Oficer dyżurny odebrał zgłoszenie od kobiety, która przebywa w sanatorium i od 2 dni nie ma kontaktu ze swoim 63-letnim synem, mieszkającym w Elblągu. Policjanci pojechali pod wskazany przez nią adres, by sprawdzić co dzieje się z mężczyzną.
Zdarzenie miało miejsce w sobotę. Funkcjonariusze z patrolu interwencyjnego pojechali pod wskazany przez kobietę adres. Ta niepokoiła się o swojego syna, a sama była w oddalonym o kilkaset kilometrów od Elbląga sanatorium. Kobieta dzwoniła na telefon syna ten jednak milczał.
Policjanci sprawdzili adres jednak tam mężczyzny nie zastali. W rozmowie z sąsiadami ustalili, że może on przebywać pod jeszcze innym adresem. Patrol pojechał w drugie miejsce. Tam ustalono, że mężczyzna może mieć problemy ze zdrowiem, a sąsiedzi kilkakrotnie widzieli jak przyjeżdżała do niego karetka. Policjanci zauważyli że w mieszkaniu jest uchylone okno. Przeszli pomiędzy balkonami i dostali się do mieszkania mężczyzny. Wcześniej przez uchyloną roletę widzieli, że leży on bez ruchu na łóżku.
63-latek przyznał się, że dzień wcześniej wypił trochę alkoholu i zasnął, wcześniej wyłączył telefon.
- Włączyliśmy telefon mężczyzny i zadzwoniliśmy do zamartwiającej się matki informując, że z synem jest wszystko w porządku – mówi jeden z policjantów. – Bez względu na wiek matka jak widać zawsze martwi się o swoje dziecko.
Na tym zakończono te nietypową interwencję.
kom. Krzysztof Nowacki oficer prasowy KMP w Elblągu
Super akcja, jest co podziwiać :)
synuś safanduła, powinien teraz zapłacić za akcję