra naszego samorządu.
Lubię sobie pobiegać. Gdy biegłem zastanawiałam się:”Darek, po co ci to?”
No, właśnie. Po co?
Przede wszystkim nie jestem błaznem partyjnym, brzydzę się prostytucją polityczną. Jestem nie mniej wykształcony i mam nie mniejsze doświadczenie, niż niejeden radny starający się o reelekcję w obecnych wyborach.
A mógłby Pan konkretnie wskazać, jakie ma Pan cechy, które pozwolą Panu być dobrym radnym?
Jestem konsekwentny, spostrzegawczy i pracowity. Wiele rzeczy można byłoby mi zarzucić, ale braku uczciwości nikt nie jest w stanie mi zarzucić. I na pewno niczego nie robię dla wartości finansowych, bo póki co to wartości finansowe wydaję na cele społeczne.
Pan jako internauta poruszył wiele spraw, dotyczących m.in. osiedla Zatorze. Dobrze, że Pan dostrzega te problemy, to pierwszy krok. Drugim krokiem są propozycje rozwiązań. Czy Pan je ma?
Propozycji jest wiele, ale jest zbyt wcześnie na precyzyjne określanie mojego programu. Wiele pomysłów już rzuciłem. Cieszę się, że inni korzystają z tych pomysłów, ale boli mnie jeżeli radny Platformy Obywatelskiej, z którym wielokrotnie starałem się spotkać, aż w końcu się spotkałem, powiedziałem mu o tym problemie, nie zrobił przez cztery lata nic, a teraz w swojej kampanii wyborczej twierdzi, że pierwsze, co zrobi razem z liderem swojej partii politycznej, to podejmie starania o umieszczenie kładki nad torami. Pytam się, dlaczego tego nie robił przez cztery lata.
Inna sprawa. Mowa o orlikach i boiskach. Na Zatorzu między blokami jest przeolbrzymie boisko. Wystarczy parę złotych, żeby je tylko ogrodzić. Już nawet powiedziałem, że pieniądze na siatkę na te bramki albo uzbieram albo kupię je za własne fundusze.
Kolejna rzecz to ruiny przy Szkole Podstawowej nr 14. Stać nas na budowanie nowych budynków, przedsięwzięć, przenoszenia budynków, a zainwestowane już środki finansowe przez dwadzieścia lat są niewykorzystane.
Władze argumentują, że w związku z niżem demograficznym nie ma sensu kontynuować tej inwestycji.
Odpowiedź jak najbardziej urzędnicza. Zapytam, za czyje środki trzeba będzie ten budynek rozebrać, żeby w jakikolwiek sposób wykorzystać ten teren? Okaże się wówczas, że trzeba będzie włożyć tyle samo, ile do tej pory zostało włożone.
Tak, ale zrealizowanie inwestycji to jedno, a utrzymanie budynku to drugie.
Zgoda. Tutaj pojawia się kolejny temat. Mimo że mój syn miał pięć minut drogi do szkoły na Zatorzu, jeździł na drugi koniec miasta, dlatego, że ani w szkole podstawowej, ani w gimnazjum nie było sali gimnastycznej.
Czyli proponowałby Pan przeznaczenie budynku, o którym mówimy na salę gimnastyczną?
Ja proponuję, żeby nasi politycy przestali bajdurzyć, niech się wezmą za naprawę tego, co ma wpływ na przyszłość naszego miasta. A przyszłością, jakby nie było, są młodzież i dzieci. Po cóż nam wielkie stadiony, kto będzie na nich grał, kiedy nie będzie młodzieży, która będzie mogła się nauczyć grać w piłkę nożną?
Co Pan jako radny próbowałby zrobić z tą niedokończoną budowlą?
Naprzeciwko tej szkoły stoi przedszkole - pięćdziesięcio-, sześćdziesięcioletnie przedszkole z płyty tekturowej. Dlaczego więc w tym budynku nie umiejscowić tam przedszkola?
Czyli proponuje Pan zrobić tam przedszkole?
Chociażby. Pomysłów jest wiele. Wiem, że wiele osób myślało o utworzeniu tam prywatnego przedszkola czy prywatnej szkoły. Dlaczego samorząd nie mógłby czerpać zysków z tego? Jeżeli miasto nie wie, co z tym fantem zrobić, może w takim razie niech sprzeda lub wydzierżawi?
Wydaje mi się, że rozwiązań tego problemu jest mnóstwo. Najważniejsze, żeby tylko władza chciała.
