Sobota, 30.11.2024, Imieniny: Blazej, Walter, Fryderyk
Nie masz konta? Zarejestruj się »
zdjęcia
filmy
baza firm
reklama
Elbląg » artykuły » artykuł z kategorii AKTUALNOŚCI

Dlaczego nie korzystamy z uroków MDW E 70?

01.07.2009, 10:26:22 Rozmiar tekstu: A A A
Dlaczego nie korzystamy z uroków MDW E 70?
Śluzy obsługiwane są ręcznie

- Zespół ds. MDW E 70, którego jestem wiceprzewodniczącym przygotowuje cały program rewitalizacji tej drogi wodnej dla potrzeb turystyki – pisze w swoich zapiskach z rejsu Kostrzyń-Berlin-Zalew Wiślany Jerzy Wcisła. - Płynąc drogą wodną E 70 i rozmawiając z żeglarzami, dochodzę do wniosku, że nie czekając na realizację dużych projektów należy tanim kosztem wykonać co kilkadziesiąt kilometrów punkty postojowe dla wodniaków. Wodniacy będą nam za to dozgonnie wdzięczni. Na pustkowiu, jakie wodniacy zastają na polskich drogach wodnych, takie „oazy” znacznie ułatwią żeglowanie.

Rejs Kostrzyń-Berlin-Zalew Wiślany trwa. Ostatnie dwa dni wodniacy pokonywali śluzy na Noteci. Dziś przed nimi stoi ciężkie zadanie - 11 śluz i 67 km do Bydgoszczy. Poniżej publikujemy kolejną część zapisków pokładowych Jerzego Wcisły.

Poprzednie relacje z rejsu przeczytać można w artykule „Żeglarze już po polskiej stronie MDW E70” i „Z Berlina na Zalew Wiślany – rejs pełen kontrastów”.

29-30 czerwca 2009 r.
Przepięknie meandrując ku śluzom

29 czerwca wypływamy dopiero o 10.15, ale jesteśmy wykąpani. Dzięki wójtowi Santoka i burmistrzowi Drezdenka. W Drezdenku czeka na nas kierowca, który zawozi wodniaków do stacji paliw – bo przecież przy polskich drogach wodnych stacji paliw niestety nie uświadczysz. W kanistrach przywieźliśmy chyba z 200 litrów paliwa. Oczywiście, można wzdymać się, że takie lanie paliwa do zbiorników na rzece jest nieekologiczne, ale innej możliwości nie ma. A my pływamy łodziami, które zużywają 3-5 litrów paliwa na godzinę, a jak mają tankować łodzie mające zbiorniki o pojemności 500-700 litrów? To jeden z powodów, dla których na naszych wodach nie pojawiają się łodzie turystyczne.

Na 194 kilometrze pojawiają się pierwsze oznakowania Związku Miast i Gmin Nadnoteckich. Dowiadujemy się z nich, gdzie znajduje się najbliższa marina, stacja paliw, pole namiotowe i innych istotnych rzeczy. Dla wodniaków to ważne informacje.

Oczywiście, nie zmienia to w niczym faktu, że owych udogodnień jest jak na lekarstwo. Za Drezdenkiem Noteć nieco się prostuje, tracąc nieco na uroku. Meandry, którymi przedtem płynęliśmy są bowiem niezwykle urokliwe. To niewątpliwie piękna rzeka. Tu naprawdę można wypocząć i otrzeć się o naturalne środowisko. Między Notecią i Wartą rozciąga się Puszcza Notecka. Nad puszczą krążą w poszukiwaniu łupu drapieżne ptaki – można je zaobserwować. Z trzcin przez cały czas dobiegają odgłosy ptaków. Żałuję, że nie znam się na ptakach na tyle, by rozpoznawać je po wyglądzie lub odgłosach. Czasami spotykamy koczującą na wodzie kaczkę lub łabędzia. Niektóre uciekają, inne wyraźnie bronią swojego terytorium – pewnie swoich piskląt lub jajek.

W okolicach śluz droga wodna znowu robi się bardziej kręta. Dodatkowo w okolicach Pianówki (136 km) po prawej stronie krajobraz niemalże górski. Zaraz zresztą mijamy kolejną atrakcję: prom linowy w Ciszkowie (138 km), którego liny zawieszone są nad promem, a nie nad powierzchnią wody. Na 187 km znajdujemy zatoczkę Regionalnego Związku Gospodarki Wodnej, kilka kilometrów dalej na 183 km znajduje się przystań prywatna.

Na 159 km, po prawej stronie bardzo ładne pole biwakowe. Zadaszona wiata z ławą i ławeczkami na ok. 10-12 osób, miejsce na ognisko, boisko do siatkówki i miejsce na namioty. I do tego: pomosty oraz kilkanaście metrów brzegu wyczyszczonego z trzcin i wysypanego piaskiem. REWELACJA! Powiecie, że to pożałowania godne, że zachwycam się kawałkiem placyku z kilkoma drągami i deskami.

Zespół ds. MDW E 70, którego jestem wiceprzewodniczącym przygotowuje cały program rewitalizacji tej drogi wodnej dla potrzeb turystyki. Ale płynąc tą drogą wodną i rozmawiając z żeglarzami, dochodzę do wniosku, że nie czekając na realizację dużych projektów należy tanim kosztem wykonać co kilkadziesiąt kilometrów takie właśnie punkty postojowe dla wodniaków. Wodniacy będą nam za to dozgonnie wdzięczni. Na pustkowiu, jakie wodniacy zastają na polskich drogach wodnych, takie „oazy” znacznie ułatwią żeglowanie.

Zastanawia mnie także dlaczego mieszkańcy tak pięknych okolic nie korzystają z jej uroków dla samych siebie. Dlaczego nieliczne – ale jednak znajdujące się nad rzeką - osiedla odwracają się od rzeki? Od czasu do czasu pojawiają się osiedla z ładnymi domkami, ale – chyba poza jednym – żaden nie jest związany z wodą. Na wodzie nie mogę sprawdzić stanu prawnego, ale być może jest tu winne prawo, dające Zarządom Gospodarki Wodnej zbyt daleko idące uprawnienia restrykcyjne wobec tych, którzy chcą z pobliskiej wody korzystać.

Od śluzy do śluzy
Noteć, chyba każdemu wodniakowi kojarzy się ze śluzami. Na trasie do Wisły będziemy musieli przejść przez 22 śluzy. Na samej Noteci (Dolnej) jest ich 14, na Kanale Bydgoskim – 6 i dwie na Brdzie Skanalizowanej. Sama Noteć dzieli się na Górną i Dolną. Górną, zaczynającą się w Nakle my nie będziemy płynąć – nie jest ona częścią MDW E 70.

Po przepłynięciu dwóch śluz cumujemy przed śluzą w Wieleniu. Ostatnie dziesięć kilometrów towarzyszy nam burza, strasząca nas grzmotami i błyskawicami i deszczem lejącym gdzieś obok nas. Na nas tylko nieco pokropiło. Ja ten etap podróży spędzam w towarzystwie Teresy i Staszka na Casablance. Przesympatyczni, czuli, ale skorzy do ciętych dowcipów ludzie.

Humory wszystkim dopisują. Mimo, że minęła już godzina 22, zasiadamy przy prowizorycznym, suto zastawionym ogóreczkami, konserwami i wszystkim innym, czym łodziowe spiżarnie bogate. Gadamy, śmiejemy się, słuchamy opowieści wygów polskich rzek do północy.

Śluzami pokonamy prawie 57 metrów w pionie. Cztery śluzy takie, jak w Eisenhuttenstadt… Na Noteci pniemy się w górę, o 1-2 metry na każdej śluzie. Jak będzie dalej? – nie wiem. Śluzy są znormalizowane. Mają szerokość 9,6 m i 57,4 m długości. Mają po ok. 100 lat, niektóre zbudowano w XIX wieku. Śluza w Wrzeszczynie nosi ślady niedawnej renowacji. – Nareszcie – mówi pani obsługująca śluzę. Co może oznaczać to „nareszcie”, widzieliśmy w Wieleniu, gdzie zamknięci w ceglanej wannie, przyglądaliśmy się jak śluzowy wojował przy pomocy młotka i jakiegoś łomu z urządzeniem. Na szczęście to fachowcy znający doskonale swoje urządzenia, więc szybko do wanny zaczęła wlewać się woda. Każda śluza jest uruchomiana ręcznie. To wydłuża przeprawę do ok. 30 minut.

Niestety, mamy kolejną awarię. W podstawowym silniku Casablanki urywa się pasek klinowy. Znowu trzeba przestawić się na słabszą jednostkę. W Czarnkowie stajemy z zatoczce przed mostem. W pobliskim warsztacie prosimy o pomoc w zakupie paska klinowego i – oczywiście – taką pomoc otrzymujemy. Zdzisław Grosman – przesympatyczny mechanik dzwoni do kolegi, który zabiera Staszka do miasta i za chwilę wracają z paskiem. Ja w warsztacie podłączam wszystkie akcesoria elektryczne i selekcjonuję zdjęcia. Zdzisiek chce koniecznie nas ugościć, ale my i tak jesteśmy spóźnieni, więc grzecznie odmawiamy.

Obok każdej śluzy znajduje się zapora, na której reguluje się przepływ wody. Aż się prosi by zainstalować tu małe elektrownie wodne. – Nie ma szans, śluzy są za stare, a turbina wytwarza drgania, które mogłyby zniszczyć całą budowlę – opowiada jeden ze śluzowych. Śluzowi są przychylni wodniakom, gdy się ich poprosi zadzwonią na następną śluzę, dzięki czemu będzie ona już przygotowana na nasze przyjęcie: wrota będą otwarte po naszej stronie. W sytuacji, gdy chce się w ciągu dnia pokonać dziewięć śluz czas ma spore znaczenie. Za śluzowanie pobierana jest opłata: 6 zł od łódki, po godz. 16 opłata wzrasta dwukrotnie.

Prywatnie są bardzo szczerzy. – Panie, raz przyjechało to ze czterdziestu Niemców. Aż wstyd, że nie mieli gdzie załatwić swoich potrzeb. Łazili po krzakach i trawnikach. Jak potem kosiłam trawę, to mnie to g… całą obryzgało. Wstyd, panie, żeby żadnej toi-toiki nie postawić…

Z drugiej strony, gdy pytam ile jednostek płynęło przez śluzę, to słyszę: wczoraj dwie łódki, cztery dni temu jedna… Dzisiaj miało być inaczej. Już dopływając do Wielenia natknęliśmy się na zestaw barek z Grudziądza. Niestety, niczego nie transportowały. Korzystała z nich ekipa odnawiająca śluzę. Na śluzie natknęliśmy się na motorówkę, którą dwóch panów płynęło do Gorzowa. Byli dobrze przygotowani, mieli nawet telefony komórkowe do śluzowych z prawie wszystkich śluz. Oczywiście nam je podali. Później – o czym dowiedziałem się telefonicznie - zmienili nieco plan wędrówki i z Santoka popłynęli do Poznania.

Do Walkowic dopływamy ok. 17.00. Śluzowego nie ma, nie ma więc kto nas przepuścić, a przecież chcemy dotrzeć dzisiaj do Ujścia. Ponoć jest tam marina. Lech Galewski korzystając z pomocy rodziny śluzowego jedzie wraz z nim po pracownika śluzy. Za chwilę zostajemy wpuszczeni do kolejnej „wanny”.

Ja wykorzystuję tą przedłużoną przeprawę, by podłączyć komputer do „gniazdka” i co nieco opisać ten etap podróży. Nie jest łatwo, bo poza brakiem energii, doskwiera upał i wszędobylskie muchy i komary. Sposobem na utrzymanie jako takiej formy są prysznice wodne wykonywane… miską na pokładzie. „Prysznicowym” został Łukasz, który za którymś razem sam poddał się tej formie schładzania organizmu.

O 19.30 wpływamy do śluzy w Nowem. To ostatnia z zaplanowanych na dzisiaj. Przed nami ponad 43 kilometry bez śluz. Do śluzy w Krostkowie nie mamy szans dopłynąć, zatrzymujemy się więc zaraz za śluzą. Przede wszystkim trzeba naprawić silnik Casablanki i… - Rano wstajemy bardzo wcześnie, by dotrzeć do Bydgoszczy – tonem nie biorącym, pod uwagę możliwości sprzeciwu oznajmia Marian. Wszyscy się zgadzają, choć wiem, że Piotrowi i Ryśkowi nie będzie łatwo. Oni są bardziej sowami niż rannymi ptaszkami. Andrzej wskakuje do wody. Łukasz szuka dostępu do prądu. Zaczyna się „lądowa” część życia wodniaków. Na łodzie wrócimy się wyspać i płynąć.
Przed nami 11 śluz i 67 km do Bydgoszczy. Dotarcie do tego miejsca zaplanowaliśmy na jutro, ale żeglarze zgodni są co do tego, że jest to zadanie niemal niewykonalne. Jak będzie: zobaczymy.

Jerzy Wcisła

Rafał Kadłubowski
Wyślij wiadomość do autora tekstu

Oceń tekst:

Ocen: 0

%0 %0
GALERIA ARTYKUŁU ( zdjęć 10 )


Komentarze do artykułu (0)

Dodaj nowy komentarz

Redakcja serwisu info.elblag.pl nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.


Regulamin komentowania artykułów w serwisie info.elblag.pl

W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie info.elblag.pl wprowadza się niniejszy Regulamin.

  1. Komentujący umieszczając treści sprzeczne z prawem musi liczyć się, że może ponieść odpowiedzialność karną lub cywilną.
  2. Komentarze dodawane przez czytelników służą prowadzeniu poważnej i merytorycznej dyskusji na temat zamieszczonych wiadomości oraz problemów z nimi związanych.
  3. Czytelnicy mogą umieszczać informacje i opinie niezwiązane z treścią artykułów dla istotnych powodów (np. poinformowanie innych czytelników o wydarzeniach).
  4. Zabrania się dodawania komentarzy: wulgarnych, obraźliwych, naruszających dobra osobiste osób trzecich lub zawierających treści zabronione przez prawo.
  5. Celem komentarzy nie jest prowadzenie jałowych sporów osobistych między czytelnikami.
  6. Wszystkie wpisy stojące w sprzeczności z powyższymi warunkami będą niezwłocznie kasowane w całości bądź w części.
  7. Redakcja interpretuje Regulamin i decyduje, które wpisy, komentarze (lub ich części) należy usunąć i dokona tego w możliwie jak najszybszym czasie.


Właścicielem serwisu info.elblag.pl jest Agencja Reklamowa GABO

Copyright © 2004-2024 Elbląski Dziennik Internetowy. Wszystkie prawa zastrzeżone.


1.2855830192566