Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać również statuetki "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.
Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W poniedziałek, 13 marca, na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.
Jacek Gudejko jest absolwentem Wydziału Aktorskiego – Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi – 1982. Pracował w Teatrach: Teatr im. Bogusławskiego w Kaliszu, Teatr Nowy w Łodzi, Teatr Studyjny’83 im. Tuwima w Łodzi. Znany m.in. z roli Abrama w "Skrzypku na dachu" (Joseph Stein - reż. Artur Hofman), Berlioza/Popławskiego /Kajfasza w "Mistrzu i Małgorzacie" (Michaił Bułhakow - reż. Grigorij Lifanov (Rosja)), Baltazara w spektaklu "Romeo i Julia" (William Szekspir – Mirosław Siedler).
Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pan jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?
Chyba nie mam żadnych swoich rytuałów, natomiast w niektóre tradycyjne przesądy teatralne wierzę. Przestrzegam tego, że gwizdać nie można, bo mnie wygwiżdżą, albo że trzeba przydeptać egzemplarz jak spadnie. W pawie pióra i łuski słonecznika nie wierzę.
Czy pomimo dużego stażu na deskach teatru, odczuwa Pan stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pan z nim radzi?
Nigdy nie odczuwałem jakiegoś specjalnego strachu, bo jeżeli jestem dobrze przygotowany, to nie mam się czego bać. Są koledzy, którzy stresują się bardzo, natomiast jeżeli ja wchodzę na scenę, widzę publiczność, to zaczynam żyć tym, co ma się zdarzyć.
Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pana sposób na naukę swojego tekstu?
Głównie przepisywanie, czyli jeżeli mam scenariusz i zaznaczone moje kwestie, to żeby się ich nauczyć, to sobie je przepisuję. Pisanie jest dla mnie taką swoistą nauką tekstu. Czasami również pomaga mi dyktafon. Szczególnie przy rozmowach z partnerami lub wtedy, gdy mam mało czasu na naukę, bo na przykład dostałem zastępstwo. Czasem biorę scenariusz i chodzę z nim po domu, jeśli nie mam dużo do nauki.
Miał Pan jakoś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?
Miałem ich sporo. Zdarzały się takie, spowodowane przez gapiostwo, czyli człowiek nie jest wystarczająco skoncentrowany i za późno wchodzi. Czasami zapomni się jakiegoś słowa czy zdania, a wtedy trzeba kombinować. Raz też krzesełko mi się załamało na scenie, ale tego nie mógł nikt przewidzieć. Koledzy i publiczność mieli niezły ubaw.
Czy jest jakaś rola, której Pan by nie zagrał?
Już teraz tak. Mam swoje lata, więc Hamleta już nie zagram. Jednak, przyjmuję wszystkie role, jak i zastępstwa, łącznie z graniem koziołka na mieście, przed premierą „Koziołka Matołka”. Miałem kiedyś jedynie cztery dni na naukę tekstu, ponieważ przyjąłem zastępstwo za kolegę i się udało.
Lubi Pan porządek, ale czy istnieje w Pana życiu, jakaś płaszczyzna, w której panuje choć najmniejszy bałagan?
Owszem panuje, na przykład w mojej garderobianej szufladzie. Nie mam czasu na sprzątanie, bo czasami między spektaklem a próbą mam jedynie pół godziny, więc nie zdążyłbym tego ogarnąć. Jednak wiem, że muszę to wszystko wyrzucić i posprzątać. Generalnie porządek lubię i go utrzymuję.
Czytelnicy info.elbląg.pl znają już Pana historię o uciętym palcu i mieczu. Czy miał Pan jeszcze jakąś sytuację na scenie, która zagrażała Pańskiemu zdrowiu?
Na szczęście ja żadnej takiej sytuacji już nie miałem, ale zdarzało się kolegom. Jeden szedł w ciemności i wpadł w kanał, drugi w czasie spektaklu spadł ze sceny na krzesełka, także bywa niebezpiecznie, ale scena czuwa nade mną.
Z Jackiem Gudejko
rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik