W piątkowy wieczór (26.06.), o godz. 19:00, na Placu Katedralnym zgromadzili się elblążanie czekający na ten koncert od dawna, a także ci, którzy znaleźli się w tym miejscu przypadkiem. Wszyscy zachłannie chłonęli każdy dźwięk, śledzili wszystko co działo się na scenie i żywo reagowali na występy artystów oraz popisy krasomówcze prowadzącego.
„Opera Lihgt. Operetka & Film the best of” – pod takim tytułem odbył się koncert Elbląskiej Orkiestry Kameralnej w rozszerzonym składzie, towarzyszącej znakomitym solistom opery i operetki polskiej. Siedemnastu muzyków dętych i perkusyjnych zasiliło naszych kameralistów by koncert inaugurujący tegoroczne Dni Elbląga zachwycał wszechstronnie. A zachwycał od początku.
Dyrygentem i konferansjerem tego wieczora był Krzesimir Dębski. Ten znakomity kompozytor objawił kolejny swój talent, tym razem komediowy. Swoimi porównaniami i gestami bawił publiczność do łez.
Strauss, Lehar, Kalman to gwiazdy koncertu, które pojawiły się na scenie dzięki solistom wykonującym ich utwory. Bogumiła Dziel – Wawrowska (sopran) zaśpiewała m.in. arię Hanny z operetki „Wesoła wdówka” Lehara, Katarzyna Laskowska (sopran liryczny) – czardasza Silvy z operetki „Księżniczka Czardasza” Kalmana, Piotr Rafałko – arię Tasilla z operetki „Hrabina Marica” Kalmana, oraz wraz z Adamem Szerszeniem (baryton) duet Boniego i Feriego „Artystki z Variete” z operetki „Księżniczka Czardasza”.
Artyści zaśpiewali też wiele pięknych utworów, m.in. z filmów „Ogniem i Mieczem”, „Stara Baśń”, „Pasja”, „Maska Zorro”, „Moulin Rouge” czy „Misja”. Wystąpił również, zafascynowany kulturą Gruzji, Armenii i Kazachstanu, Kamil Radzimowski. Zagrał on na duduku – jednym z najstarszych instrumentów dętych. Ten niewielkich rozmiarów instrument w rękach i płucach muzyka zaskoczył potęgą brzmienia.
Nie zabrakło również utworów prowadzącego – Krzesimira Dębskiego. Publiczność usłyszała „Poloneza Husarii” i „Pieśń Heleny” z filmu „Ogniem i Mieczem”.
Po dwóch godzinach koncertu zmarznięci, ale zadowoleni słuchacze opuszczali Plac Katedralny z niedosytem.
- Będzie trzeba pojechać do filharmonii – stwierdza p. Ewa. – Było fantastycznie i chciałoby się więcej. Szkoda, że tylko raz do roku możemy uczestniczyć w takich koncertach. Odbiór tego rodzaju muzyki na żywo jest nieporównywalnie bardziej poruszający niż w telewizji czy radiu, a tam jest jej i tak mało.
- Cały rok czekałam na tę muzyczną ucztę – mówi emerytka, p. Helena. – Na plac przyszłam pół godziny wcześniej z koleżankami, żeby zająć miejsce, a potem wygodnie móc się delektować tą muzyką. Mało jest okazji do uczestniczenia w tego typu koncertach, tym bardziej wykorzystuję każdą okazję, gdy w Elblągu pojawiają się artyści, których nie mam szansy usłyszeć na żywo.
- Przejeżdżaliśmy przez Starówkę wracając z wycieczki – wyznaje p. Robert, który z grupką rowerzystów wysłuchał całego koncertu. – Zatrzymaliśmy się na chwilę, bo zmęczeni mieliśmy już wracać do domów, ale pan Krzesimir tak nas rozbawił, a artyści tak pięknie śpiewali i grali, że ostatecznie zostaliśmy do końca. Trochę zmarzliśmy, ale w sercach i duszy wciąż grają nam gorące dźwięki, którymi napełnili nas muzycy.
Świetny koncert TYLKO w UM zapomnieli że Elbląg to miasto 130 tys i są w nim mieszkańcy.DLACZEGO było tak mało ławek i trzeba było stac trzy godziny na koncercie. DLACZEGO był jeden telebim powinny byc dwa po obu stronach sceny.Kamerzyści przegieli dokładnie zasłaniając scene tyłkami.
Co za głupek wypuścił tam drona?
na lataniem dronem miasto powinno zezwolic, a domyslam sie ze jakis dziennik internetowy sobie samowolke zrobil w imie "dla spoleczenstwa to uwiecznijmy" trzeba bylo wejsc na katedre i tam zdjecia/filmy robic a nie ludziom nad glowami latac
Ci kamerzyści i dziennikarze powinni być usunięci siłą zasłaniali nam widok .Przez cały koncert oglądaliśmy ich tyłki.