Nagrody za teatralne role roku są przyznawane w Elblągu od 2001 roku. Początkowo były to nagrody pieniężne, ale po trzech latach laureaci zaczęli otrzymywać również statuetki "Aleksandra". Nawiązują one do postaci Aleksandra Sewruka. To z jego inicjatywy usamodzielniła się elbląska scena teatralna.
Najważniejszą dla aktorów statuetkę przyznają widzowie. W poniedziałek, 13 marca, na info.elblag.pl rozpocznie się głosowanie, za pośrednictwem którego elblążanie będą mogli typować najpopularniejszego aktora lub aktorkę. Aby ułatwić wybór, przedstawimy wszystkich aktorów naszego teatru, którzy brali udział w spektaklach podlegających ocenie.
Mariusz Michalski miał debiut sceniczny w sezonie 77/78 na deskach Teatru Dramatycznego w Elblągu. W roku 1985 rozpoczął pracę jako adept w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie. W roku 1987 uzyskał dyplom Aktora Dramatu zdając egzamin eksternistyczny. Od 2003 roku ponownie jest w zespole Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Znany m.in. z roli Wojewody w "Mazepie" Juliusza Słowackiego, w reżyserii Wiaczesława Żiły i Johna Canty/Henryk VIII w spektaklu "Książę i żebrak" Marka Twaina, w reżyserii Konrada Szachnowskiego.
Większość ludzi mimowolnie wierzy w przesądy i ma swoje rytuały. Czy ma Pan jakieś swoje szczególne zwyczaje przed wejściem na scenę?
Tak. Jest nim koncentracja i szukanie samotności. Przesądy staram się przestrzegać i to nawet bardziej od innych kolegów. Przestrzegam je przede wszystkim z szacunku do instytucji, w której pracuję.
Czy pomimo dużego stażu na deskach teatru, odczuwa Pan stres związany z premierą sztuki? Jak sobie Pan z nim radzi?
Z każdą sztuką coraz większy. Człowiek z wiekiem czuje większą odpowiedzialność za to, co robi. Coś, co jest rutyną, jest tym, co szkodzi pracy w teatrze. Jeśli aktor nie odczuwa stresu przed wejściem na scenę, to znaczy, że jest coś nie tak. Jest to bardzo zła cecha. To nie ma nic wspólnego z zawodowstwem. Zawodowiec musi odczuwać odpowiedzialność za to, co "sprzedaje" widzowi, z szacunku do widza.
Teatr to aktorzy, aktorzy to role. Jaki jest Pana sposób na naukę swojego tekstu?
Nie ma jednego sposobu na naukę tekstu. Każda nowa sztuka jest nowym wyzwaniem i na nowo człowiek się tego tekstu uczy. Jeden tekst wymaga dialogu z partnerem, słuchania partnera. Inny można po prostu wykuć na pamięć. Najlepiej tekst "wchodzi" mi w domu, z samego rana. Zazwyczaj uczę się od godziny szóstej, do dziewiątej czy dziesiątej.
Miał Pan jakoś wpadkę, śmieszną sytuację na scenie podczas spektaklu?
Miałem ich tysiące. Grałem kiedyś z kolegą w spektaklu i nagle padła na niego biała ściana- zapomniał tekstu. Niewiele myśląc zacząłem mówić jego tekst, mój, jego, aż w końcu zajarzył i "wszedł" w swoją rolę. Tak tym się ucieszyłem, że sam zapomniałem swojego tekstu. Wtedy on musiał zacząć mnie ratować i udało nam się. Teatr jest pełen śmiesznych sytuacji. Mógłbym śmieszne historie opowiadać cały dzień i całą noc (śmiech).
Czy jest jakaś rola, której Pan by nie zagrał?
Na pewno, bo nie ma aktora, który zagrałby każdą rolę. Nie wierzę w to i nie spotkałem nigdy kogoś, kto zagrałby wszystko. Aktor też jest człowiekiem. Widziałem aktorów, którzy kładli się na pozornie banalnych rolach, a widziałem słabych aktorów, którzy grali znakomite role.
Remonty robi Pan sam w domu. Czy w ubiegłym roku mógł Pan wykorzystać któryś z wyuczonych fachów w tym kierunku?
Jeśli czegoś nie umiem, zgłaszam się do ludzi, którzy uchylą mi swojej wiedzy i mi podpowiedzą. Co chwilę wykorzystuje swoje zainteresowania i umiejętności. Ostatnio, zepsuł mi się panel w kabinie prysznicowej i sam musiałem go wymienić. Kiedyś nie mając zielonego pojęcia o mechanice samochodowej, zajechałem do warsztatu przyjaciela. Na jego oczach rozebrałem i złożyłem silnik. Życie stawia różne wyzwania. Zawód aktora jest piękny i cudowny, natomiast swojego życia nie można ograniczać jedynie do umiejętności zawodowych. Lubię się uczyć nowych rzeczy.
Jakie ma Pan sposoby na poprawę humoru?
Las, las i jeszcze raz las. Wolna przestrzeń, zapach rzepaku, zwierzęta. Bobry nad rzeką, sarny w lesie, ryby w stawie. Jeżdżę na rowerze, pokonuję dziesiątki kilometrów oglądając świat. To mnie ładuje pozytywną energią. Niechętnie w wielu rzeczach uczestniczę w świecie, natomiast ubóstwiam się mu przyglądać. Dostrzegać szybkość, kolor chmur, kolor nieba. Preferuję obcowanie z naturą.
Z Mariuszem Michalskim
rozmawiały
Kamila Jabłonowska i Oliwia Junik