Praca radnego polega również na pracy w grupie. Potrafi Pan współpracować z innymi, uznać czyjś pomysł, przyjąć czyjąś argumentację?
Wielu może nie uwierzy, ale ja jestem zwierzęciem stadnym, identyfikuję się z grupą , w grupie staram się być lojalny. Chociaż lubię przekonywać do swojego punktu widzenia. Zawsze jestem szczery wobec własnej wizji, intuicji, która mi coś podpowiada. Niemniej nie ukrywam, że jeżeli w grupie znajduje się jakaś czarna owca, to jestem jednym z pierwszych, który głośno i szczerze mówi, że to nienormalna sytuacja. Z wieloma osobami wolałbym ciężko pracować za uśmiech, niż pracując z innymi, dostawać duże wynagrodzenia finansowe i brzydzić się samego siebie. Zresztą jestem w tej komfortowej sytuacji, że nie muszę się martwić i nie jestem od nikogo uzależniony.
To pozazdrościć.
Też mi się tak wydaje, ale odbywa się to kosztem mojego życia rodzinnego, które nie ma większego wpływu na mój punkt widzenia. Gdy czasami trzeba się zastanowić, czyjeś wskazówki i spostrzeżenia mogłyby człowieka zawahać. Wydarzenia sprzed lat mnie takiego skonstruowały. Kiedyś byłem bardzo delikatnym romantykiem, moim ulubionym filmem był film „Imię różny” także nijak pasowałem do wojownika, ale życie zmienia ludzi.
Mówi Pan, że ma Pan wiele pomysłów. Nie chce Pan ich zdradzić.
W każdym z tekstów, które napisałem jest rozwiązanie. Więc jeżeli ktoś czyta to może tam znaleźć rozwiązanie.
Pierwsze zadania, pierwsze interpelacje, które Pan wniesie, jeżeli zostanie Pan radnym.
Jest tyle interpelacji, które chciałbym wnieść.
Proszę o kilku powiedzieć. Niech Pan sobie wyobrazi pierwszą sesję Rady Miejskiej...
Ciężko jest mi to sobie wyobrazić, bo jestem realistą. Zdaję sobie sprawę z tego, że Elbląski Komitet Obywatelski jest nowym ciałem, osoby do niego należące, z różnych względów, są jakie są, mamy takie, a nie inne finanse. Gdybym został radnym, niewątpliwie, na to, co bym robił, wielki wpływ miałoby moje osiedle, choć radny powinien zajmować się całym miastem oraz powinien wiedzieć, czym zająć się wcześniej, a czym później.
Wspomniał Pan o członkach EKO, którzy na okres wyborów przeszli do innych ugrupowań. Które to są osoby i jak Pan myśli dlaczego przeszli?
Inicjatywa utworzenia EKO polegała na tym, żeby stworzyć ruch obywatelski, czyli ruch odważny, odpowiedzialny. Chodziło przede wszystkim o odpartyjnienie Rady Miasta. Osoby, które podpisywały członkostwo, deklaracje wstąpienia do Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego, były na tyle dorosłe i na tyle funkcjonują w społeczeństwie, że na pewno wiedziały, co robią i co podpisują.
W całej tej działalności deklaruje się m.in. odpartyjnienie. Z niezrozumiałych przyczyn, nagle ktoś startuje z drugiej, bardzo wysokiej pozycji PiS-u, dla mnie jest to potwarz.
Jeżeli rozmawiam z Panią, która twierdzi, że jest bardzo niezadowolona, krytykuje obecną władzę, twierdzi, że będzie namawiała wszystkich i sama będzie głosowała na EKO, ale nie może startować z listy EKO ponieważ jest bardzo chora. A po dwóch dniach czytam w gazetach, że ona startuje z Dobrego Samorządu, to dla mnie jest to potwarz,
Chciałbym również obalić mit, że EKO jako jedyne miało brak kandydatów na radnych, ponieważ ja osobiście i inni członkowie EKO mieli propozycje startowania z list Platformy Obywatelskiej, od trzeciego miejsca włącznie. Kilku osobom proponowano także miejsca na listach PiS-u, ale te osoby były na tyle lojalne, że odmówiły. Jeżeli spojrzy się na listy kandydatów, to widać, że bardzo mało jest prawdziwych członków tych partii, jeszcze w dodatku młodych.
To chyba dobrze, że partie otwierają się na mieszkańców?
Oczywiście, ale nie można zarzucać innym organizacjom, że to robią.