Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać również statuetki "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.
Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W poniedziałek, 13 marca, na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.
Mirosław Siedler - Debiut teatralny (rola Abla w "Teraz na ciebie zagłada" Jerzego Andrzejewskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu) w 1982 r. Rola dyplomowa (Romeo w sztuce "Romeo i Julia" Williama Szekspira) w Teatrze Dramatycznym w Elblągu. Ukończył Wydział Aktorski PWSFTviT w Łodzi. Aktor scen łódzkich. W latach 1983-1987, 1995-1996 występował w Teatrze Nowym, w latach 1987-1995 w Teatrze Powszechnym, w latach 1996-1997 w Teatrze im. Stefana Jaracza. W Elblągu znanmy m.in. z ról Gustawa - "Śluby panieńskie" Aleksander hr. Fredro - reż. Henryk Rozen, Francoisa - "Kolacja dla głupca" Francis Veber - reż. Ewa Marcinkówna, Oberona - "Sen nocy letniej" William Szekspir - reż. Mirosław Siedler czy Stanley'a Gardnera - "Mayday 2" Ray Cooney - reż. Jerzy Bończak.
Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pan jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?
Aktorzy to nacja przesądna, a przesądów aktorskich jest bardzo dużo. Jeden z przesądów objawił się przed spektaklem jubileuszowym "Krakowiaków i Górali".Wszedłem do pracowni malarsko- modelatorskiej i zobaczyłem czapki przygotowywane dla Krakowiaków. Czapki powinny być z pawim piórem i były. Natomiast pawie pióro jest to znak klęski, nieszczęścia i niepowodzenia w teatrze. Zareagowałem natychmiast. Poprosiłem o usunięcie pawich piór nie tylko z czapek czy pracowni malarskiej ale w ogóle z teatru, przez co nasi Krakowiacy mają w miejsce pióra pawich pióra kogucie. Bałem się, że te pawie pióra, mogą przynieść nam nieszczęście. Jest także wiele innych przesądów teatralnych, w które oczywiście wierzę, jednak nie przenoszę ich na życie prywatne. Jestem też przesądny przekornie. Wierzę w to, że jeśli czarny kot przebiegnie mi drogę, to jest to szczęście.
Czy pomimo dużego stażu na deskach teatru, odczuwa Pan stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pan z nim radzi?
Stres jest zawsze. Wychodzę z założenia, że jeżeli aktor wychodzi na scenę bez stresu, czy niepokoju, a nie ważne czy jest to premiera, czy szeregowy spektakl, to może być to drobny przejaw braku szacunku dla swojej pracy i dla publiczności. Stres jest nieodłączny, niezbędny i mobilizujący. Chociaż niektórzy koledzy mają stres demobilizujący nazywany "tremą wariatką". Jest to bardzo niepokojące, ponieważ wchodząc na scenę, zapominają o wszystkim, co było ustalane. Mogą zapomnieć tekstu, zrobić coś innego. Ja stres mam zawsze. Pojawia się taki element niepewności, wątpliwości, czy powinienem jeszcze coś zmienić, czegoś poszukać.
Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pana sposób na naukę swojego tekstu?
To zależy od tekstu. Ostatniego tekstu musiałem się nauczyć w bardzo krótkim czasie, bo w ciągu trzech tygodni i to w okresie świątecznym. Tekst najlepiej "wchodzi" na scenie. W sytuacjach, w dialogu - różne są sposoby. Kiedy są to długie monologi, to trzeba sobie znaleźć skojarzenia,logicznie poukładać. W dialogach odpowiadamy na coś, kojarzymy sobie z sytuacją, tekstem partnera. Czasami jednak są teksty, których trzeba się nauczyć "na blachę", bo nie kojarzą się absolutnie z niczym. Podpowiedzi są często w tekstach partnera, mogą być odpowiedzią na jakieś pytanie. Tekstu uczę się na scenie, wcześniej oczywiście przygotowując się w domu. Aktorzy dodatkowo mają specyficzny rodzaj pamięci przestrzennej. Mogą długo nie grać spektaklu, i w tym czasie zapytani o jakąkolwiek kwestię ze konkretnej, niegranej sztuki nie są w stanie podać jakiejkolwiek kwestii. Natomiast wchodząc na scenę, znajdując się w przestrzeni spektaklu, z tymi samymi partnerami i w tym kostiumie, zaczynają odpowiadać i operować swobodnie tekstem. Jest to też pamięć emocjonalna. Jeśli miałbym "na sucho" powiedzieć jakiś tekst - nie powiem. Natomiast w określonym stanie emocjonalnym, który mam na scenie, tekst sam przyjdzie. Niektóre teksty po prostu zostają w pamięci, niektóre zostają z niej usunięte. Tajemnica.
Miał Pan jakoś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?
