Zabawne jednoaktówki Antoniego Czechowa po raz setny zagościły na deskach Małej Sceny Teatru im. A.Sewruka. W sobotnie popołudnie (15.10)odbył się jubileuszowy spektakl, na którym swą obecnością uświetnił sam reżyser, Wiaczesław Żiła.
Pełne humoru sytuacyjnego scenki od 11 lat niezmiennie bawią elbląską publiczność. I choć wydawać by się mogło, że po takim czasie spektakl jest już „zgrany”, reakcje widzów świadczą coś przeciwnego.
- Oglądałam tę sztukę po raz drugi i śmiałam się jak za pierwszym razem – wyznaje p. Sylwia. – Po prostu Czechow jest ponadczasowy. Był świetnym obserwatorem ludzkiej natury i znakomicie, a przede wszystkim zabawnie ją opisał.
- Przyjechałam z mężem z prowincji – przyznaje p. Helena, która zachwycona grą aktorów często składała ręce do oklasków. – Nie często mamy okazję oglądać takie przedstawienia na żywo. Bardzo mi się podobało. Aktorzy grali tak wiarygodnie, a do tego zabawnie, że trudno było się nie śmiać, a i ręce same rwały się do nagradzania wykonawców.
Trudno nie zgodzić się z panią Heleną. Żywiołowe, pełne temperamentu kreacje Teresy Suchodolskiej (Helena Iwanowna Popowa w "Niedźwiedziu") i Mariusza Michalskiego (Grigorij Stiepanowicz Smirnow również w "Niedźwiedziu"), czy fenomenalne etiudy w wykonaniu Lesława Ostaszkiewicza i Marty Masłowskiej (Iwan Wasiliewicz Łomow i Natalia Stiepanowna w „Oświadczynach”) hipnotyzowały kunsztem, fascynowały ekspresją wyrazu i bawiły przerysowaniem przywar bohaterów.
O wrażenia z setnego spektaklu i wspomnienie jego początków poprosiliśmy reżysera, Wiaczesława Żiłę.
Czechow to zawsze obawa, gdy zaczyna się z nim pracować. Kiedy Czechow trafia w ręce reżysera, wszyscy się boją. Ale u nas nie było obaw. Szybko, miło, lekko wszystko opracowaliśmy. Ten spektakl odniósł sukces i tutaj w Polsce, i za granicą. Na przykład w Londynie artystów na rękach nosili
- mówił.
Setny spektakl nie obył się bez zmian. Reżyser przywiózł do niego nową muzykę. Zapytaliśmy więc czy planuje kolejne zmiany w sztuce?
- Nie! – zdecydowanie zareagował Wiaczesław Żiła. – Aktorzy grają dziś tak jak było ustalone od pierwszego dnia. Po co zmieniać jak dobrze grają? Sama pani słyszała jak reagowała publiczność. Powiem jeszcze, że gdy Teatr przyjechał do Kołomyi na Ukrainie, z „Niedźwiedziem” i „Oświadczynami”, na festiwal , ukraiński widz nie rozumiał po polsku, ale wszystko zrozumiał i śmiali się jeszcze bardziej niż polscy widzowie. Tak jak w Polsce, tak i na Ukrainie różni są ludzie, ale myślę, że jak ludzie mają dobro w głowie i dobre serce, zawsze się dogadają.
Po spektaklu publiczność miała możliwość spędzenia czasu z reżyserem i aktorami przy słodkim poczęstunku i wyśmienitych trunkach. Były wspólne zdjęcia, autografy i miłe słowa, a wychodząc każdy otrzymał słodkie „co nieco” na drogę.