W Sądzie Okręgowym w Elblągu przesłuchano dwóch kolejnych świadków w sprawie pobicia ze skutkiem śmiertelnym Pawła pod Bowling Clubem. Tym razem zeznania składał Tomasz K., który znalazł pobitego chłopaka.
Zeznania Pawła J. nie wniosły niczego nowego do sprawy. Chłopak był feralnej nocy w Bowling Clubie (21-22 lipiec 2007 r.), bawił się z Pawłem M. i Marcinem M. oraz ich towarzystwem. Jednak jak sam zeznał, zasnął pod wpływem alkoholu na sofie w klubie. Niczego więc nie pamięta. Nie mógł też stwierdzić, czy doszło do jakiegoś konfliktu pomiędzy Marcinem M. a Varuzhanem M.
Kluczowe miały być natomiast zeznania drugiego świadka – Tomasza K. To on był niemal naocznym świadkiem całego zajścia. On też znalazł pobitego Pawła M.
Tuż przed przesłuchaniem Tomasza K., oskarżyciel i prokurator złożyli wniosek o opuszczenie sali rozpraw przez oskarżonych. Oskarżyciel obawiał się, że oskarżeni mogą wpływać krępująco na świadka. Chociaż obrońca protestował, to sędzia Marta Wiśniewska przychyliła się do wniosku oskarżyciela. Marcin P., Jacek B. i Varuzhan M. musieli opuścić salę rozpraw.
- W nocy z 21 na 22 lipca 2007 r. byliśmy razem ze znajomymi w Bowling Clubie – zeznawał Tomasz K. - Mniej więcej między 4 a 5 w nocy doszło do szarpaniny pomiędzy Marcinem M. a Varuzhanem M. Ormianin ściągnął Marcina z podestu, na którym ten tańczył. Wtedy podszedł Marcin P., który uderzył pięścią w twarz Marcina M. Był też tam Paweł, który próbował załagodzić konflikt i apelował, aby wszyscy dalej bawili się dobrze. Wszystko działo się bardzo szybko. W pewnym momencie Marcin P. i Varuzhan M. wyprowadzili Marcina M. i Pawła M. do wyjścia z lokalu. Kazali im go opuścić. Po tym incydencie postanowiliśmy także opuścić ten lokal.
Tomasz K. zeznał, że na zewnątrz stał ze znajomymi przy taksówkach. W pewnym momencie zauważył, że od strony budynku ZUS wracał Marcin P. z Jackiem B. Natomiast od strony Multikina szedł Varuzhan M.
- Marcin P. podszedł do mnie i powiedział, że niedaleko stąd leży mój przyjaciel – zeznawał Tomasz K. - Powiedział mi jeszcze, że uderzył go tylko dwa razy, Paweł mógł upaść. Udaliśmy się we wskazanym kierunku. Obok firmy ubezpieczeniowej, na ulicy leżał Paweł. Głowę miał na chodniku. Widok był przerażający. Paweł był cały we krwi. Tej krwi było bardzo dużo. Próbowałem coś do niego mówić, jednak był nieprzytomny. Kiedy przyjechała Policja zgłosił się starszy człowiek, który twierdził iż był świadkiem zajścia. Podał swoje dane personalne. Później pojechaliśmy do szpitala.
Jak zeznawał świadek Tomasz K., w szpitalu dzwonił do niego Marcin P. pytając o stan zdrowia Pawła M. Dzwonił też Varuzhan M. Przepraszał za całe zajście.
- Wyglądało na to, że są bardzo przejęci całą sytuacją – zeznawał Tomasz K. - Kiedy pytałem Marcina P., jak to się stało, że Paweł jest w stanie krytycznym, to odpowiadał bardzo lakonicznie. Mówił, że uderzył Pawła tylko dwa razy.
Wobec różnicy w zeznaniach świadka, sędzia przytoczyła wcześniejsze wyjaśnienia Tomasza K., które składał tuż po całym zajściu. Wówczas twierdził, że kiedy byli już ze znajomymi na zewnątrz klubu, to widział jak Marcin P. i Jacek B. wracali w towarzystwie grupy Ormian. Jeden z nich miał w dłoni pasek. Świadek zeznawał, że również Varuzhan M. szedł od strony Multikina w towarzystwie osób pochodzenia ormiańskiego.
- Tamte zeznania były bardziej szczegółowe, ponieważ więcej pamiętałem z całego zdarzenia – wyjaśniał Tomasz K. - Teraz już mniej pamiętam. Tam była grupa Ormian, jednak trudno mi stwierdzić, czy szli razem z oskarżonymi, czy po prostu byli obok nich.
Autor sugeruje zorganizowaną akcję jakichś tajemniczych Ormian i natarczywie to powtarza. Główny oskarżony jest, zdaje się, najprawdziwszym Polakiem, a inni to też pełnoprawni obywatele polscy - tyle tylko, że jeden z nich egzotycznie się nazywa. Sugestie autora mają chyba odwrócić uwagą czytelników, wywołać nienawiść i skierowac ją na pewną grupę ludzi.