Wpadek jest cała masa. Przykładowo jeden z pierwszych spektakli granych przeze mnie po studiach w Teatrze Nowym w Łodzi- "Profesja Pani Warren". Sztuka składała się z trzech aktów. W drugiej przerwie wszyscy schodziliśmy do garderób dwa piętra niżej, po przerwie wracamy na scenę. Zaczynamy trzeci akt. Scena jest zabudowana dookoła. Z jednej strony sufler, z drugiej inspicjent. Zaczynamy z koleżanką, mamy krótką scenę. Z reżyserem wcześniej było ustalone tak, że w czasie mojej kwestii, kolega stojący za drzwiami zapuka, przerywając moją kwestię, ja otwieram drzwi i akcja toczy się dalej. Tego dnia, mówię tekst, który miał być przerwany pukaniem do drzwi... i nie słyszę pukania. Próbuję zerknąć na suflera, suflera nie ma. Patrzę na inspicjentkę, a ona macha i z ruchu warg czytam, że nie ma kolegi na scenie. Nie pamiętam, co mówiliśmy, miałem wrażenie, że ta pauza, brak kontynuacji spektaklu trwa wieki. Chciałem, żeby scena się zapadła. Już miałem odkrywczy pomysł wybrnięcia z sytuacji, gdy usłyszałem kroki kolegi. Zapukał. Podszedłem do drzwi, otworzyłem i tekstem ze sztuki powiedziałem: "Bardzo się cieszę, że pana widzę". Jednym słowem, jeżeli zdarzy się wpadka trzeba z niej wybrnąć tak, żeby publiczność się nie zorientowała. Jesteśmy tylko ludźmi, również możemy mieć zły dzień.
Czy jest jakaś rola, której Pan by nie zagrał?
Dzisiaj już bym nie zagrał Romea, chyba, że byłaby to wersja "Romeo po latach". To jest skomplikowane, bo aktor właściwie, nie do końca jest kowalem swojego losu. Aktor na swojej drodze spotyka role, które jemu są proponowane, jest obsadzany przez reżyserów i dyrektorów. Może oczywiście zdarzyć się sytuacja, że aktor sam zaproponuje rolę, którą chciałby zagrać. A kogo jeszcze nie zagrałbym? Nie zagrałbym Dulskiej, chociaż nigdy nie wiadomo; Wacława w "Zemście"- już nie ten czas. Nigdy też nie spodziewałem się, że będę musiał zagrać Stanleya Gardnera w Mayday 2. Gdyby ktoś zapytał mnie o to pół roku temu, powiedziałbym, że jest to niemożliwe. Okazuje się jednak, że życie jest przewrotne, a sytuacje ww teatrze niezwykle dynamiczne.
Czy łatwo jest pogodzić stanowisko dyrektora i aktora we własnym teatrze? Która funkcja jest trudniejsza?
Tu nie ma skali porównawczej, bo są to dwie różne dyscypliny sportu. Na scenie nie jestem dyrektorem. Wyłączam się i jestem aktorem. Podporządkowuję się reżyserowi, na tyle na ile uważam, ze ma rację, ale swoje propozycje też wnoszę. Nie może być innej sytuacji. Znajdujemy środek. Generalnie jest to bardziej odpowiedzialne i trudniejsze, zabiera czas, który jest niezbędny na tę pracę dyrekcyjną. Stąd nie często pojawiam się na scenie. Uważam, że są aktorzy, zespół aktorski, który ma pierwszeństwo. Pojawiam się tylko wtedy, kiedy nie ma już aktora w zespole, który mógłby zagrać daną rolę, albo nie będzie takiego typu aktora w zespole. Jestem rezerwowyma poza ty jak mówi jeden z kolegów w zespole: narząd nieużywany zanika więc trzeba czasem ćwiczyć.
Scena elbląskiego teatru musi być dla Pana szczególna, ponieważ robił Pan tutaj swój dyplom. Co skłoniło Pana do powrotu do naszego miasta?
Sentyment. Również emocje związane ze zbiorowymi występami na scenie i ogromnym aplauzem publiczności. Z pierwszymi przeżyciami spektaklu z publicznością, a nie jedynie z małągrupką kolegów i znajomych na widowni w trakcie egzaminów w szkole teatralnej na małej salce teatru szkolnego. Z ogromną widownią. Graliśmy "Romea i Julię", "Śluby panieńskie" i "Farfurkę Królowej Bony". Choć było to zaledwie pół roku to było dla nas ogromnym przeżyciem. Traktowałem to bardzo emocjonalnie. Po dwudziestu latach od dyplomu, wróciłem do Elbląga z bagażem doświadczeń, marzeń, chęci tworzenia czegoś więcej niż tylko rola. To jest fascynujące i to mnie skłoniło. Emocje z młodości.
Z Mirosławem Siedlerem
rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik