Od paradoksów się zaczęło. Węgierski Żyd - ofiara Furhera - pisze sztukę, odbieraną przez niektórych jako próbę zafałszowania postaci Adolfa Hitlera. Żydzi na całym świecie nie czują się obrażeni. Wręcz przeciwnie. Biorą się za reżyserowanie tej sztuki. W Elblągu robi to Artur Hofman, prezes największego Stowarzyszenia Żydów w Polsce. W trakcie spektakl też wciąż zaskakuje kontrastami. Kamasutra i Koran. Śmierć i koniec zaparcia. Filozofia Boga, Nietzchego, Pascala, Kartezujsza, koncepcje Freuda. Efekt? Aplauz publiczności, a największy dla...Hitlera.
W sobotę o godz. 19.00 na "Małej Sali" w Teatrze im. Aleksandra Sewruka odbyła się kolejna - już druga w tym roku - premiera. Tym razem na deskach elbląskiego teatru zobaczyliśmy sztukę "Mein Kampf" w reżyserii Artura Hofmana. Już przy wejściu widzów przywitały grupy młodzieży z Hitlerjungen, w które wcielili się podopieczni Tomasza Walczaka z grupy "Alter ego". Elblążanie, zaintrygowani tytułem, przybyli tak licznie, że na prędce dostawiano krzesła. Spektakl oprócz refleksji, stanowi wyśmienitą zabawę, jaką jest odszyfrowywanie kolejnych aluzji. I choćby z tego powodu warto wybrać się na sztukę "Mein Kampf". Ale tych powodów jest więcej.
Zazwyczaj postać Hitlera pokazywana jest z perspektywy jego ofiar. Tym razem te rolę się odwróciły. Fuhrer został przedstawiony, jako ofiara własnych kompleksów. Można przypuścić, że naruszone zostało pewne tabu. Adolf Hitler jest postacią negatywną i koniec. Po co mamy doszukiwać się przyczyn jego zachowania? Co nam da informacja, że nie wyrósł z kompleksu Edypa, a może - jak sugeruje ostatnie zdanie - "nie umie przyjąć miłości"? Mały, śmieszny Hitlerek. Dlaczego po kilkudziesięciu latach, wciąż nas interesuje? A jednak.
Rzecz dzieje się w noclegowni dla mężczyzn. Każda z postaci, która przewija się przez to pomieszczenie jest metaforą. W postać Adolfa Hitlera wcielił się Tomasz Muszyński. Widać było, że ten aktor gra całym ciałem. Dosłownie, każdym mięśniem. Mimika, gestykulacja czy sposób chodzenia Hitlera wymagały jedakowoż pracy umysłowej, jak i fizycznej. Gra godna podziwu.
Herzl, w którego wcielił się Marcin Toamsik, podjął próbę zaprzyjaźnienia się z Adolfem Hitlerem.Trochę naśmiewał się z niego, trochę matkował. Przyszywał guziki, golił, gonił do sprzątania. Herzl wydaje się być uosobieniem natchnienia, a po części potrzeb Adolfa Hitlera. Jest bukistą, ale nosi się z zamiarem napisania swojej własnej książki. To właśnie rozmowy z nim są inspiracją dla Hitlera.
Lobkowitz to współlokator Hitlera i Herzla. Namiętnie kłóci się z Herzlem. Krytykuje go za matkowanie Hitlerowi. Wydaje się personifikacją racjonalnej strony Herzla, albo dobrym duchem.
Gretchen -śliczna, pełna uroku czternastoletnia dziewczyna, a zarazem świadoma swoich potrzeb, ciała i umiejętności kobieta. Wie czego chce i pod przykrywką niewinności dąży do swoich celów. Reżyser, Artur Hofman postrzega ją jako personifikację Austrii. Można też pokusić się o stwierdzenie, że stanowi uosobienie pokus, z którymi walczy człowiek. W każdym razie na pewno działa wspólnie z Panią Tod. Ta rola była oficjalnym debiutem Anny Gryszkiewicz. Tutaj warto zwrócić uwagę, że wcielenie się w postać Gretchen wymagało odwagi .Szczególnie, że na widowni siedział tata aktorki.
Gretchen przychodzi do Herzla z kurą. W żydowskiej kulturze kura jest symbolem oczyszczenia z grzechów.
W postać Himmlischsta, kucharza – rzeźnika wcielił się Lesław Ostaszkiewicz. Wygłosił obrzydliwy monolog, ze szczegółami opisującymi rytuał wypatroszenia. Myślę, że funkcja tego monologu skupiała się na katharsis.
Pani Tod to znakomita personifikacja śmierci, która nijak ma się do średniowiecznej tancerki dance makabre. Czarna dama zastała Hitlera, akurat wtedy gdy skończyło się wciąż ciążące mu zaparcie. W rolę Pani Tod wcieliła się Maja Makowska- Fransceson.To wyśmienita kreacja. Po Hitlera przyszła wyniosła dama. My - ludzie współcześni - tak wrażliwi na estetykę,wolelibyśmy, żeby przyszła po nas właśnie taka postać, aniżeli rozkładający się trup z kosą w ręce. Wypije herbatę, zapali papierosa, utnie z nami miłą pogawędkę, a potem elegancko pójdziemy z nią. Twierdzi, że jest stanowcza i, że nie idzie na żadne ustępstwa. A jednak Hitler się dogadał. Tylko dlaczego potem się tak Jej bał? W świetle sztuki Taboira, książkę "Mein Kampf" można postrzegać jako pakt Hitlera ze śmiercią.
Zastanawia jedno. "Mein Kampf" to kolejny spektakl u Sewruka, który obfituje w sceny dla dorosłych. Często balansuje na granicy dobrego smaku. Czy przesiąknięte erotyzmem sceny, pokazane w taki, a nie inny sposób rzeczywiście są niezbędne? Z pewnością to pytanie stawia sobie nie tylko dewocja. Ktoś może podejrzewać, że te sceny, przesiąknięte komercją, są próbą upodobania się młodszej publiczności. Wytłumaczyć można łatwo. Ludzi odziera się z intymności wszędzie, to dlaczego nie w teatrze?.
Chociażby w internecie z łatwością znajdziemy sceny zacznie bardziej gorszące. A dzieciaki już dawno znają sposoby na ominięcie rodzicielskiej blokady, tak reklamowane przez producentów programów antywirusowych. Ponadto, ludzie są ekhibicjonistami, mają więc to czego chcą. A Szekspir też podobno pisał "pod publikę". Więc dlaczego nie?
Cóż, wybór między tym co ambitne, a tym co masowe (czytaj: opłacalne) stanowi dylemat każdego twórcy. Nie zawsze ma się możliwość realizowania rzeczy dobrych. Obecnie coraz częściej jest to luksus. Zwłaszcza gdy wiemy, że tworzywo musi się dobrze sprzedać. Niestety.
Przypomnijmy, że redakcja info.elblag objęła patronat medialy nad premierą sztuki "Mein Kampf".