Krzysztof Sidorkiewicz z Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego zastanawia się, dlaczego chętniej głosujemy w wyborach parlamentarnych niż lokalnych. Dlaczego więcej elblążan głosuje na Prezydenta RP niż na Prezydenta Elbląga? Do tego zachęca aby w mieście zorganizować młodzieży szkolnej prawybory prezydenckie.
- W wyborach samorządowych w 2006 roku frekwencja w Elblągu wyniosła 38%. 4 lipca 2010 roku odbyła się II tura wyborów Prezydenta RP, w których uczestniczyło ponad połowa elblążan (53, 22%), w województwie warmińsko - mazurskim średnia frekwencja wyniosła 49, 74%, ale już w Olsztynie w wyborach uczestniczyło 61, 19%. To jest bardzo ciekawe, ale i zastanawiające, dlaczego chętniej chodzimy wybierać Prezydenta RP, aniżeli Prezydenta Elbląga? Z całym szacunkiem dla instytucji głowy państwa, to dla naszego życia w mieście dużo większe znaczenie ma to, kto będzie Prezydentem Elbląga. Tak by się przynajmniej wydawało, ale okazuje się, że w praktyce wyborczej jest inaczej. – pisze dr Krzysztof Sidorkiewicz z Elbląskiego Komitetu Obywatelskiego.
Nie jest wcale tak, że wyższa frekwencja wpływa na poprawę jakości życia. Moglibyśmy wskazać liczne przykłady krajów, gdzie frekwencja w wyborach jest bardzo wysoka, a jednocześnie demokracja w tych krajach „kuleje” (tzw. „demokracja fasadowa”). Osobiście uważam, że uczestnictwo w wyborach zwiększa, przynajmniej po części, naszą odpowiedzialność. Zastanawiamy się, co może być dla nas lepsze, albo często tak bywa, że wybieramy „mniejsze zło”. Mam więc nadzieję, że jeśli tak chętnie uczestniczyliśmy w wyborach lipcowych, podobnie postąpimy w wyborach samorządowych, ponieważ chodzi o nasze miasto. Chciałbym, żeby tak było, ale fakty z poprzednich dwudziestu lat temu przeczą.
Pomimo tego uważam, że należy zrobić jak najwięcej, aby frekwencja w wyborach w Elblągu była wysoka. A czemu nie miałaby być najwyższa w Polsce, może to jest jakiś cel i nie wymaga wielkiego wysiłku (myślę o przejściu z domu do lokalu wyborczego). Myślę, że przykładem działań może być reaktywowanie Młodzieżowej Rady Miasta, o czym informują dzisiejsze media. Mam nadzieję, że nie będzie próby upolitycznienia tego przedsięwzięcia i ważnego organu – rady młodzieżowej. Zakładam, że intencje organizatorów idę w kierunku samorządowym, a nie politycznym. Młodzi ludzie zainteresują się sprawami samorządu terytorialnego, dowiedzą się czegoś więcej na temat pracy organu uchwałodawczego w praktyce, a młodzież wybierająca swoich przedstawicieli również zdobędzie podstawowe informacje. Chciałbym, aby tak było (oczywiście – będę posądzony o naiwność). I przede wszystkim młodzież będzie głosować, a więc uczyć się (i ćwiczyć) pewnego nawyku. Według podanych informacji nie było jeszcze ustalonego kalendarza wyborczego dla tych wyborów. W związku z tym mam pewien pomysł, jeśli wybory do Młodzieżowej Rady Miasta będą odbywać się przed wyborami samorządowymi („dorosłymi”), może warto byłoby je połączyć z prawyborami Prezydenta Miasta Elbląga przez młodych mieszkańców Elbląga ze szkół ponadgimnazlalnych. Logistycznie nie byłoby żadnego problemu. Młodzież zainteresowałaby się programami kandydatów, może przy okazji wymieniłaby poglądy ze swoimi rodzicami na ten temat. A jeśli termin będzie późniejszy, to zorganizujmy w Elblągu takie przedsięwzięcie w jednym w dniu, tak jak w prawdziwych wyborach.
Oczywiście ważne jest to, aby przeprowadzała to instytucja absolutnie niezależna, a patronat nad prawyborami mogłyby objąć wszystkie elbląskie media. „MŁODZIEZ WYBIERA PREZYDENTA ELBLAGA”, działanie edukacyjne i obywatelskie. Może dzięki temu więcej osób będzie uczestniczyło w wyborach. Chciałem zaznaczyć, że nie jest to nowy, odkrywczy pomysł, wiele takich przedsięwzięć jest realizowanych właśnie jako działania obywatelskie. Paradoks polega na tym, że poprzez zainteresowanie młodzieży, może to wpłynąć także na postawę rodziców. Zobaczmy jak to działa w pomysłach proekologicznych, dzieci zbierają nakrętki, proszą rodziców, rodzinę i przyjaciół o pomoc. Wiele osób się w to angażuje, ale zwróćmy uwagę, jest to długi proces. Wiem, o czym pisze, bo sam z rodziną zbierałem nakrętki i baterie (przez ładnych parę lat…). To naprawdę działa. Podobnie może być w przedsięwzięciach obywatelskich, ale potrzeba wysiłku, systematyczności, trochę entuzjazmu i pomysłów.
Należałoby poprosić o wparcie niezależne autorytety w Elblągu, chociażby poprzez publiczne wypowiedzi na temat znaczenia frekwencji wyborczej. To jest pewne zadanie dla elbląskich mediów.
Niska frekwencja zawsze jest korzystna dla ugrupowań (osób), które mają „twardy” (stały) elektorat. Im mniej osób pójdzie w ogóle na wybory, tym lepszy wynik osiągają wymienni. Z kolei wysoka frekwencja może przynieść różne efekty. Duża grupa wyborców bardzo często nie wie, na kogo głosować, więc wynik jest wówczas niepewny. Myślę jednak, że wszystkim, którzy uczestniczą w życiu publicznym zależy na wysokiej frekwencji, przynajmniej tak to jest artykułowane (nie słyszałem publicznej wypowiedzi zniechęcającej do udziału w wyborach, wręcz przeciwnie).
Dlatego mam nadzieję, że praca na rzecz wyższej frekwencji w Elblągu będzie tym, co może wszystkich łączyć, także funkcjonujących w sferze polityki lokalnej. Bo przecież wszystkim zależy, aby elblążanie interesowali się sprawami naszego miasta i uczestniczyli jak najliczniej w wyborach, a szczególnie w wyborach samorządowych. Ostatnie kilkanaście lat pokazuje, że warto podjąć większy wysiłek w tej sprawie.