Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać również statuetki "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.
Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W poniedziałek, 13 marca, na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.
Mikołaj Ostrowski pochodzi z Tczewa. Jest absolwentem Studium Wokalno-Aktorskiego przy Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Dyplom aktora scen muzycznych uzyskał w 2013 roku. Brał udział m.in. w spektaklach: "Shrek", "Ała Rzeczywistość", "Nohavica" oraz "Koncert Dyplomowy". Interesuje się muzyką, teatrem, kolarstwem i fotografią. Na elbląskiej scenie można go było zobaczyć w spektaklach takiech jak "Balladyna", "Miłość ci wszystko wybaczy", "Monty Pythona cyrk latający...i nie tylko", "Plotka", "Zwierzęta doktora Dolittle" czy "Cud Mniemany, czyli Krakowiacy i Górale".
Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pan jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?
Nie, nie wierzę w żadne przesądy, zatem dlaczego miałbym wierzyć w te teatralne. Jak scenariusz spadnie, to niech leży, chyba, że jest mi potrzebny to podniosę. Czasami nie jest to łatwe dla młodego, nowego aktora w zespole, gdyż wiem, że dla niektórych przesądy są integralną częścią zawodu (śmiech). Jednak nigdy nie przydeptuję, chyba, że ironicznie, z przekąsem, aby pokazać, że dla mnie to bez znaczenia.
Odczuwa Pan stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pan z nim radzi?
Tak, stres jest zawsze. Jednak jedynie ten motywujący, pozytywny. Jeśli człowiek jest przygotowany to wie, że nie da się czegoś popsuć tak koncertowo. Zazwyczaj ludzie się stresują tym, że zapomną tekstu, albo, że nie zdążą się przebrać. Boimy się niewiedzy, a jeśli wiemy, to czego się bać? Jeśli nie zdążę się przebrać, to wyjdę tak, jak stoję i tak zagram, bo chodzi o emocje, a nie o to jak wyglądam. Poniekąd.
Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pana sposób na naukę swojego tekstu?
Monologów zazwyczaj uczę się samemu, od początku do końca, powtarzając. Natomiast gorzej jest z dialogami, ponieważ powinno się je ćwiczyć i czytać z partnerem. Mogę znać tekst perfekcyjnie, partner również, ale najlepiej ćwiczyć to razem, wtedy kwestie wychodzą jedna z drugiej i łatwo się je zapamiętuje. Trudno stwierdzić, czy wolę się uczyć rano czy wieczorem, bo tu chodzi o psychiczne i fizyczne zmęczenie. Mogę być bardziej zmęczony o dwunastej w południe, niż o dwunastej w nocy. Ciekawostką u mnie jest, że najlepiej uczę się tekstu, gdy jestem "wczorajszy". Paradoksem jest to, że człowiekowi wydaje się, że jest zmęczony, bezproduktywny, finalnie jednak okazuje się, że wiele w tej głowie zostało.
Miał Pan jakoś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?
Było wiele takich sytuacji, lecz wpadka na scenie nie zawsze musi być widoczną wpadką dla widowni. Ba! Nie ma prawa być. My, aktorzy, wiemy, że poszło coś nie tak, że coś się "poślizgnęło", przewróciło, ale widzowie tego nie widzą. Jestem tu dość krótko, ale w "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale" jest dość dramatyczna scena. Krakowiacy atakują Górali - mają wszystkie swoje pałki, grabie, jedna aktorka trzyma patelnie. Obok niej stoi aktorka, która trzyma kij. Cisza. Niefortunnie złożyło się, że uderzyła wspomnianym kijem w patelnie i nagle na scenie rozległ się dźwięk przypominający gong kościelny. Natychamiast nastąpiło kilka sekund sekund zduszonego śmiechu no i... trzeba było iść dalej.
Czy jest jakaś rola, której Pan by nie zagrał?
Mam nadzieję, że nie ma takiej roli, której bym nie zagrał. Mam również nadzieję, że jeśli miałbym odmówić jakiejś roli lub po prostu jej nie udźwignać to prędzej chodziłoby tu o jakieś ograniczenia fizyczne, a nie umiejętności, doświadczenie czy przekonania. Ostatnio głośno jest o jakichś "dziwnych", dla społeczeństwa spektaklach, które według mnie nie są przesadzone, np. "Do Damaszku" czy "Klątwa". Więc jeśli ja robię coś na scenie, co jest bulwersujące czy wręcz wulgarne, a wiem po co to jest i mam jakieś uzasadnienie merytoryczne czy interpretacyjne to dla mnie nie ma żadnych ograniczeń. Nie boję się tego, że potem ktoś powie, że to ja przykładowo robiłem coś z figurką papieża czy pokazałem jakąś część ciała. Pamietajmy również, że nie zawsze czyny, czy słowa wypowiadane przez aktorów na scenie są odwierciedleniem ich poglądów prywatnych.
Czy to prawda, że interesuje się Pan sportem, a dokładniej kolarstwem?
Hobbistycznie owszem. Można powiedzieć, że zwiedziłem całą Polskę na rowerze, wzdłuż i wszerz. Całe życie jeździłem na rowerze, natomiast później kupiłem sobie kolarzówkę. Jeżdżę na niej do tej pory. Wybrałem taki rower, ponieważ rozwija on największą prędkość, a staram się, aby rower był dla mnie także środkiem transportu, a nie tylko na niedzielne wycieczki. Moim marzeniem jest objechać granice Polski w dwa tygodnie. Wychodzi wtedy około dwustu kilometrów dziennie. Chciałbym to połączyć, z jakąś fajną akcją charytatywną, a mam kilku znajomych, którym mógłbym tym pomóc.
Bardziej Pana serce skłania się w stronę muzyki czy teatru? A może do obu jednocześnie?
Na pewno moim marzeniem jest posiadanie swojego zespołu o bliżej nieokreślonym rodzaju muzyki, kierującym się w stronę rocka alternatywnego czy eksperymentalnego. Oczywiście chciałbym to połączyć, ale nie zawsze się da. Kocham śpiewać, kocham grać – jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi. Jeśli spektakl jest muzyczny, to mam się z czego cieszyć, jeśli dramatyczny to też się cieszę, a jeżeli jest to połączone, to jeszcze bardziej się cieszę. Ogólnie staram się cieszyć, chwytać dzień, bo zawsze powtarzam, że moje życie jest zbyt krótkie, żeby się martwić, czy denerwować.
Z Mikołajem Ostrowskim
rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik
Widziałem tego Pana w spektaklu "Nie wszystko czerwone" i się zachwyciłem. Talent wokalny i aktorski! Świetna inwestycja osobowa dyrektora Siedlera! Czekam na kolejne wcielenia!
Widziałem tego Pana w "Nie wszystko czerwone" i się zachwyciłem. Niewątpliwy talent wokalny i aktorski . Świetna inwestycja osobowa dyrektora Siedlera. Czekam na kolejne wcielenia!
Również widziałem na scenie i jestem zachwycony. Pan Mikołaj mimo tego, że młody aktor to świetnie się zapowiadający. Oby tak dalej Panie Mikołaju. :)
Zgadzam się w zupełności z tymi opiniami. Świetne role w minionym roku! Rewelacyjny w Monty Pythonie, super jako Małpka Cziczi no i po prostu najlepszy w Krakowiakach!!! A jeśli chodzi o piosenki Okudżawy i Wysockiego- najlepszy wokal bez dwóch zdań! Oby więcej tego Pana na scenie elbląskiej!
Jest boski!!!!