Basia Kawa, wokalistka, skrzypaczka elektryczna i autorka tekstów, w piątek (3 marca) wystąpiła w klubie Mjazzga w Elblągu. Artystka zgodziła się udzielić wywiadu Kamili Jabłonowskiej.
Niestety nazwisko „Basia Kawa" jeszcze nie wszystkim wiele mówi, dlatego zacznijmy od początku. Jak zaczęła się Pani muzyczna droga?
Od dziecka byłam blisko muzyki. Pierwszy raz wystąpiłam na scenie mając 3 lata. Parę lat później dziadek włożył mi do rąk skrzypce i "zaraził" miłością do tego instrumentu. Jako mała dziewczynka uwielbiałam śpiewać, grać i tworzyć.
Jest Pani posiadaczką jedynych w Polsce elektrycznych, pięciostrunowych skrzypiec. Czy może Pani o nich trochę opowiedzieć?
Klasyczne skrzypce mają cztery struny, ale mi się marzyło ciepłe niskie brzmienie, takie jak ma altówka. Ale mam zbyt małą dłoń, żeby móc grać na altówce, stąd pomysł na skrzypce pięciostrunowe. Dodatkowo gryf trzeba było nieco zwęzić, dopasować do mojej dłoni, stąd wykreowanie takiego instrumentu nie było takie proste. Na szczęście znalazł się John Jordan z Kalifornii, który zgodził się stworzyć spersonalizowany specjalnie dla mnie instrument. Mogłam nawet wybrać kawałek drewna, z którego został zrobiony. Ponadto bardzo podobały mi się modele Jordana - charakteryzują się tym, że kołki są umiejscowione z drugiej strony skrzypiec, stąd instrument ten ma taki nietypowy kształt.
10 lat temu wydała Pani pierwszą płytę pt. „Małe szczęście". Pięć lat później przyszedł czas na drugą „Zdobyłeś". Czym się różnią w Pani ocenie?
Pierwsza płyta jest dużo delikatniejsza, niemal dziewczęca. Akustyczne brzmienie zespołu i jasny wokal. Na drugiej płycie sięgnęłam już po bardziej rockowy skład, stąd ma ona zupełnie inne brzmienie.
Mija kolejnych 5 lat od wydania płyty. Czy w tym roku szykuje się trzecia płyta?
Tak, mam nadzieję, że zdążę. Teraz sięgam po elektronikę, łączę z elektrycznymi skrzypcami i daję się ponieść wyobraźni...
Dlaczego Basi Kawy nie usłyszymy w radio? Czy zależy Pani na tym?
Nigdy o to nie zabiegałam. Zawsze najbardziej zależało mi na koncertach na żywo, na spotkaniach z publicznością. To mnie najbardziej nakręca. I rzeczywiście od jakiegoś czasu na koncertach są pełne sale, ludzie przychodzą i dziękują a ja cieszę się że mogę dzielić się z nimi moją muzyczną energią.
W piątek (3.03.) wystąpiła Pani dla elbląskiej publiczności. Jak ocenia Pani ten koncert, publiczność?
Uwielbiam takie chwile!!! Myślę, że można było odczuć między nami - muzykami a publicznością - pewien rodzaj "chemii". Tego nie da się nagrać, zarejestrować, opisać. Trzeba po prostu być.
Kiedy ponownie będzie można Panią usłyszeć w Elblągu?
Myślę, że wrócimy za rok z nową płytą.
Czego można Pani życzyć?
Udanego zakończenia prac nad trzecią płytą i wielu koncertów.
Dziękuję za rozmowę.
Z Basią Kawą rozmawiała