Drugi dzień świąt Wielkanocnych - Wielkanocny Poniedziałek to idealna okazja, aby dla żartu polać wodą inne osoby. Ważne, aby przez przypadek samemu nie stać się ofiarą wodnych rozgrywek. Skąd wzieła się ta tradycja i jak dzień ten wspominają elblążanie?
Wielkanocny poniedziałek znany jest także jako popularny "Śmingus-Dyngus". Nazwa nawiązuję do przebiegu tego święta. "Włóczebny" to słowiański odpowiednik "Dyngusa" i związany jest z wiosennymi zwyczajami składania wzajemnych wizyt u rodziny i znajomych. Odwiedzinom tym, zwykle towarzyszyły śpiewy o charakterze ludowym i religijnym. Włóczebnicy mieli przynosić szczęście. Jeśli nie zostali należycie wynagrodzeni przez gospodarzy smakołykami i jajkami, robili im nieprzyjemne psikusy.
Słowo "dyngus" w języku niemieckim-dingen oznacza "wykupywać się". "Śmingus" określa natomiast sam zwyczaj polewania się wodą. Wielkanocne polewanie wodą nawiązuję do czasów i praktyk pogańskich. Czynność ta symbolizuje budzącą się do życia przyrodę. Do dziś, we wsiach położonych na południu Polski gospodarze kropią wodą święconą swoje pola. Tradycją Poniedziałku Wielkanocnego w niektórych, wiejskich regionach naszego kraju jest także robienie psikusów sąsiadom. Przeważnie polegają one na chowaniu wiader na wodę, czy umieszczaniu na dachach narzędzi rolniczych.
Obecny w różnych częściach Polski zwyczaj bicia rózgami, dawniej szczególnie ważny był dla młodych dziewcząt. Ta panna, której nie wychłostano lub nie oblano wodą czuła się obrażona i zmartwiona, gdyż świadczyło to o braku zainteresowania ze strony kawalerów i możliwości przyszłego staropanieństwa.
- Tradycji musi stać się za dość pewnie jak co roku w poniedziałek rano pokropimy się z braćmi wodą, albo dzięki niezapomnianej pogodzie porzucamy śnieżkami - opowiada 18-letnia Ola.- Myślę, że nie zaszalejemy i po południu po prostu odpuścimy - dodaje.
Zdarza się też tak, że dla jednych polanie wodą w Śmingus-Dyngus to za mało. - Pamiętam jak pewnego razu Lany Poniedziałek spędzałam ze znajomymi nad wodą - wspomina Izabela, tegoroczna maturzystka.- Niestety zmówili się i jak gdyby nigdy nic wrzucili mnie do jeziora. Dobrze, że było wtedy ciepło - śmieje się.
- Nigdy nie zapomnę, jak chciałem naładować pistolet z wodą - opowiada 19-latek. - Byłem wtedy u babci i pomyślałem, że postrzelam do innych. Nachyliłem się nad taką metalową beczką z wodą, a że miałem wtedy 6 lat i wody było mało to wpadlem do środka - dodaje.
Mamy nadzieję, iż mimo niesprzyjającej pogody, tegoroczny Lany Poniedziałek będziecie wspominać co najmniej równie dobrze jak zeszłe. Wesołych Świąt i Mokrego Dyngusa!
Paulina Rakoczy, klasa medialna
Chyba śniegiem i lodem :-)
Chyba posypać ...
Zajączka, razem z dzieckiem............ ze śniegu ulepiłem :)