Dziś Polska objęła przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Jest to szansa dla naszego kraju, aby umocnić swą pozycję wśród państw całej Wspólnoty. Jak mówił dziś prezydent Rzeczypospolitej Bronisław Komorowski, to wielki sukces i źródło radości dla Polski. Oby tylko radość nie była przedwczesna.
Podczas półrocznej prezydencji Polski rząd będzie realizował priorytety dotyczące m.in.: wzrostu gospodarczego, polityki energetycznej i zbliżenia z partnerami na Wschodzie. Przez te pół roku Polska ma zamiar pogłębić integrację unijnego rynku, kontynuować starania o dalsze rozszerzenie Unii, zacieśniać współpracę z sąsiadami oraz podjąć działania, ku bezpieczeństwu Europy.
W trakcie polskiej prezydencji rozpoczyna się też bardzo ważna dyskusja o nowym budżecie dla Unii Europejskiej na lata 2014-2020.
Dziś jest także chwila na refleksję, na temat drogi jaką Polska musiała przejść, aby stać się wolnym, w pełni demokratycznym państwem.
- Ta transformacja ustrojowa naszego kraju rozpoczęła się od reformy samorządowej 27 maja 1990 roku. Pierwsze wolne wybory w Polsce powojennej, były to wybory do samorządu - mówił Jerzy Wcisła, przewodniczący Rady Miasta na wczorajszej sesji. - Po tych 21 latach jesteśmy krajem, który przewodzi Unii Europejskiej.
Wszystkim, którzy ulegli entuzjazmowi, jaki to sukces i radość i duma, a zwłaszcza tym, którzy ten entuzjazm usilnie krzewią, pozwolę sobie zadać jedno pytanie: czy w ogóle wiedzą, czemu Polska od dzisiaj "przewodzi"? Nie, nie "Europie". Żaden z traktatów europejskich nie przewiduje czegoś takiego, jak "przewodzenie Europie" jako takiej. Traktaty te, ostatecznie zebrane i uporządkowane przez Traktat Lizboński, precyzują dokładnie, kto zarządza Unią Europejską. Są to Parlament Europejski, czyli jakby wspólna władza ustawodawcza, Komisja Europejska, czyli jakby europejski rząd, Rada Europejska z jej przewodniczącym, zwanym potocznie "prezydentem Unii Europejskiej" (choć z uwagi na posiadane uprawnienia sensowniej byłoby nazywać go raczej "królem"), który Unię "reprezentuje", i wreszcie Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, zwany potocznie "ministrem spraw zagranicznych Europy", do którego należy wyłączność na reprezentowanie Unii w kontaktach zewnętrznych. Któremu z tych ciał przewodniczy Polska? Którym z nich, konkretnie, zarządza od dnia dzisiejszego przez najbliższe pół roku? Otóż odpowiedź brzmi: żadnych! Rada Unii Europejskiej to ciało fasadowe, które Traktat Lizboński pozbawił wszelkich, i tak zresztą zawsze nader skromnych uprawnień, przekazując je nowo utworzonej Radzie Europejskiej pana Van Rompuya. Wspomniana rada tworzona jest przez urzędników niskiego szczebla, ministerialnych, i może jedynie składać wnioski do Komisji i Parlamentu Europejskiego. Innymi słowy, powierzenie "prezydencji Unii Europejskiej" Polsce znaczy mniej więcej tyle, co przyznanie Wrocławowi tytułu "Europejskiej Stolicy Kultury". Można oczywiście się cieszyć i krzyczeć, że Wrocław będzie stolicą Europy, ale... No, jest jedna różnica na korzyść Wrocławia: o tytuł "stolicy kultury" była jakaś konkurencja (choć tylko między Polakami, bo z rozdzielnika wypadało, że rotacyjną współstolicą ma być w 2016 roku miasto polskie) a zaszczyt "prezydowania" Unii Europejskiej dostaje każdy rząd po kolei, co pół roku.
Za kilka lat całkiem sprzedadzą Polskę.
taka sama szansa dla polski ,jak dla dzieci w dzień dziecka też je do sejmu wpuszczają ,ale nic z tego nie wynika ,i tak skończymy jak grecy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
co pół roku zmieniają wystrój wnętrz ,loga ,meble podawane potrawy ,wina,itp itd to się nazywa napędzanie gospodarki szkoda że za nasze podatki ,nawet ZUS tak często mebli nie wymienia ,teraz oprócz naszych 460 darmozjadów w sejmie doszło 735 innych do utrzymania plus około 6000 ludzi z obsługi tej instytucji ,więcej wydatków niż korzyści