Bartłomiej Kielar i Przemysław Malita, znani bardziej jako Verba, wystąpili w Elblągu. W sobotę, 1 października, na ich koncert, który odbył się w Pubie Sąsiedzi przyszło wielu wiernych fanów. Na kiedy planują kolejną płytę oraz jaki mają kontakt z fanami opowiedzieli w rozmowie dla info.elblag.pl.
Kiedy usłyszeliście, że zagracie w Elblągu, co pierwsze przyszło Wam na myśl?
Bartłomiej Kielar: W czasie dzieciństwa miałem kolegów, którzy przyjeżdżali do nas właśnie z Elbląga. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, gdzie jest to miasto i wydawało mi się, że jest na końcu świata. Okazało się, że z Piły nie jest tak daleko.
Przemysław Malita: Nigdy tu nie byłem. Pierwsze skojarzenie – elbląskie browary. Słyszałem, że jest tu fajnie, a że nasz koncert jest organizowany w pubie, do którego wiadomo, że przyjdą nasi fani, a nie przypadkowi ludzie, to tym bardziej miło mi się będzie kojarzyć.
Wasz koncert w naszym mieście odbywa się w Pubie Sąsiedzi. Ma dla Was znaczenie czy gracie w kameralnym lokalu czy przed tysiącami słuchaczy podczas koncertu w plenerze?
Bartłomiej Kielar: Nie ma różnicy czy jest to mały klub, jak dziś, czy duża dyskoteka albo impreza plenerowa. Wszędzie dobrze się odnajdujemy jeśli jest publiczność, która lubi się bawić i zna nasze piosenki. Nie możemy być z przypadku, bo gdybyśmy trafili na publiczność, która nas w ogóle nie zna, to ciężko byłoby ich wciągnąć do zabawy. A jeśli na nasze koncerty przychodzą osoby, które znają naszą twórczość, to nie ma ani stresu, ani tremy.
Brak stresu wynika z ilości koncertów, które macie za sobą czy z pozytywnej energii, jaką dostajecie od fanów?
Bartłomiej Kielar: Jak zaczynaliśmy, to tylko na pierwszych koncertach był stres. Kiedy zobaczyliśmy, jak to wygląda, czyli, że nie występujemy przez osobami, które nas oceniają w jakimś konkursie, tylko przed osobami, które przychodzą, żeby się bawić, to pomogło pozbyć się stresu. Bez względu na to, czy gramy bardziej smutne czy wesołe piosenki zawsze chodzi o rozrywkę.
Przemysław Malita: I to właśnie ludzie ładują nas pozytywną energią, kiedy jesteśmy na scenie. Oddajemy energię, którą dostajemy.
Bartłomiej Kielar: Będąc na koncercie stres zupełnie znika. Nie ma opcji, żeby impreza się nie udała.
Przemysław Malita: Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego koncertu. Występowałem przed ponad 2 tysiącami ludzi. Dla mnie było to zaskoczenie, że było ich tak wielu. Pewnie lepiej bym się czuł, gdyby za pierwszym razem publiczność była mniejsza. Mimo pierwszych obaw było rewelacyjnie, więc po czymś takim czego tu się bać?
Jak określilibyście grono Waszych fanów? Jakie osoby przychodzą na Wasze koncerty?
Bartłomiej Kielar: Statystyki pokazują, że najpopularniejszy przedział wiekowy naszych fanów to 16-23 lata. To stanowi 40-50 proc. naszych odbiorców. Reszta jest poniżej i powyżej tego przedziału.
Jak wygląda Wasz kontakt z fanami? Po koncertach zostajecie by z nimi porozmawiać zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia?
Bartłomiej Kielar: Nigdy nie rozumiałem tego, że niektórzy artyści po koncercie znikają.
Przemysław Malita: Staramy się zawsze poświęcić im czas, bo oni przyszli dla nas i w ten sposób chcemy im podziękować.
Bartłomiej Kielar: Czasem zdarza się, że nie ma ku temu warunków, bo zaraz po nas wchodzi na scenę kolejny artysta i my musimy zrobić miejsce. Ochrona nam mówi, że mamy 10-15 minut i ten czas zawsze poświęcamy fanom.
Przemysław Malita: Ale nigdy nie zdarzyło się tak, żeby nie zrobiono sobie z nami chociaż kilku zdjęć, choćby były robione w biegu. A czasami spotkanie z fanami trwa dłużej niż sam koncert (śmiech)
Bartłomiej Kielar: Bywało tak zwłaszcza na koncertach plenerowych, bo np. po półtorej godziny rozdawaliśmy autografy, robiliśmy sobie zdjęcia z fanami do ostatniej chętnej osoby.
Przemysław Malita: I na pewno nie wyglądaliśmy tak sam na ostatnim jak na pierwszym zdjęciu (śmiech)
Na scenie tworzycie duet, co oznacza że musicie umieć się porozumieć, znajdować złoty środek. Jak Wam się to udaje?
Bartłomiej Kielar: Nasza historia jest długa. Znamy się z czasów podstawówki. Byliśmy na konkursach muzycznych, ale nie wokalnych tylko graliśmy na instrumentach. Potem każdy muzycznie poszedł w swoją stronę, ale prywatnie utrzymywaliśmy kontakt. Nasza współpraca wyszła naturalnie.
Przemysław Malita: Nigdy nie mieliśmy ani prywatnie, ani na zawodowym gruncie, żadnego zgrzytu. Jesteśmy osobami, które od razu mówią, kiedy im coś nie pasuje. Dzięki temu uniknęliśmy nieporozumień czy awantur. Każdy z nas ma swoje zdanie, ale bardzo często się ono pokrywa.
Planujecie kolejną płytę?
Bartłomiej Kielar: Planowaliśmy ją na ten rok, ale nie chcieliśmy wchodzić w konflikt z innymi artystami z naszej wytwórni. Robiliśmy piosenki z Sylwią Przybysz, która niebawem wyda swoją płytę. My cały czas nagrywamy, wrzucamy różne kawałki do Internetu, ale termin wydania płyty nas nie goni. Nie chcemy by płyt było za dużo na raz. Nasza będzie na pewno na początku przyszłego roku.
Warto w tych czasach jeszcze wydawać płyty?
Przemysław Malita: To jest fun, dobra zabawa.
Bartłomiej Kielar: Wydaliśmy kilkanaście płyt i jak dobrze pójdzie jeszcze kilkanaście wydamy. Mamy otwartą drogę u wydawcy, bo płyty cieszą się popularnością. Mimo, że płyta jako nośnik nie jest czymś atrakcyjnym, bo żyjemy w dobie Internetu, mp3 i piractwa wszechobecnego. Cieszy nas to, że wydawcy chcą nadal je wydawać.
Przemysław Malita: Nie chcemy tego robić na siłę, tylko robić je naturalnie. Sprawia nam to dużo radości.
Czego można Wam życzyć?
Bartłomiej Kielar: Żeby fani od nas nie odeszli, żeby o nas nie zapomnieli.
Przemysław Malita: Żeby odnajdywali się w naszej muzyce.
Dziękuję za rozmowę.
Z Verbą rozmawiała
W sumie nie znam tego zespołu, ale gdzie są ich muzycy? Bo na zdjęciu nie widać.
ich muzycy to mini dysk...badz inna empetrójka