- Ta edycja zdecydowanie należy do udanych - podsumowała zakończony wczoraj III Festiwalu Literatury Wielorzecze współorganizatorka, Dominika Lewicka-Klucznik. Przez trzy dni elblążanie mogli uczestniczyć w licznych kulturalnych wydarzeniach.
Było przede wszystkim różnorodnie. Najbardziej zależało nam na tym, żeby trafiać do różnych osób, różnych pokoleń, różnych zainteresowań literackich i ogólnie kulturalnych. Było i spotkanie w Muzeum, i koncerty, i wystawy. Działaliśmy na bardzo wielu frontach jednocześnie
- zaznacza Dominika Lewicka-Klucznik.
Tak duże przedsięwzięcie wymagało od organizatorów nie lada wysiłku. - To był bardzo męczący i intensywny weekend, ponieważ goniliśmy z jednego miejsca do drugiego - przyznała Dominika Lewicka-Klucznik. - Ale to też jest niezwykła satysfakcja i naładowanie. Zyskaliśmy masę inspiracji, które myślę, że jeszcze wykorzystamy.
Festiwal Literatury Wielorzecze został zorganizowany przez Stowarzyszenie Alternatywni. - To jest grupa szalonych ludzi, którym się po prostu chce. To działanie wynikło właśnie z tego chcenia. Pomysł narodził nam się na jubileuszu 10-lecia Alternatywnego Elbląskiego Klubu Literackiego. To był fajny wieczór, ale chciało się więcej. Jak już wiedzieliśmy, że uzyskamy dofinansowanie z Urzędu Miasta, to zaczęły się działania organizacyjne - opowiada Dominika Lewicka-Klucznik.
Choć pracy było co niemiara to organizatorzy Festiwalu spotykali się wszędzie z przychylnością. - Wszędzie mieliśmy drzwi otwarte - zaznaczyła Dominika Lewicka-Klucznik. - Nikt nam się odmówił. To, co chcieliśmy - dostaliśmy. To jest bardzo duży powód do radości, że w Elblągu można współpracować i kultura może się dziać.
Przed oficjalnym zakończeniem Festiwalu, które miało miejsce wczoraj (4.10.), mikrofon został oddany elblążanom. - Było to pokłosie wczorajszego Turnieju Jednego Wiersza o Nagrodę NIKE. - przyznaje Dominika Lewicka-Klucznik. - Mieliśmy półgodzinne improwizacje i to jest ważny czas. Zostawiliśmy mikrofon. Mógł z niego skorzystać każdy, kto chciał się wyartykułować poetycko.
Wczoraj, na zakończenie Festiwalu, odbył się panel dyskusyjny, w którym, oprócz publiczności, udział wzięli: Janusz Wrocławski, Tadeusz Dąbrowski, Wojciech Boros, Leszek Sarnowski, Łucja Dudzińska, Tomasz Wiśniewski, Piotr Wiktor Lorkowski.
Rozmawialiśmy m.in. o tym, co się wydaje i dlaczego? Dlaczego są rzeczy, których się nie wydaje? Czy łatwo jest zaistnieć na rynku wydawniczym, a może jest zbyt łatwo na nim zaistnieć? Jakie są pułapki gazet czy wydawnictw drukowanych tradycyjnie, a ile jest siły w samym internecie
- opowiadała Dominika Lewicka-Klucznik, która poprowadziła ten panel.
Kim byli zaproszeni do panelu goście? - Oni zajmują się albo wydawaniem czasopism bądź książek, albo redagują określone materiały -wyjaśnia Dominika Lewicka-Klucznik. - Każda z nich pracuje na żywym słowie, którym jest wiersz, proza, dramat czy formy reportażowe.
Wniosek z tego Festiwalu może być jeden - za rok zapraszamy na kolejną edycję!
Bardzo dobry festiwal. Dlaczego festiwal? Jestem orędownikiem rozwoju mniejszości narodowych. Wielorzecze jak i konkurs z fizyki Lwiątko, warto wreszcie nazywać po imieniu: Festiwal Poezji, Literatury i Nauki Ukraińców w Polsce. Można to połączyć z Łemkowską Watrą. Elbląg już dawno - lata 70-te XXw.- stał się w większości zamieszkały przez ludność łemkowską z Pasłęka , Braniewa, Górowa, Bartoszyc ... Niech więc w tym grodzie jawnie tętni życie Łemków i pociąga innych napływowych mieszkańców. Może warsztaty pisania ikon? Festyny? Monografie?
Trzeba spojrzeć prawdzie w skład narodowościowy Elbląga. Trochę Mazowszan, ciupinka Wilnian, nieco Kresowian, garść mieszaniny polskiej z czasów województwa i ZAMECHU i zdecydowana większość to ludność Łemków i Bojków, czyli Ukraińców z Akcji Wisła i czasów Gierka . Mają wspaniałą kulturę, wspomnienia nie zawsze miłe ale z happy endem. Mogą pełnić rolę centrum kultury (i nie tylko) dla Ukraińców w Prusach Wschodnich = na Warmii i Mazurach, czyli wśród, lekko licząc, 3/4 ludności tej ziemi. Można zacząć np. od rewitalizacji Ornety i jej uliczek wyglądających jakby Niemiec uszedł przed kataklizmem. To samo ze wsiami regionu - podparte kijem domostwa, brak płotu i europejskiej dbałości o własność, choć widać wyraźny postęp. Elbląg tak samo - to wasze miasto. Chyba już nie wrócicie w Bieszczad